Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wicemistrz lepszy od mistrza w finale Pucharu Polski

Treść

Piłkarze Legii Warszawa zdobyli Puchar Polski. W finałowym meczu rozegranym w Bełchatowie wicemistrzowie Polski okazali się lepsi od mistrzów, wygrywając w serii rzutów karnych 4:3. W ciągu 120 minut żadnej z drużyn nie udało się zdobyć bramki, bliżej byli jednak legioniści. Na sukces zasłużyli. Mecz rozpoczął się dla krakowian fatalnie. Na rozgrzewce kontuzji doznał bowiem Paweł Brożek i musieli sobie radzić bez króla strzelców ekstraklasy. Było to brzemienne w skutkach, bo zastępujący go Radosław Matusiak wypadł beznadziejnie i kompletnie bezproduktywny zszedł z boiska po 45 minutach. Okazało się, że pod nieobecność Brożka siła ofensywna Wisły maleje w zastraszającym tempie. Wczoraj poza jednym strzałem Mauro Cantoro praktycznie w ogóle nie zagroziła rywalowi. Jak na drużynę, która w lidze wygrywała łatwo i wysoko prawie z każdym, było to szokujące. Legia tymczasem zaprezentowała się ze świetnej strony. Umiejętnie sparaliżowała poczynania wiślaków, samemu groźnie kontratakując. Po bojaźliwym pierwszym kwadransie otrząsnęła się z lekkiej przewagi krakowian, ruszyła do przodu i pod bramką Mariusza Pawełka zaczęło dochodzić do niebezpiecznych spięć. W 24. min golkiperowi "Białej Gwiazdy" dopisało szczęcie, gdy jeden z obrońców wybił piłkę z linii bramkowej po strzale Takesure'a Chinyamy. Po chwili groźnie uderzał z dystansu Roger, w końcówce niezłą okazję zmarnował Jakub Wawrzyniak, który niecelnie "główkował". Do przerwy Legia była lepsza, ale tego nie udokumentowała. W drugiej połowie za Matusiaka na boisku pojawił się Jean Paulista i akcje Wisły od razu nabrały rozmachu. Nadal jednak krakowianie nie potrafili poważniej zagrozić rywalowi, może poza centrą Wojciecha Łobodzińskiego, której nie przeciął żaden z kolegów. Legia nadał była groźniejsza. W 51. min tylko refleks Pawełka uratował Wisłę po strzale głową Chinyamy, a dobitkę Bartłomieja Grzelaka zablokował Arkadiusz Głowacki. W tej sytuacji powinno być 1:0. Dziesięć minut później świetnie uderzył z dystansu Miroslav Radović, znów dobrze interweniował Pawełek. Do końca regulaminowego czasu gry nic ciekawego już się nie działo, no może poza bójką pseudokibiców, o której nie warto wspominać. W dogrywce inicjatywa ponownie należała do Legii. Wisła sprawiała wrażenie, jakby pod nieobecność Brożka w ogóle nie wiedziała, jak i co ma grać, tymczasem warszawiacy atakowali groźnie. Strzał Rogera znów obronił Pawełek, minimalnie chybił Radović. Mimo przewagi bramki jednak nie zdobyli i o wszystkim miały zadecydować rzuty karne. A "jedenastki" to zawsze loteria, w której nie zawsze wygrywa lepszy. Tym razem jednak sprawiedliwości stało się zadość. Na trafienia Wojciecha Szali, Rogera, Marcina Smolińskiego i Jakuba Wawrzyniaka odpowiedzieli tylko Głowacki, Marek Zieńczuk i Ceber. Jan Mucha obronił uderzenia Paulisty oraz Marcina Baszczyńskiego i Puchar Polski pojechał do Warszawy. Zasłużenie. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-05-14

Autor: wa