Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wiceminister kompromituje rząd!

Treść

Joanna Kluzik-Rostkowska w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" opowiada się przeciwko "zaostrzaniu" ustawy "antyaborcyjnej" i za antykoncepcją. W jej przekonaniu antykoncepcja jest skuteczniejsza niż naturalne metody planowania rodziny. Kolejny "wygłup" wiceminister pracy i polityki społecznej? Czy może po prostu żenujący brak wiedzy? Lekarze specjaliści są oburzeni jej wypowiedziami. Pytają, czy ktoś taki może zajmować się sprawami rodzin w prawicowym rządzie. - Jestem przygotowana na atak "Naszego Dziennika" - powiedziała nam wczoraj wiceminister. Premier Jarosław Kaczyński w wywiadzie udzielonym "Naszemu Dziennikowi" 6 października zapowiadał powołanie doradcy do spraw rodziny. Chyba nadszedł na to najwyższy czas. - Dziwi mnie to, że pani Kluzik-Rostkowska, będąc wiceministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, wygłasza takie opinie - to pierwsza reakcja posła Dariusza Kłeczka z Komisji Rodziny i Praw Kobiet na sobotni wywiad udzielony "GW". - Te opinie niczemu nie służą, a na pewno nie budują poszanowania dla życia i zdrowia ludzkiego! - podkreślił. Na łamach "GW" Kluzik-Rostkowska podważa projekt wprowadzenia do Konstytucji zapisu o ochronie życia od poczęcia. "Nie mamy żadnej nowej wiedzy, która pozwoliłaby zweryfikować przekonania o początku życia" - stwierdza. Tę kompromitującą wypowiedź od razu kontestuje poseł Kłeczek: - Odsyłam panią minister do podręczników biologii ze szkoły podstawowej, z których może się dowiedzieć, że życie człowieka zaczyna się od poczęcia - mówi. I dodaje: - Gdyby jednak to był za niski poziom wiedzy dla pani minister, to podręczniki do gimnazjum i szkół średnich oraz podręczniki medyczne potwierdzają poczęcie jako początek życia ludzkiego - tłumaczy. W rozmowie z dziennikarzami "GW" wiceminister pracy idzie jednak dalej i za receptę na podziemie aborcyjne uważa "dostęp do antykoncepcji". "Jeśli nie chcemy, by kobiety sięgały po tę najdrastyczniejszą formę ucieczki od posiadania dziecka, to musimy im dać wystarczającą wiedzę i dostęp do środków antykoncepcyjnych" - dywaguje. Przekonuje, że "środki antykoncepcyjne są czymś naturalnym w XXI wieku. Absurdalna wydaje mi się rozmowa, czy mają być dopuszczalne, czy nie. (...) Zmienia się rola rodziny. Od tej drogi nie ma odwrotu". Sugeruje przy tym, że metody npr nie są nowoczesne, bo przynależą one tylko do rodzin tradycyjnych, gdzie funkcjonuje "jasny podział ról". Zaprzecza temu Ewa Ślizień-Kuczapska, ginekolog położnik. - Dla części społeczeństwa naturalne metody są z wielu powodów bardzo dobre - podkreśla. - Nie można marginalizować tej grupy osób i za wszelką cenę promować środków antykoncepcyjnych - dodaje. Ślizień-Kuczapska argumentuje, że naturalne metody nie posiadają ubocznych efektów i szanują ludzką płodność, a ich skuteczność jest bardzo wysoka. - Takie metody i ich poznanie dają możliwość wyboru tym, co chcą żyć w zgodzie z naturą - stwierdza. - Metody te co prawda niosą za sobą konieczność abstynencji, ale trudności zawsze później owocują i scalają małżeństwa - podkreśla. Jej zdaniem, ważne jest zapoznanie młodzieży z tymi metodami, gdyż one uczą przygotowania do roli ojca, matki i pokazują piękną postawę czystości. Tymczasem według Kluzik-Rostkowskiej, "nie można nie zauważać, że z medycznego punktu widzenia są też inne metody, znacznie skuteczniejsze". Przeocza przy tym, że część środków antykoncepcyjnych ma działanie wczesnoporonne. Odnosi się do planów Ministerstwa Zdrowia dotyczących reaktywowania Krajowego Zespołu Promocji Naturalnego Planowania Rodziny (uściślijmy, że "plany" te dawno urzeczywistniono!). Według niej, nie jest to dobry pomysł. Zdaniem Kluzik, polityka rodzinna powinna obejmować "promowanie antykoncepcji". "Często muszę tłumaczyć ludziom, którzy przyjeżdżają z Zachodu, że Polacy w przeważającej większości deklarują, że są katolikami, ale to nie znaczy, że ściśle trzymają się pewnych nakazów Kościoła. Bo przecież Kościół nie zgadza się nawet na używanie prezerwatyw, a one są w każdym kiosku". Czy zatem Kościół ma się zgadzać na wszystko, co jest w sprzedaży? A zagranicznym dziennikarzom mówi, że w Polsce można kupować prezerwatywy w punkcie handlowym pod ministerstwem. Więcej antykoncepcji, więcej aborcji O antykoncepcji jako rzekomym antidotum na aborcję bardzo krytycznie wypowiada się Dariusz Kłeczek. - Podziemie aborcyjne, które w Polsce niestety istnieje na poziomie szacowanym przez Polską Federację Ruchów Obrony Życia na 7-11 tys., jest ogromną tragedią, tak dla dzieci, które giną, jak i dla matek, które będą musiały żyć ze świadomością zabicia swojego dziecka - mówi. - Jednak antykoncepcja tego nie zmniejszy, a wręcz powiększy. Tutaj słowa pani minister wpasowują się w program działań Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny z Wandą Nowicką na czele! - podkreśla. Według Kłeczka, który jest lekarzem, w Polsce brakuje wiedzy na temat ubocznych środków antykoncepcji. - Jeśli jest, to bardzo mała - tłumaczy. - Nie dziwię się, że pani minister tej wiedzy nie posiada - dodaje. Jego zdaniem, ta mała wiedza wynika przede wszystkim z tego, że niektórzy lekarze, głównie ginekolodzy, którzy powinni tę wiedzę przekazywać, za pieniądze firm farmaceutycznych produkujących środki antykoncepcyjne zwiedzają świat, co niedawno sygnalizowały media. Lewicowy plan "Chciałabym spowodować, żeby Polacy chcieli zakładać rodziny" - oświadcza dalej Kluzik-Rostkowska. Jak zamierza to zrobić? Dziennikarzom pokazuje zarys długofalowego kompleksowego programu polityki rodzinnej, który miał ujrzeć światło dzienne już pół roku temu. Koncentruje się on na kobietach, edukacji i rynku pracy. Jak się wydaje, to nic odkrywczego w stosunku np. do rządów SLD. Co więcej, projekt upowszechnienia żłobków i mikroprzedszkoli skłania do zastanowienia, czy wychowawcza funkcja rodziny nie ma zostać ograniczona. Pewne elementy tego planu były już krytykowane m.in. na łamach "Gazety Prawnej" z 9 listopada. Dorota Głogosz z Instytutu Pracy i Spraw Socjalnych mówi o nim tak: "Jeśli wprowadza się jakieś rozwiązanie, to trzeba wiedzieć, jakie ma ono przynieść skutki". Ocenia, że takiej spójnej wizji brakuje. Tymczasem wiceminister na koniec mówi: "Marzy mi się ustawa o wspieraniu rodzicielstwa". Czyżby też jej autorstwa?! Miejmy nadzieję, że już wkrótce premier spełni obietnice i powoła doradcę ds. rodziny. Bo wypowiedzi zaprezentowane w "GW" kompromitują nie tylko panią Kluzik-Rostkowską, ale też rząd. Jestem przygotowana na atak "Naszego Dziennika" - Jestem przygotowana na atak "Naszego Dziennika". Nie namawiam nikogo, by łykał środki antykoncepcyjne, bo coś się w życiu może wydarzyć - powiedziała nam wiceminister Kluzik-Rostkowska. - Jednak naprawdę tak jest, że są one znacznie skuteczniejsze niż naturalne metody - uważa. Na pytanie, dlaczego według niej zapis w Konstytucji o ochronie życia miałby zwiększyć podziemie aborcyjne, a antykoncepcja je zmniejszyć, odpowiada: - To jest jednak ustawa wyższa i trzeba będzie dostosować do zapisu o ochronie życia od poczęcia ustawę antyaborcyjną - twierdzi. - Wystarczy zajrzeć do gazet: jeśli ginekolodzy tak otwarcie się reklamują i czują się bezkarni w przypadku, gdy ustawa antyaborcyjna dopuszcza aborcję w kilku przypadkach, to co będzie, gdy się ją zaostrzy? Największy niepokój Kluzik-Rostkowskiej budzi plan ograniczenia dostępu do środków antykoncepcyjnych. - Wtedy jedynym środkiem byłaby aborcja, bo gdyby radykalnie ograniczyć dostęp do antykoncepcji, to zwiększy się liczba ciąż - przekonuje. Uważa, że na to nie trzeba robić żadnych badań, bo tak będzie. - Środki antykoncepcyjne w XXI wieku są czymś naturalnym - mówi. - Mogą szkodzić, jeśli będą źle podane, ale są na pewno mniejszym złem, jeśli można je w ogóle nazwać złem, niż aborcja - podkreśla. Dodaje, że "zawsze jest rozdźwięk pomiędzy ideałem a normalnym życiem - dlatego stanowisko Kościoła swoje, a życie swoje". Anna Skopinska Hanna Wujkowska, doradca ds. rodziny w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza, przedstawiciel Zarządu Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia, Zarządu Forum Kobiet Polskich, sekretarz Zarządu Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich: Lektura tego wywiadu zdumiewa, i to z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego że osoba piastująca urząd publiczny, odpowiedzialna obecnie za sprawy rodziny, mija się z prawdą na temat ochrony życia, naturalnego planowania rodziny i funkcjonowania prawa w Polsce w tym zakresie. Po drugie, dezawuuje model rodziny tradycyjnej w kraju, gdzie ten właśnie model jest dominujący. Po trzecie, propozycje dotyczące przekazywania dzieciom i młodzieży wiedzy dotyczącej płciowości uzależnia od tego, co już wiedzą (a niestety z tym jest różnie), zapominając o podstawowej roli nauczania, tj. przekazywania prawdy na dany temat. Wiceminister Kluzik-Rostkowska nazywa obecną ustawę o planowaniu rodziny ustawą antyaborcyjną. Otóż nie jest to taka ustawa. W Polsce można zabić dziecko poczęte np. wtedy, gdy jest ono chore. Czyżby uważała Pani, że tak można? Słusznie zauważa Pani, że od początku ciąży w brzuchu kobiety jest KTOŚ. Trudno więc logicznie rozumującemu człowiekowi pogodzić się z Pani wypowiedzią, że obecna ustawa jest dobra. Dla kogo jest ona dobra, chyba nie dla zabijanych dzieci? Liczna grupa posłów pracuje nad wprowadzeniem poprawki do Konstytucji RP, gwarantującej prawo do życia każdemu poczętemu człowiekowi, także choremu, co z pewnością świadczy o normalności myślenia tych osób. Nie wiem, jak długo należy tłumaczyć niektórym politykom i dziennikarzom, że naturalne planowanie rodziny nie ma nic wspólnego z antykoncepcją. Powtarzanie w kółko terminu "naturalna antykoncepcja" jest typową manipulacją słowami i wprowadzaniem chaosu pojęciowego. Jak widać, jedynym sposobem odwrócenia tego kłamstwa jest nauczanie nie tylko uczniów i studentów, czym jest naturalne planowanie rodziny, ale także szerszego kręgu społeczeństwa, w tym także ministra ds. kobiet. Ponieważ jednak żyjemy w kraju swobód obywatelskich, a osoby dorosłe nie są objęte obowiązkiem nauczania, wobec tego najlepiej jest chyba w przedmiocie nieznanym nie zabierać głosu publicznie z uwagi na powagę urzędu, jaki się sprawuje. Rodzina w Polsce jest stale najważniejszą sprawą dla Polaków, i to taka rodzina, w której istnieje naturalny porządek rzeczy, czyli rodzice - matka i ojciec, oraz dzieci. Pani minister uważa, że rodzina z jasnym podziałem ról i stosująca npr jest konserwatywna, i łaskawie przyzwala na taki styl życia, przeciwstawiając temu modelowi bliżej nieokreślony nowoczesny, podobny do "zachodniego". Kto dał Pani uprawnienia, żeby mówić Polakom, jaka rodzina jest na czasie? W kwestii nauczania dzieci i młodzieży dotyczącego sfery płciowości pragnę podkreślić konieczność przekazywania prawdy dotyczącej początku życia ludzkiego i jego godności, nauczania fizjologii, wychowywania do rodziny, odpowiedzialności i miłości. Młodzież jest wspaniała, ma w sobie ogromny potencjał zdrowego myślenia i kojarzenia faktów, toteż należy tylko mówić jej prawdę, a wierzę, że dokona dobrego wyboru. Jeśli do tej pory tak nie wybiera, to po części dlatego, że dezorientuje się ją poprzez uprawianie relatywizmu poznawczego i moralnego. not. AS,"Nasz Dziennik" 2006-11-20

Autor: ea