Przez nagrania promuję polską muzykę
Treść
Z pianistką Elżbietą Tyszecką rozmawia ks. Arkadiusz Jędrasik Jakiś czas temu ukazała się Pani płyta z sonatami skrzypcowymi Stojowskiego i Żeleńskiego. Po niej przyszły kolejne: dzieła na skrzypce i fortepian Tansmana, polskie utwory na flet i fortepian, utwory na altówkę i fortepian Joachima, Brucha i Blocha, a teraz ukazała się Pani płyta solowa z mazurkami Tansmana. Są artyści, którzy nie nagrywają nic przez całe życie, a Pani, w tak krótkim czasie, nagrywa pięć płyt. Skąd taka potrzeba? - W studiu radiowym znalazłam się po raz pierwszy jako uczennica średniej szkoły muzycznej i to miejsce zafascynowało mnie do tego stopnia, że przez wiele lat marzyłam o tym, żeby znów się tam znaleźć. Oczywiście starałam się na to zapracować. W tym okresie bardzo dużo czytałam na temat muzyki, lecz przede wszystkim jej słuchałam, gromadziłam nuty i stale powiększałam swój repertuar. W ciągu dziesięciu lat udało mi się nagrać trzynaście płyt, spośród których osiem szczęśliwie doczekało się wydania, a reszta czeka na życzliwych i hojnych sponsorów. Skąd czerpie Pani inspiracje do swoich kreacji wykonawczych i siły do nagrań, które przecież absorbują człowieka maksymalnie? - Po prostu bardzo lubię swoją pracę. Uwielbiam atmosferę towarzyszącą nagraniom, ustalanie repertuaru, poszukiwanie materiałów nutowych, zapoznawanie się z sylwetkami kompozytorów i epoką, wreszcie same próby i sesje nagraniowe. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że muzyka nie jest moim podstawowym źródłem utrzymania, bo moim głównym miejscem pracy jest łódzka Szkoła Filmowa. Nagrania są więc odpoczynkiem od przygotowywania zajęć z literatury i teatru, opieki nad pracami magisterskimi, często także scenariuszami i stroną dźwiękową szkolnych filmów. Inspiracje kolejnych płyt są bardzo różne. W przypadku polskich sonat na skrzypce i fortepian była to seria wydawana przez PWM. Interesowała mnie także współpraca z wokalistami, bo w pieśniach fascynuje mnie między innymi wzajemna zależność muzyki i tekstu literackiego. Staram się również o to, by współpracować z muzykami grającymi na różnych instrumentach, aby dobrze poznać ich specyficzne cechy. Dotychczasowe Pani nagrania dotyczyły muzyki kameralnej. Zawsze współpracowała Pani z innym artystą. Jak się Pani czuła w roli solistki? - Uprawianie kameralistyki zaczęło się w moim życiu bardzo późno, ponieważ ta dziedzina muzyki wydawała mi się zbyt trudnym wyzwaniem, musiałam do niej dojrzeć. Nagrywając mazurki Aleksandra Tansmana, czułam się trochę osamotniona, brakowało mi tej drugiej osoby, która zapewnia komfort psychiczny, wspiera w trudnych sytuacjach i jest współodpowiedzialna za nagranie. Sądząc po Pani dotychczasowych dokonaniach, jest Pani zagorzałą orędowniczką polskości w muzyce. Skąd więc to odstępstwo przy realizacji poprzedniej płyty z utworami altówkowymi Joachima, Brucha i Blocha? - Płyta z utworami altówkowymi Joachima, Brucha i Blocha to nie jest jedyne odstępstwo od polskiego repertuaru wśród nagranych przeze mnie płyt. Z Barbarą Trojanowską nagrałyśmy sonaty Veraciniego, Schuberta i Saint-SaĎnsa. Jest przygotowana do wydania płyta, na której prof. Krystyna Korbach prezentuje młodzieńcze pieśni Verdiego. Znając Pani pasję do odkrywania i nagrywania muzyki polskiej, przypuszczam, że ma już Pani kolejne projekty w przygotowaniu. Czy mogłaby Pani uchylić rąbka tajemnicy? - Właśnie ukazała się płyta nagrana z prof. Barbarą Panek i wydana w Acte Préalable, na której znalazły się pieśni Stanisława Moniuszki. Dobierając repertuar, starałyśmy się ułożyć go w ten sposób, by powstał cykl prezentujący portrety kobiece. Czeka na wydanie płyta, na której wraz z prof. Jolantą Bartosiak wykonałyśmy polskie miniatury na altówkę i fortepian. Znalazły się na niej również utwory solowe na altówkę. Są wśród nich prawykonania płytowe. Przed wakacjami zakończyłam pracę nad płytą nagraną z panem Mieczysławem Pawlakiem - muzykiem pracującym w łódzkiej Filharmonii i pedagogiem związanym z Akademią Muzyczną. Znalazły się na niej utwory na obój i fortepian, a ich twórcami byli polscy kompozytorzy z kręgu Nadii Boulanger. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-01-22
Autor: wa