Równać do klasy Boruca
Treść
Gdyby w polskiej drużynie grało jedenastu Arturów Boruców - pewnie walczyłaby o medale mistrzostw Europy. Tak jednak oczywiście nie było, podobnie jak nie było sukcesów i wyników na miarę oczekiwań. Polacy w turnieju zawiedli i niewykluczone, iż kilku z nich już nigdy nie pojawi się w narodowej drużynie. Nadchodzi czas zmiany pokoleniowej, tylko czy mamy godnych i dających nadzieję następców? Euzebiusz Smolarek w eliminacjach do Euro strzelał bramkę za bramką, imponował swą postawą, i to niezależnie od tego, czy naprzeciw niego stali Kazachowie czy Portugalczycy. Jacek Krzynówek prowadził grę drużyny w niemal każdym meczu, szczególnie w kluczowych, zdobywał ważne gole, nie obawiając się ryzykowanych uderzeń z ponad 30 m (w ten sposób uratował punkt w wyjazdowym starciu z podopiecznymi Luiza Felipe Scolariego). Maciej Żurawski, Mariusz Lewandowski i Paweł Golański potrafili przyćmić wielkie portugalskie gwiazdy. Wszyscy oni jechali na mistrzostwa z nadziejami i dużymi oczekiwaniami. Mieli się sportowo zrealizować, pokazać, że Polak potrafi. Rzeczywistość okazała się brutalna. W każdym meczu upadał mit liderów, z niedowierzaniem patrzyliśmy, jak grają nasi piłkarze, bezlitośnie ogrywani przez rywali z Niemiec, Austrii i Chorwacji. Jedynym, który zawsze i za każdym razem prezentował światową formę, był Boruc. Heroicznie zatrzymywał przeciwników, dokonywał w bramce rzeczy niepojętnych i gdyby nie on, to zamiast czterech pewnie stracilibyśmy 12 bramek. Koledzy z linii defensywnych zadbali, by as Celticu Glasgow mógł błysnąć i zapracować na transfer do mocniejszego klubu, ale przecież nie tego oczekiwaliśmy. Nasz bramkarz nie zawiódł - to pewne. Bronił doskonale, pewnie, praktycznie się nie mylił, przy golach nie miał szans. Był w formie godnej wielkiego turnieju, i niestety tylko on. Roger Guerreiro? Na tle pozostałych kadrowiczów prezentował się więcej niż dobrze, acz czy dlatego, że sam jest takim wirtuozem, czy też oni przeciętniakami to już inna sprawa. Brazylijczyk z polskim paszportem pokazał świetne wyszkolenie techniczne, nie bał się indywidualnych pojedynków, potrafił nieszablonowym podaniem uruchomić kolegę, grał dla drużyny, wreszcie strzelił jedyną dla Polski bramkę na mistrzostwach. Ze spalonego, ale uznaną. Zwrócił uwagę niezłych europejskich klubów i pewnie wkrótce opuści Warszawę. Tylko czy ktoś da za niego - jak chcą tego działacze Legii - 5 milionów euro? Wątpliwe. Dość przyzwoicie wypadł Dariusz Dudka. Nie olśniewał, specjalnie nie błyszczał, ale był solidny i konsekwentny. Dużo walczył, dużo biegał, dużo podawał i próbował strzelać. Na tyle, by niedługo zmienić barwy klubowe. W Wiśle już zapewne nie zagra, a najpewniej wybierze kierunek włoski. Cena - 3 miliony euro. Realna. I tak naprawdę w tym momencie można zakończyć listę piłkarzy, którzy mimo wszystko nie muszą traktować mistrzostw jako osobistej klęski. Pozostali zawiedli, jedni bardziej, drudzy mniej, i nie mógł dziwić ich stan psychiczny po porażce z Chorwacją. No, może jeszcze trochę ciepłych słów można powiedzieć o Wojciechu Łobodzińskim, który przeciw Niemcom szarpał ambitnie po prawej stronie i raz za razem dogrywał piłki kolegom, można zwrócić uwagę na solidność Michała Żewłakowa, który generalnie ustrzegł się kompromitujących błędów, można pochwalić za serce i ambicję Marka Saganowskiego, ale to wszystko. Rozczarowali przede wszystkim ci, którzy mieli być motorem napędowym zespołu. Smolarek miotał się bezradnie po boisku, praktycznie nie podjął walki, tylko w meczu z Chorwacją, gdy wszedł w końcówce z ławki rezerwowych, przynajmniej pokazał kilka groźnych akcji - poza tym grał tak, jakby go w ogóle nie było. Krzynówek? Klapa kompletna, jeszcze nigdy nie popełniał w drużynie tak prostych technicznych błędów, nie miał tak wielu fatalnych zagrań ze stałych fragmentów gry. W trzech pojedynkach oddał jeden groźny strzał. Sobą nie był Lewandowski, a raczej przypominał siebie sprzed lat, gdy wszyscy dziwili się, jak to możliwe, że otrzymuje powołania do kadry. W trzech meczach popełnił tyle strat, co chyba w całych eliminacjach. Żurawski? Jedna połowa, kontuzja, kilka złośliwości pod adresem dziennikarzy, i tyle. Co jednak powiedzieć o obrońcach (może z wyjątkiem Żewłakowa), którzy w każdym pojedynku grali tak, że Beenhakker chciał zapaść się pod ziemię ze wstydu i złości? Mariusz Jop, Jacek Bąk, Marcin Wasilewski i Golański byli dwa razy wolniejsi od napastników rywali, przegrywali z nimi pojedynki, a nawet sami (jak Golański) wypracowywali im strzeleckie sytuacje. We wrześniu Polacy rozpoczną walkę o awans do mundialu w RPA i zapewne stanie do niej inna drużyna. Czas Bąka, Żurawskiego, Krzynówka, Jopa, a nawet Wasilewskiego i Saganowskiego mija. Część z nich ma już swoje lata na karku, część już nie potrafi (część nie potrafiła w ogóle) wznieść się ponad przeciętność i minimalizm, żaden nie daje nadziei, iż jeszcze podciągnie grę naszej drużyny. Leo Beenhakker musi szukać zastępców, i nie będzie to łatwe. Niestety, wydaje się, że obecne młode pokolenie nie dorównuje jeszcze Krzynówkowi, Żurawskiemu i Bąkowi z ich najlepszych lat, nie ma na koncie podobnych indywidualnych osiągnięć jak oni. Przecież Krzynówek szalał kiedyś w Lidze Mistrzów, Bąk był jednym z czołowych obrońców ligi francuskiej, a Żurawski doprowadzał do rozpaczy bramkarzy Parmy, Schalke, Interu i Lazio. Dzisiejsi dwudziestokilkulatkowie, którzy zapewne utworzą trzon przyszłej narodowej drużyny, grają albo w lidze polskiej, albo w przeciętnych klubach zachodnich bądź rosyjskich, gdzie i tak nie zawsze mają miejsce w składzie. Czy wytrzymają presję, zniosą ciężar oczekiwań i wymagań? Muszą, nie będą mieli wyjścia - tylko nie wiemy, z jakim rezultatem. Paweł Brożek, Radosław Majewski, Dawid Janczyk, Szymon Pawłowski, Grzegorz Bartczak, Marcin Kikut czy Przemysław Kaźmierczak to przyszłość naszej kadry. Leo będzie tworzył ją od nowa, i oby ta trudna misja mu się powiodła. Oby potrafił znaleźć wartościowych piłkarzy na każdą pozycję, oby pozostali równali klasę do bramkarzy. Na tej pozycji, niestety tylko na tej, o brak klasowych graczy nie musimy się bowiem martwić. Artur Boruc, Łukasz Fabiański, Tomasz Kuszczak, Wojciech Szczęsny, Arkadiusz Malarz - Beenhakker ma w kim wybierać... Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-06-20
Autor: wa