Wisła dalej od Ligi Mistrzów
Treść
Teoretycznie nie jest źle, bo poniesiona na wyjeździe porażka 1:2 szans nie odbiera, ale lepiej, i to zdecydowanie, być mogło. Piłkarze Wisły Kraków nie potrafili jednak wykorzystać nadarzającej się okazji i dziś to Beitar Jerozolima jest bliżej trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Mistrzów. - Czuję niedosyt - przyznaje trener Maciej Skorża, który w środę stanie przez najważniejszym w dotychczasowej karierze egzaminem. Wisła poleciała do Izraela, by wygrać. Mimo to Skorża mógł w wyjściowej jedenastce wystawić tylko jednego napastnika - Pawła Brożka. Po przespaniu przez działaczy okresu transferowego, drugiego zawodnika o podobnych walorach w drużynie po prostu nie ma, zatem król strzelców naszej ekstraklasy musiał w środę pracować za dwóch. Swoje zrobił - zdobył bramkę, był widoczny, zagrażał rywalom, ale sam meczu wygrać nie mógł. - Taki był nasz cel, strzelić gola, potem drugiego, mieliśmy szansę. Niestety, grając na tak trudnym terenie, stwarzając tyle dogodnych sytuacji, nie można być aż tak nieskutecznym - powiedział Skorża. Miał rację, ponieważ obaj Brożkowie (także Piotr), Marek Zieńczuk, Rafał Boguski, Andrzej Niedzielan czy Mauro Cantoro mieli doskonałe lub przynajmniej dobre okazje, żadnej z nich jednak nie wykorzystali. - Liczyłem się z tym, że możemy stracić bramkę, nawet dwie, ale wierzyłem, iż będziemy potrafili odpowiedzieć tym samym - dodał trener. Wisła długimi fragmentami grała nawet nieźle, bez większego problemu przedostawała się w pobliże pola karnego Beitaru (bądźmy szczerzy - to przeciętna drużyna), ale kropkę nad "i" potrafił postawić tylko Paweł Brożek. Mimo to krakowianie byli w stanie korzystny wynik utrzymać, gdyby nie błędy i nieodpowiedzialność. Pierwszą bramkę stracili, gdy rozpamiętywali sytuację pod bramką gospodarzy, w której, ich zdaniem (a racji nie mieli), faulowany był Radosław Sobolewski. Dyskutowali, a Beitar wyprowadził kontrę, Aviram Baruchyan wyrównał. Doświadczeni piłkarze nie mogą tak reagować, przerywać gry, gdy nie słyszą gwizdka sędziego. Inna sprawa to zachowanie Sobolewskiego, próbującego wymusić rzut karny, zamiast strzelać w idealnej sytuacji. Drugi stracony gol to z kolei konsekwencja biernej postawy całej defensywy, na czele z Mauro Cantoro, który przyglądał się spokojnie akcji rywala. - Izraelczycy praktycznie wbiegli w pole karne, a my staliśmy jak tyczki - przyznał Skorża. Co dalej? - Mamy tydzień, żeby poprawić naszą grę - powiedział trener. Wynik 1:2, choć zły, nie oznacza końca świata. Taką stratę można bez większych problemów odrobić, ale czy wąska kadra Wisły na to pozwoli? W rewanżu na pewno nie zagra Marek Zieńczuk, który otrzymał w Jerozolimie dwie żółte karki (drugą niepotrzebnie, za głupotę), a co gorsze - urazu doznał Arkadiusz Głowacki. Jego absencja byłaby już katastrofą, bo... jest jedynym obok Clebera stoperem w drużynie mistrza Polski. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-08-01
Autor: wa