To nie był bunt, ale prokuratorski spisek
Treść
Zdaniem prokurator Elżbiety Janickiej, przed wyborami w październiku 2007 r. było jeszcze za wcześnie, aby postawić zarzuty osobom związanym z korupcją w Centralnym Ośrodku Sportu, w tym ówczesnemu ministrowi sportu Tomaszowi Lipcowi. Bunt prokuratorów i wynikająca z niego rezygnacja Janickiej z funkcji szefa warszawskiej prokuratury okręgowej był, według niej, "spiskiem prokuratorów" i wynikał z niskich pobudek, takich jak zawiść. Prokurator Elżbieta Janicka zeznała przed sejmową komisją śledczą, że nie nadzorowała sprawy COS i ministra Lipca, gdyż zajmowała się innymi, bardziej złożonymi sprawami, takimi jak postępowanie w sprawie doktora Mirosława G. czy przecieków w śledztwie dotyczącym korupcji w ministerstwie rolnictwa. Chodziło o zatrzymanie byłego ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka, szefa PZU Jaromira Netzla czy szefa policji Konrada Kornatowskiego. Janicka powiedziała też, że nie była informowana na bieżąco o postępowaniu przeciwko ministrowi sportu prowadzonym w jej prokuraturze. Była szefowa warszawskiej prokuratury okręgowej stwierdziła, że prawdopodobne jest to, iż w październiku 2007 roku było jeszcze zbyt wcześnie, aby postawić zarzuty ministrowi sportu. Jak zastrzegła Janicka, jej ocena oparta jest nie na podstawie czytania zgromadzonych akt sprawy, tylko m.in. na tym, iż przesłuchania prowadzono w sierpniu i we wrześniu i potrzebny był jeszcze czas do ich zweryfikowania. Odnosząc się do pytań posła Sebastiana Karpiniuka (PO) i zeznań złożonych przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego, powiedziała, że o powody przekładania przez prokuraturę wydania decyzji o zatrzymaniu Tomasza Lipca należy pytać prokuratorów Cezarego Przasnka i Ryszarda Pęgala, nadzorujących to postępowanie. Janicka przyznała poza tym, że była informowana o "paraliżu decyzyjnym w prokuraturze", o czym mówił przed komisją we wtorek Mariusz Kamiński. I dlatego poprosiła o przedstawienie analizy sprawy przez podległych jej prokuratorów. - Jeśli prokuratorzy zwlekali ze sformułowaniem zarzutów, to dlatego, że analizowali materiał - powiedziała. Jej zdaniem, współpraca z CBA była bardzo dobra, a w praktyce postępowania często bywa tak, że policja czy inni funkcjonariusze dążą do jak najszybszego postawienia zarzutów przy ostrożności prokuratorów. Posłów szczególnie interesowały odpowiedzi Elżbiety Janickiej na zarzuty, które pojawiły się w mediach, jakoby miała blokować zatrzymanie Lipca, i dotyczące gróźb, które miała wypowiedzieć do podległych prokuratorów: "Jeśli dojdzie do zatrzymania Lipca, to was puknę". Prokurator powiedziała, że takie słowa zostały co prawda użyte, ale w innym kontekście. Chodziło o to, że miała pretensje do podwładnych, iż o zatrzymaniach innych osób, w zupełnie innej sprawie, dowiedziała się z mediów, a nie od nich. I dlatego zażądała, żeby w przyszłości mogła dowiadywać się o zatrzymaniach od prokuratorów, a nie z mediów. Powiedziała też wtedy żartem: "Możecie zatrzymać nawet diabła rogatego, ale muszę o tym wiedzieć, bo jak nie, to was puknę w głowę". Janicka stwierdziła też, że nigdy nie widziała notatki, jaką po spotkaniu z nią miał sporządzić prokurator Przasnek, a z której miało wynikać, iż chciała przełożenia terminu zatrzymania Lipca na czas po wyborach. Dodała, że jeśli Przasnek nie zgadzał się z jej zdaniem, miał do wykorzystania drogę służbową, a z niej nie skorzystał. - Dlaczego nikt nie zajmie się tym, że Przesnek nic z tym nie zrobił? - pytała Janicka. Jej zdaniem, naciski w prokuraturze nie są możliwe, gdyż przepisy ustawy o prokuraturze pozwalają śledczemu żądać od przełożonego wydania polecenia na piśmie w sprawie, z którą się nie zgadza. I jest to wystarczającą ochroną przed naciskami. Elżbieta Janicka podkreśliła, że prokuratorzy, którzy "rzucili kwitami", rezygnując z funkcji w prokuraturze okręgowej, zawarli przeciwko niej spisek. Zwróciła uwagę, iż ich rezygnacja, nazwana potem przez media "buntem w prokuraturze", nieprzypadkowo nastąpiła tydzień po wyborach - 29 października 2007 r., gdyż prokuratorzy czekali na publikacje prasowe oskarżające ją o wstrzymanie decyzji o zatrzymaniu byłego ministra sportu. Działali więc z niskich pobudek, a - zdaniem Janickiej - była to m.in. zawiść środowiska z powodu objęcia przez nią stanowiska prokuratora okręgowego. O innych pobudkach obiecała opowiedzieć posłom tylko na tajnym posiedzeniu komisji. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-06-19
Autor: wa