Siatkarki bliżej igrzysk
Treść
Takie mecze potrafią zbudować, dodać wiary w siebie, być początkiem czegoś wspaniałego. Polskie siatkarki po środowym zwycięstwie nad Niemkami uczyniły poważny krok w stronę Pekinu, udowadniając wszystkim wokół i sobie samym, iż stać je naprawdę na dużo. Za "Złotkami", walczącymi w Halle o olimpijskie paszporty, dwa trudne pojedynki z wymagającymi rywalami - Holandią i Niemcami. Oba zwycięskie, dobre, budujące. Szczególnie w pamięci zapisało się to drugie starcie, chwilami niezwykłe, o kapitalnym scenariuszu. Bo czy po trzecim secie, przegranym do 14 (w meczu było wówczas 1:2) można było jeszcze wierzyć, że szala się przechyli? Na szczęście tej wiary nie straciły nasze panie. - Z Niemkami nigdy nie grało nam się łatwo, zawsze musiałyśmy walczyć od początku do końca. Ten mecz kosztował nas mnóstwo sił, nie brakowało w nim momentów, w których trzeba się było przełamać, bo nie szło. Choć poziom mógł nie każdemu się podobać, jestem dumna z zespołu, bo zagrałyśmy z całym sercem piękną siatkówkę, bo zagrałyśmy ją razem - mówiła po spotkaniu Katarzyna Skowrońska-Dolata. Najwięcej powodów do satysfakcji miała Anna Podolec, która pojawiła się na parkiecie w trudnym momencie czwartego seta i stała się naszą bohaterką. W tie-breaku zdobyła aż osiem punktów, w tym pięć z zagrywki. Niesamowite. - Co czułam, gdy stałam na zagrywce? Myślałam tylko, by jej nie zepsuć, bo decydują się losy meczu. Czasami jak idzie, to idzie. Cieszę się, że pomogłam zespołowi - skomentowała. Skromnie. Dziś "Złotka" zagrają z Turczynkami w ostatnim meczu fazy grupowej, jutro w półfinale, w niedzielę w finale. Taki jest plan, takie jest marzenie. I jeszcze jedno - ważne, aby ten finał był zwycięski. Tylko taki scenariusz zagwarantuje paszporty do Pekinu. Pisk "Nasz Dziennik" 2008-01-18
Autor: wa