Zarabiać czy służyć
Treść
Problem finansowania Nowosądeckiego Ośrodka Rekreacyjno Sportowego wymaga jak najszybszych rozwiązań. Jako spółka prawa handlowego ośrodek powinien zarabiać, windować w górę ceny biletów oraz wystąpić do sądu i przez komornika odebrać zaległości klubów za wynajem hali. Z drugiej strony NORS ma służyć mieszkańcom jako miejsce uprawiania masowego sportu i rekreacji. Jak pogodzić te sprzeczności?
To pytanie towarzyszy codziennie prezesowi spółki NORS Pawłowi Badurze, który boryka się z tym problemem na swoim stanowisku prawie trzy i pół roku.
NORS, dysponując halą sportową i bardzo drogim w utrzymaniu basenem, jest spółką prawa handlowego, a więc ze swojej natury rzeczy ma być nastawiony na zysk. Z drugiej strony jako spółka miejska z jednoosobowym walnym zgromadzeniem w osobie prezydenta miasta musi wypełniać zasadniczą funkcję społeczną. Ma służyć mieszkańcom. Służyć, czytaj, oferować wejście na halę, na lodowisko czy basen po takich cenach, które byłyby na przeciętną kieszeń.
- Od czterech lat ceny w naszym ośrodku tkwią praktycznie na niezmienionym poziomie - mówi prezes Badura. - Pomału jednak stają się nie z tej rzeczywistości, bo przez ten czas ceny energii elektrycznej, ciepła i innych mediów, z których korzystamy, poszły bardzo mocno w górę. Dziś do południa na lodowisko młodzież jest wpuszczana za złotówkę. Żeby być w zgodzie z kosztami, bilet wstępu powinien kosztować cztery, pięć złotych. Ale kto mi wtedy przyjdzie na łyżwy! Spółka ma zarabiać. A z drugiej strony grafik użytkowania hali zapełniony jest treningami klubów, których wydolność finansowa zależy od transzy pieniędzy z kasy miejskiej. Naprawdę nie powinno mnie to obchodzić i mógłbym poprzez komornika dochodzić zapłaty zobowiązań takich klubów jak "Żak", "Olimpia" czy "Beskid". Ale ja nie mam zamiaru być grabarzem sądeckiego sportu, tylko dlatego, że to wszystko jest niewłaściwie ustawione jako struktura. Dla mnie lepszym rozwiązaniem byłby zakład budżetowy.
Zakładem budżetowym jest dla przykładu ośrodek gorlicki z basenem. Taka formuła pozwala na dotację z budżetu miasta, bez każdorazowego niepokoju, co do decyzji radnych, dadzą czy nie. Dotacja taka zgodnie z przepisami może sięgać nawet do 50 procent. To gwarantuje spokojne kierowanie firmą. Jest zabezpieczenie podstawowych opłat, a resztę własnego budżetu można spokojnie wypracowywać.
- Sytuacja zakładu budżetowego nie oznacza, że można powiesić marynarkę na kołku - dodaje Paweł Badura. - Pozwala jednak na planowanie całego roku, w tym także niezbędnych inwestycji. Chcę zauważyć, że basen funkcjonuje już prawie od dziewięciu lat. Pewne urządzenia się zdekapitalizowały i wymagają odtworzenia. Wiem, że wicepremier Zyta Gilowska zasygnalizowała chęć zniesienia od przyszłego roku zakładów budżetowych i gospodarstw pomocniczych. Nie wyobrażam sobie jednak, by w to miejsce nie powstały jakieś inne struktury umożliwiające sensowne pogodzenie funkcji komercyjnej ze służbą społeczną. Mamy Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, który ma formułę zakładu budżetowego. Być może należałoby poszerzyć ją i włączyć wszystko także obiekty sportowo rekreacyjne.
Dyrektor Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta Józef Kantor zna pomysły rządowe.
- Zastanawiamy się, jak rozwiązać problem w skali miasta. Na razie jest to wszystko w fazie koncepcji. Chcemy wybrać jak najlepszy wariant. Póki co analizujemy sytuację NORS, MOSiR i klubów sportowych.
Dyrektor Kantor dementuje też pogłoski, by miało się zmienić kierownictwo hali i basenu przy ul. Nadbrzeżnej.
- Absolutnie nie ma o tym mowy, są potrzebne rozwiązania strukturalne i nad nimi pracujemy - mówi Józef Kantor.
Wojciech Chmura, "Dziennik Polski" 2007-02-19
Autor: ea