Rolnicy na rondzie
Treść
Sadownicy blokowali wczoraj ruch na rondzie w Mszczonowie na Mazowszu. To protest przeciwko bardzo niskim unijnym rekompensatom za straty spowodowane przez rosyjskie embargo.
Rolnicy o 9.00 stanęli na rondzie na obwodnicy miasta u zbiegu dróg krajowych nr 8 i 50 i przez kilka godzin blokowali ruch. Policja już wcześniej zorganizowała objazdy samochodów osobowych i ciężarowych przez Mszczonów. Sadownicy uznali, że taki protest będzie najlepszym sposobem na zwrócenie uwagi Komisji Europejskiej na problemy ekonomiczne, jakie mają w związku z embargiem ogłoszonym w sierpniu przez Rosję na import owoców i warzyw z UE. Największe straty ponieśli jednak polscy sadownicy, a zwłaszcza producenci jabłek. Do Rosji wywoziliśmy w ostatnich latach 600-700 tys. ton jabłek rocznie, ale teraz na Wschód nie może wyjechać żaden tir z towarem. W efekcie rośnie podaż owoców na krajowym rynku. To zaś powoduje spadek cen i pogorszenie opłacalności uprawy sadów. – Kilogram jabłek deserowych kosztuje około 50 groszy, podczas gdy koszty produkcji są co najmniej dwa razy wyższe – mówi „Naszemu Dziennikowi” poseł Mirosław Maliszewski (PSL), prezes Związku Sadowników RP. – Spadają też ceny jabłek przemysłowych, których kilogram kosztuje 10 groszy, a w niektórych punktach skupu nawet mniej, podczas gdy próg opłacalności produkcji to 30-35 groszy –dodaje Maliszewski. Tak tanie owoce dla przetwórstwa były ostatni raz kilkanaście lat temu, wtedy jednak koszty ponoszone przez sadowników były o wiele niższe niż teraz. Ale te ceny są i tak wyższe niż unijne rekompensaty, które byłyby wypłacane w przypadku przekazania jabłek za darmo organizacjom charytatywnym. Z tego powodu sadownicy masowo rezygnują z ubiegania się o taką pomoc.
Rolnicy nie mieli złudzeń, że ich wczorajsza akcja zmieni nastawienie KE. Dlatego nie wykluczają kolejnych podobnych blokad, ale nie zdecydowali jeszcze, gdzie mogą się one ewentualnie odbyć. Jeśli i to nie pomoże, wówczas protest zostanie przeniesiony do Brukseli. – Załadujemy ciągniki na te tiry, które stoją na parkingach, zamiast jeździć do Rosji, i pojedziemy do Brukseli. Być może potrzebna jest jakaś spektakularna akcja, aby unijni urzędnicy pochylili się nad naszymi problemami – stwierdza Maliszewski. Jego zdaniem, trzeba brać przykład z zachodnich farmerów, którzy nieraz już organizowali duże protesty przed siedzibami KE i Parlamentu Europejskiego i często udawało im się w ten sposób zmusić Brukselę do działania.
Na razie UE nie ma strategii, która służyłaby ochronie rolnictwa przed skutkami embarga. Wynika to z braku zgody między państwami Unii, które nie mogą się porozumieć odnośnie do kolejnych działań w tej kwestii. Minister rolnictwa Marek Sawicki powiedział po spotkaniu szefów resortów rolnictwa krajów członkowskich w Luksemburgu, że nie ma zgody wśród państw, jakie działania i środki trzeba uruchomić. I rozbieżność jest ogromna. – Powiem szczerze, mając ponadsiedmioletnie doświadczenie [w unijnych negocjacjach], takiej rozbieżności nie widziałem – powiedział Sawicki. I chodzi nie tylko o rynek owoców i warzyw. Polska uważa, że UE powinna też w jakiś sposób wesprzeć przetwórców mleka, wprowadzając choćby dopłaty eksportowe. Popierają to również inne kraje nadbałtyckie, które eksportowały do Rosji spore ilości serów, jogurtów, twarogów i innych wyrobów mlecznych. Ale już państwa zachodniej części kontynentu takiej potrzeby nie widzą, bo oni ponoszą stosunkowo nieduże straty z powodu embarga. Minister Sawicki ma jednak nadzieję, że podczas kolejnych spotkań w gronie ministrów i ekspertów uda się wypracować rozwiązania, które spowodują zwiększenie przez KE funduszy na wsparcie rolników i przetwórców dotkniętych przez rosyjskie embargo.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 15 października 2014
Autor: mj