Wygrana bitwa w NSA. Jednak wojna o rodzinę trwa nadal
Treść
Korzystny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego nie powinien nas zbytnio uspokajać. Jest raczej czerwonym światłem na przebudzenie, bo rozgrywka o przyszłość rodziny i małżeństwa, czyli nieodłącznych składników naszej cywilizacji – wciąż się nie kończy.
NSA w siedmioosobowym składzie odmówił literalnego przepisania zagranicznego aktu urodzenia, w którym jako rodzice wpisane były dwie kobiety. Decyzja zdawałoby się, oczywista, respektująca polski porządek prawny, jasno określający status małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Jednak, jak wskazuje instytut Ordo Iuris, w nieodległej przeszłości ten sam NSA w podobnych sprawach wydawał wyroki odmienne. Stało się tak dwukrotnie w ubiegłym roku.
Trudno mówić więc, że temat został jednoznacznie zamknięty. Możemy spodziewać się kolejnych podobnych spraw, toczonych przy ogniowej osłonie mediów. Strony dążące do zdjęcia ochrony prawnej z małżeństwa i zrównania go z marnymi imitacjami, mogą liczyć na wsparcie silnych organizacji międzynarodowych, wielkiego biznesu czy też obcych ambasad, nie wyłączając przedstawicielstwa naszego największego sojusznika. Jak wygląda aktualny rozkład sił?
Po stronie rewolucji godzącej w naturalny porządek, we wspomnianym procesie przed NSA opowiedział się – obok m.in. Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka – także Rzecznik Praw Obywatelskich. Kadencja Adama Bodnara, który na każdym kroku prezentuje w poszczególnych tematach mocno lewicowe zaangażowanie, upływa wczesną jesienią przyszłego roku. Biorąc pod uwagę rezultaty nowego rozdania parlamentarnego oraz posunięcia personalne dokonane następnie przez Zjednoczoną Prawicę (skład Prezydium Sejmu oraz niektórych sejmowych komisji), nie można mieć pewności, że ów wpływowy fotel nie stanie się elementem politycznego przetargu z radykalną lewicą, wyhodowaną przy dużym udziale mediów publicznych. Z kolei Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak zdążył już udowodnić, że rodzina i małżeństwo będą cieszyć się jego wsparciem. Zagadką pozostaje postawa w tej materii Trybunału Konstytucyjnego, który zaniechaniem w sprawie tzw. aborcji eugenicznej mocno wystawił na szwank własny autorytet.
To ważne aspekty, bo światowe trendy są dokładnie przeciwne względem naturalnego porządku. Na Starym Kontynencie Polska pozostaje wciąż w nielicznym gronie krajów respektujących ów ład i nazywających małżeństwami jedynie małżeństwa. Na placu boju pozostało, oprócz nas, kilka krajów Europy Środkowej i Wschodniej: Bułgaria, Łotwa, Litwa, Rumunia i Słowacja. Unia Europejska wprawdzie podkreśla, że ustawodawstwo rodzinne leży po stronie poszczególnych państw, jednak w praktyce nie przestaje wywierać nacisków na tych, którzy nie wykazują dostatecznie wiele entuzjazmu w diabelskim dziele destrukcji rodziny i społeczeństwa. Najnowszy przykład – wybór komisarza ds. równości w osobie wojującej feministki, aborcjonistki i entuzjastki roszczeń homoseksualnej międzynarodówki, Heleny Dalli.
Nasi rządzący, werbalnie odwołujący się do wartości chrześcijańskich, zapewniają, że nie zmienią ustawodawstwa małżeńskiego. Zapewne tak będzie. Jednak w Polsce, systematycznie trwa permanentna kampania, której celem jest zmiana społecznej świadomości w kierunku akceptacji dla roszczeń wspomnianego lobby. To, że w batalii tej biorą udział, zgodnie z linią globalnego „głównego nurtu”, wielkie koncerny, prywatne media i sponsorowane z zewnątrz organizacje pozarządowe, nie jest niczym nadzwyczajnym, chociaż należałoby temu przeciwdziałać. Tym bardziej jednak trzeba sprzeciwiać się zaangażowaniu w kampanię pro-LGBT instytucji publicznych, jednostek samorządowych, mediów utrzymywanych z podatków. Wojna o rodzinę i przyszłość Polski toczy się nie tylko na salach sądowych i parlamentarnych, ale także podskórnie i po cichu, chociażby w sferze kultury. W tym zakresie opór wobec przeciwnika jest dramatycznie słaby.
AUTOR: ROMAN MOTOŁA
Źródło: pch24.pl, 4 grudnia 2019
Autor: mj