Rachunek za życie
Treść
Szpital Specjalistyczny im. Świętej Rodziny ma zapłacić 70 tys. zł kary, bo jego dyrektor prof. Bogdan Chazan nie chciał zabić nienarodzonego dziecka. Profesor otrzyma więc w zasadzie rachunek za to, że uratował ludzkie istnienie. Ale dla Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia nie ma to żadnego znaczenia. Zwróćmy uwagę, że rzadko się zdarza, aby na jeden szpital były nasyłane tak drobiazgowe kontrole, które wchodziły zresztą do placówki z góry przyjętą tezą: dyrektor jest winny i trzeba to „tylko” udowodnić. Tak więc szpital i lekarz są ścigani, napiętnowani za to, że dziecko się urodziło, a nie zostało uśmiercone.
Ta sprawa – tego możemy być pewni – będzie tylko przygrywką do kolejnych kampanii medialnych skierowanych przeciwko prof. Chazanowi i Szpitalowi Świętej Rodziny, ale też innym osobom i środowiskom broniącym życia dzieci nienarodzonych. Profesor nieraz już podpadł lobby proaborcyjnemu, które jest bardzo wpływowe. Lewica walczy o zmianę polskiego prawa, Konstytucji. Żąda całkowitego zniesienia prawnej ochrony, jaką (niestety nie w pełni) mają dzieci w prenatalnej fazie rozwoju oraz wprowadzenia aborcji na życzenie. Ale takie osoby jak prof. Chazan przeszkadzają aborcyjnemu lobby w przeprowadzeniu jego projektów. Stąd próby ich zniszczenia przy pomocy medialnej nagonki.
Znamienne, że „siły postępu” posługują się manipulacją, przyprawiając obrońcom życia gębę „wrogów kobiet”. Tak samo jest przedstawiany dyrektor Bogdan Chazan. Z tego powodu z wielu stron słyszymy też apele do prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, aby odwołała go ze stanowiska dyrektora szpitala. Swoją drogą ciekawe, jak zachowa się w tej sytuacji pani prezydent, która często przecież opowiada o znaczeniu, jakie ma dla niej nauka Kościoła katolickiego.
Proszę też zauważyć, że przy okazji sprawy prof. Chazana lewica znowu próbuje nam narzucić jako obowiązującą tezę, że człowiek wierzący, jeśli jest urzędnikiem, czy w tym przypadku lekarzem publicznej służby zdrowia, powinien swoje przekonania zostawić w domu. Tam może być sobie człowiekiem wierzącym, w miejscu pracy – już nie. Ale oczywiście lewacy nawet nie dopuszczają do siebie myśli o tym, że ta sama zasada powinna obowiązywać również ich. Jednak „obrońcy praw kobiet” ani myślą swoich poglądów zostawiać w domu. Chcą je nam wszystkim narzucić. Jak będzie trzeba, to i siłą.
Krzysztof Losz
Nasz Dziennik, 5 lipca 2014
Autor: mj