Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rosjanie prowokują

Treść

Rosyjski intruz miał wyłączony transponder pozwalający radarom na rozpoznanie samolotu (FOT. M. BORAWSKI)
Rosyjski samolot wojskowy prawie zderzył się z cywilną maszyną lecącą do Polski

Do zdarzenia doszło około południa w przestrzeni międzynarodowej pomiędzy południowym wybrzeżem Szwecji a duńską wyspą Bornholm. Wojskowe radary stwierdziły, że lecący z Kopenhagi samolot pasażerski znajduje się na kursie kolizyjnym z małym „obcym samolotem wojskowym”. W sobotę szwedzki minister obrony Peter Hultqvist potwierdził, że łamiąca zasady ruchu lotniczego maszyna należy do Rosji.

Według gazety „Dagens Nyheter”, cywilny samolot wykonywał rejs SK 1755 linii SAS (Scandinavian) do Poznania. Jeśli tak, to do incydentu musiało dojść około godziny 11.20, a samolot to CRJ 200 linii Cimber (pracującej dla SAS). – To mogło się zakończyć naprawdę źle. Powiedziałbym, że to bardzo głupie, że samolot tego rodzaju wybrał drogę w mocno uczęszczanym obszarze przestrzeni powietrznej – stwierdził dowódca szwedzkich sił powietrznych gen. Micael Bydén. Maszynę wykryła wojskowa kontrola lotów w miejscowości Luleå. – Nagle samolot wojskowy wykonał ostry zakręt i zrozumiałem, że za minutę może dojść do kolizji z samolotem pasażerskim – szwedzkie media cytują kontrolera Daniela Josefssona.

Cywilna maszyna dostała w związku z tym polecenie zmiany kursu. Oficjalnie nikt nie podaje, o jaki rejs chodziło ani żadnych szczegółów, ale szwedzkie media na podstawie zapisów korespondencji radiowej zorientowały się, że właśnie SK 1755 po poleceniu zajęcia wysokości 25 tys. stóp (7,6 km) nagle kazano zejść do 22 tys. stóp (6,7 km), co trudno wyjaśnić samymi zasadami ruchu powietrznego.

W piątek w kierunku niezidentyfikowanego obiektu wyleciały szwedzkie i duńskie myśliwce, które stwierdziły, że mają do czynienia z rosyjskim samolotem wojskowym. Potwierdziły też, jakiego jest typu, ale nie ujawniono tej informacji. Pochodzenie państwowe maszyny było przez dłuższy czas trzymane w tajemnicy, dopóki nie podał go minister Hultqvist. Identyfikację tę potwierdziły także siły powietrzne Danii. – To jest poważne, nieodpowiednie i niebezpieczne – ocenił zachowanie Rosjan szef szwedzkiego resortu obrony. Zaprzeczył wcześniejszym doniesieniom, jakoby do incydentu miało dojść w przestrzeni powietrznej jego kraju, ale musiało to być bardzo blisko.

Intruz miał wyłączony transponder. To urządzenie pozwalające radarom na rozpoznanie samolotu. Jeśli aparat jest włączony i prawidłowo ustawiony, na ekranach w centrach kierowania ruchem obok plamki echa radiowego maszyny pojawia się numer, tzw. kod transpondera, który został nadany maszynie podczas zatwierdzenia planu lotu. Jest on jawny i dostępny dla wszystkich służb lotniczych. Samolot bez transpondera jest traktowany oczywiście jako zagrożenie dla bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli dodatkowo nie udaje się z nim porozumieć drogą radiową. Z drugiej strony dopóki nie naruszy przestrzeni powietrznej jakiegoś kraju, nie ma jak mu przeszkodzić. Korzystają z tego rosyjskie samoloty wojskowe, które latają nad okalającymi Europę morzami i nad Atlantykiem, a żeby tam dotrzeć, szukają sobie drogi pomiędzy powietrznymi granicami – nad Bałtykiem i duńskimi cieśninami lub wokół Norwegii. Rosjanie często prowokują obronę powietrzną NATO i państw neutralnych (Szwecji, Finlandii lub Irlandii), biorąc kurs w kierunku ich terytoriów lub przelatując bardzo blisko. Sporadycznie dochodzi do drobnych naruszeń.

Wczoraj rzecznik rosyjskiego ministerstwa obrony gen. Igor Konaszenkow potwierdził, że rosyjski samolot wojskowy poruszał się tego dnia nad Bałtykiem, ale miał „ściśle przestrzegać wszelkich zasad ruchu powietrznego” i znajdował się 70 km od samolotu pasażerskiego. Zarzucił przy tym lotnictwu NATO, że ilość lotów w pobliżu granic Rosji samolotów Sojuszu wzrosła trzykrotnie. To prawda, bo w związku z agresją Rosji na Ukrainie wzmocniono obsadę misji Baltic Air Policing nad krajami bałtyckimi.

Według sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, w tym roku liczba przechwyceń rosyjskich samolotów w Europie przez maszyny Sojuszu jest już o połowę większa niż w całym 2013. Łącznie w 2014 r. wykryto i przechwycono ponad 400 rosyjskich maszyn. Są to często samoloty szpiegowskie, a także przenoszące broń jądrową strategiczne bombowce.

Szwedzka agencja wywiadu FRA twierdzi, że w ostatnim czasie rosyjskie lotnictwo jest „o wiele bardziej agresywne” i zachowuje się „niespotykanie prowokacyjnie”. Agencja opublikowała nawet w październiku wykonane przez własny samolot wywiadowczy zdjęcie rosyjskiego myśliwca Su-27 z odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów. Najczęściej przelatują tylko bardzo blisko powietrznych granic skandynawskiego kraju lub biorą kurs sugerujący zamiar wlecenia i w ostatniej chwili skręcają. Ale we wrześniu rosyjski bombowiec strategiczny Su-24 wleciał na 30 sekund do szwedzkiej przestrzeni, na kilometr w głąb granicy wyspy Olandia.

Generał Bydén uważa, że piątkowy incydent nie był tak poważny jak w marcu, kiedy rosyjski samolot z wyłączonymi transponderami (Ił-20M) przeleciał zaledwie 100 metrów od pasażerskiego Boeinga 737. Wówczas także chodziło o maszynę SAS lecącą z Kopenhagi. W październiku doszło też do przekroczenia szwedzkiej granicy morskiej, wykryto obecność małego okrętu podwodnego „niezidentyfikowanego” pochodzenia w pobliżu Sztokholmu.

Piotr Falkowski
Nasz Dziennik, 15 grudnia 2014

Autor: mj