Przejdź do treści
Przejdź do stopki

To nie był profesor Wilczur

Treść

Matka oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci 5-letniego Przemka


- Zamiast leczyć synka u specjalistów, korzystała z usług nowosądeckiego znachora. On jej wmówił, że obrzęki mają być, bo wtedy choroba z dziecka wychodzi - mówią anonimowo oburzeni sąsiedzi. Czy mają rację? - nie wiadomo. Kobieta zaprzecza. Pewne jest na razie tylko to, że 5-letni Przemek nie żyje, a jego matce prokuratura przedstawiła zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci.



1 listopada lekarz pogotowia ratunkowego stwierdził zgon chłopca w jego domu w Łukowicy. Pracownicy Zakładu Medycyny Sądowej nie mieli wątpliwości - do śmierci dziecka doprowadziło zaniechanie leczenia.

To można było wyleczyć

Chłopiec trafił do limanowskiego szpitala we wrześniu 2005 roku z zapaleniem płuc. Był alergikiem. Lekarze wykryli u niego także zespół nerczycowy, czyli uszkodzenie nerek, polegające na zwiększeniu przepuszczalności białka. - Traciło białko w organiźmie, na skutek czego dochodziło do obrzęków i przesięków - mówi lekarz z limanowskiego szpitala. - W dzisiejszych czasach to wszystko oczywiście można leczyć. Niewydolność nerek kończy się dializą lub przeszczepami, brak leczenia jednak - śmiercią.

Po pobycie w szpitalu Przemek zaczął normalnie funkcjonować, był przez matkę wożony do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu na kontrole u specjalisty nefrologa. Kobieta dostała również wskazówki, jak postępować w przypadku nawrotu choroby.

Ostatnia wizyta

5 lipca 2006 roku Przemek był badany przez lekarza po raz ostatni. Potem - jak wynika z ustaleń śledztwa - choć nastąpił nawrót choroby jego matka do specjalisty już się nie zgłosiła. Kobieta twierdzi co prawda, że była na kontroli we wrześniu, lecz ani lekarz ani dokumentacja tego nie potwierdzają. Przemka poddawano tylko badaniom moczu, które wykazywały zastraszające tempo wzrostu ilości białka.

1 listopada...

Od września chłopiec przestał już chodzić do przedszkola, był cały opuchnięty. 1 listopada mówił, że jest bardzo senny. Ok. godz. 15 położył się do łóżka, a cztery godziny później już nie żył. Wezwane przez matkę pogotowie nie zdołało pomóc. Ojca w tym czasie nie było w domu, pracuje on za granicą.

Prokurator oskarża

Przeprowadzono sekcję zwłok, zabezpieczoną dokumentację ze szpitali, kliniki nefrologii i ośrodka zdrowia przesłano do Zakładu Medycyny Sądowej Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach.

- Biegli Zakładu Medycyny Sądowej stwierdzili, że matka poprzez zaniechanie leczenia u lekarzy, doprowadziła do wystąpienia niewydolności wielonarządowej dziecka, a następnie jego zgonu - mówi Janina Tomasik, prokurator rejonowy w Limanowej. - Zostały przedstawione jej zarzuty nieumyślnego spowodowania zgonu dziecka, poprzez zaniechanie leczenia, do czego kobieta się nie przyznaje. Według artykułu 155 Kodeksu Karnego grozi jej do 5 lat więzienia.

Tajemnica sądeckiego znachora

Sąsiedzi kobiety uważają, że korzystała ona z usług słynnego znachora z Nowego Sącza. Twierdzą, że był on często widywany w domu rodzinnym Przemka. Oskarżona tłumaczy, że rzeczywiście, odwiedzał ich, ale przyjeżdżał leczyć nie syna, a jego babcię. Sąsiedzi jednak w tę wersję nie wierzą. Mówią, że mężczyzna był nawet obecny podczas oględzin w domu dokonywanych przez policję, a w dni poprzedzające śmierć dziecka urywały się do niego telefony. - On jej mówił, że obrzęki mają być, bo wtedy choroba z dziecka wychodzi... - zeznają.

(TOP), "Dziennik Polski" 2007-05-25



Autor: ea