Trzeba postawić granice trybunałom
Treść
Z prof. Mariuszem Muszyńskim, kierownikiem Katedry Prawa Dyplomatycznego i Dyplomacji na Wydziale Prawa i Administracji UKSW, wykładowcą prawa międzynarodowego i europejskiego, rozmawia Mariusz Bober Po decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, który zakwestionował decyzję francuskich sądów, blokujących lesbijce możliwość adopcji dziecka, odezwały się głosy ostrzegające, że w ten sposób sędziowie tego organu mogą zmuszać kraje europejskie do zezwalania na adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Zgadza się Pan z tą opinią? - Trybunał nie jest w stanie narzucić nam żadnych rozwiązań prawnych w sensie generalnym, np. ustawy. Może natomiast oceniać postępowanie organów poszczególnych państw w konkretnych przypadkach pod kątem zgodności z konwencją o ochronie praw człowieka. Natomiast z punktu widzenia polityki prawnej trybunału wyrok ten można uznać za krok w kierunku poszerzania uprawnień związków homoseksualnych. Na pewno można to uznać za pewien casus. Trybunał w Strasburgu nadaje sobie uprawnienia, które mu nie przysługują? - Myślę, że o takich uprawnieniach państwa założycielskie nie myślały, powołując ETPCz w 1950 roku. Gdyby analogiczna sprawa z Polski trafiła do Strasburga, sędziowie wydaliby taki sam wyrok? - Dokładnie tak, gdyby to była podobna sprawa. Podobne wyroki w takich sprawach zapadłyby po prostu wobec każdego kraju, który ratyfikował Europejską Konwencję Praw Człowieka. Trzeba też pamiętać, że wyroki trybunału są traktowane jako pewne wytyczne, do których stosują się również sądy krajowe. Więc w praktyce kraje, które przyjęły Europejską Konwencję Praw Człowieka, czyli wszystkie państwa członkowskie Rady Europy, a także Unii Europejskiej, mogą zostać zmuszone do respektowania takich postanowień? - Dokładnie. Wyroki ETPCz w Strasburgu wprawdzie nie mają bezpośredniej skuteczności w prawie UE, ale Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu obserwuje i uwzględnia wyroki ETPCz w swoim orzecznictwie. Można też przypuszczać, że teraz orzecznictwo sądów krajowych będzie zmierzać w takim kierunku, by nie zabraniać adopcji dzieci poszczególnym osobom tylko ze względu na to, że są homoseksualistami. Trybunał strasburski jasno podkreślił, że tzw. orientacja homoseksualna nie może być powodem odmowy przyznania adopcji. Na jakiej podstawie trybunał wydał taki werdykt? Dlaczego jego sędziowie uznali, że sądy francuskie dopuściły się dyskryminacji? - Z tego, co wiem, wyrok sądów krajowych wskazywał, że powodem odmowy adopcji było to, że kobieta skarżąca Francję do Strasburga jest lesbijką. Sądy francuskie uznały tylko, że w związku kobiety (z drugą kobietą) skarżącej do Strasburga nie było "rodzicielskiego wizerunku". Ale rzeczywiście trybunał uznał, że sędziowie francuscy kierowali się tzw. orientacją seksualną kobiety... - No właśnie. To trochę zaskakuje, bo trybunał ma prawo osądzić dyskryminację, ale tylko w stosunku do praw zagwarantowanych w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Nie może oceniać dyskryminacji jako takiej. Natomiast jest już protokół dodatkowy nr 12 do konwencji, w którym chce się wprowadzić możliwość karania dyskryminacji jako takiej. Rada Europy zaproponowała krajom członkowskim przyjęcie tego protokołu. Zrobiło to jednak dopiero kilka krajów. Natomiast trybunał w Strasburgu wydał werdykt w oparciu o dotychczasowe przepisy, a więc w związku z istniejącym innym prawem chronionym, a nie dlatego, że ktoś jest homoseksualistą. Jednak z treści informacji prasowej trybunału w Strasburgu w tej sprawie wynika, iż uznał on, że Francja jest winna "dyskryminacji opartej na jej [skarżącej kobiety, o inicjałach E.B. - red.] orientacji seksualnej" ("złamanie art. 14, w odniesieniu do art. 8", czyli "prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego")? - Dokładnie tak. Zakaz dyskryminacji występuje właśnie w art. 14 konwencji. Wskazane są tam takie motywy dyskryminacji jak: płeć, rasa, kolor skóry, język, przekonania polityczne, i inne... Ale dotyczy tylko obszaru praw bezpośrednio chronionych konwencją. W tym przypadku prawa do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego z art. 8 konwencji. ...a trybunał dopowiedział sobie, że takim powodem może być również tzw. orientacja seksualna? - Tak, bowiem ten "katalog" ma charakter otwarty. Daje więc nieograniczone możliwości jego kształtowania trybunałowi. Orientacja seksualna jest właśnie takim przykładem, bo nie figuruje wymieniona wprost w katalogu przesłanek (przyczyn). Ale są w orzecznictwie dodawane też nowe powody, np. wiek. Z orzeczenia trybunału wynika więc, że odmówienie homoseksualistom adopcji dziecka to ma być przejaw dyskryminacji. A zatem trybunał pozwolił sobie na faktyczne stanowienie prawa, kto może adoptować dzieci? - Generalnie oceniam ten wyrok negatywnie, ponieważ jest to jeden z przejawów tego, czego od pewnego czasu dokonują sądy międzynarodowe, zwłaszcza trybunał w Strasburgu i Europejski Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu, mianowicie usiłowania wpływania na tworzenie prawa poprzez swoje dość agresywne i rozszerzające orzecznictwo. Akurat Europejska Konwencja Praw Człowieka jest bardzo prostym dokumentem. Jednak kierunek orzecznictwa w tej dziedzinie jest nadawany przez trybunał. Od końca lat 70. można obserwować coraz bardziej ewoluujące orzeczenia tej instytucji. Zaczęła ona już nie tylko wydawać orzeczenia co do zgodności prawa krajowego ze wspomnianą konwencją, czyli oceniać konkretne przypadki, ale wręcz tworzyć politykę interpretacyjną, inicjującą zmiany w życiu społecznym. Tak nie powinno być. To rozwój społeczny może zmieniać kierunki interpretacji prawa, a nie odwrotnie. Więc trybunał sięga wyraźnie po władzę nad tworzeniem prawa, i to takiego, które jednym werdyktem będzie można narzucić wszystkim krajom na Starym Kontynencie? - Widać rzeczywiście, że zmienia się jego rola. Jeszcze w latach 70. trybunał rozumiał małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, ale już od 2000 r. małżeństwo jest rozumiane znacznie "szerzej", uznając np. medyczną zmianę płci. Dlatego należy postawić wyraźne granice orzecznictwa trybunału, który ocenia zgodność prawa krajowego ze wspomnianą konwencją, ale zbyt daleko idzie w interpretacji zapisów tej konwencji. Skoro trybunał jest strażnikiem praw zawartych w EKPCz, a przyjął orzeczenie, o którym rozmawiamy, to oznacza, że konwencja nie zapewnia respektowania praw dzieci? Eksperci zwracają uwagę, że wychowywanie ich przez związki homoseksualne ma niszczący wpływ na dziecięcą psychikę. - W konwencji nie ma praw dzieci jako takich. Dotyczą one człowieka bez rozróżniania wieku. Natomiast trzeba pamiętać, że trybunał rozstrzygając, nie wychodzi poza zakres danej skargi. Czyli ktoś w imieniu dziecka mógłby złożyć skargę na decyzję o takiej adopcji? - Tak, choć oczywiście byłaby trudność, bo musiałaby to być osoba posiadająca pewne prawa (w tym przypadku państwo francuskie) i zaskarżyć ją w oparciu o prawa gwarantowane w EKPCz, np. do bezpieczeństwa osobistego. Trzeba byłoby wskazać na konkretny przypadek złamania prawa tego dziecka chronionego konwencją w związku z taką adopcją. Prawa dzieci, szczególnie dzieci nienarodzonych, w orzecznictwie trybunału są traktowane dosyć specyficznie. Można wręcz wykazać niekonsekwencję trybunału przy orzekaniu o przypadkach dotyczących aborcji. W takich sprawach bowiem sędziowie nie traktują płodu jako człowieka. Właśnie. W takich sytuacjach o prawo do życia takich dzieci nie ma kto się upomnieć w świetle procedur? - Generalnie konwencja jest sformułowana suchym językiem, i to trybunał interpretuje jej zapisy. Jednak komentując wyrok trybunału, ks. prof. Paweł Bortkiewicz stwierdził, że jest on niezgodny z podstawowymi prawami człowieka. Może więc można wykazać niekonsekwencje w interpretacji EKPCz przez sędziów ze Strasburga? - Ksiądz profesor miał zapewne na myśli prawo naturalne, będące odbiciem ludzkiej moralności, Dekalogu. Z tego punktu widzenia zgadzam się z jego opinią. Trybunał wydaje wyroki biorąc pod uwagę jedynie EKPCz, a mógłby przy interpretacji tych przepisów kierować się właśnie prawem naturalnym. Jednak orzecznictwo trybunału, a także nasza cywilizacja odchodzi od kierowania się prawem naturalnym w interpretacji przepisów prawa stanowionego. Ale przecież jest jeszcze Powszechna Deklaracja Praw Człowieka, która jest swoistą kodyfikacją prawa naturalnego? - Deklaracja ta jest ogólnym dokumentem politycznym, prawnie niewiążącym. Nie ma bezpośredniego wpływu na Europejską Konwencję Praw Człowieka. Nie są nią też związani sędziowie ETPCz. Poza tym konwencja jest prawem regionalnym, ma charakter bardziej szczegółowy i ma pierwszeństwo przed normami powszechnymi, światowymi. Stąd rozbieżności w interpretowaniu prawa - także wśród sędziów trybunału w Strasburgu? Omawiany wyrok orzekło dziesięciu sędziów, ale aż siedmiu ich kolegów było przeciwnego zdania? - Na pewno. Pokazuje to również, jak dużą swobodę interpretacji ma trybunał. Czy nie za dużą? - Coraz częściej spotykam werdykty sędziów, z którymi nie zgadzam się, i to nie tylko z powodów poglądów moralnych, ale po prostu także ze względu na coraz częstsze błędy formalne. Osobiście uważam, że nadszedł czas, aby zastanowić się nad reformą funkcjonowania Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ale także Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu. Oba z biegiem czasu rozszerzają swoje uprawnienia. Odchodzą od zwykłego orzekania, a zaczynają poprzez orzecznictwo kształtować kierunek rozwoju społeczeństwa europejskiego. W pewnym zakresie jest to proces naturalny, ale dzieje się kosztem uprawnień państw, które te trybunały powołały. To państwa powinny zadbać o to, żeby ich obywatele nie tracili w ten sposób kompetencji, w określaniu tego, jak chcą żyć. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-02-01
Autor: wa