Przerwana debata
Treść
Sejm zdecydował, że do wtorku przerwie drugie czytanie projektu ustawy w sprawie ratyfikacji traktatu reformującego UE. Do tego czasu kluby parlamentarne miałyby wypracować kompromis w sprawie jej brzmienia. Dziś reprezentanci klubów spotkają się z marszałkiem Sejmu, by omówić kształt ustawy. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zagroził, że jego ugrupowanie nie poprze ustawy, jeśli Sejm nie uwzględni poprawki PiS zmierzającej do utrwalenia tego, co już w traktacie się znajduje. Jak się okazało, nawet przyjęcie przez Sejm wniosku Lewicy i Demokratów o natychmiastowe przejście do drugiego czytania ustawy zezwalającej prezydentowi na ratyfikację traktatu lizbońskiego wcale nie przyspieszyło prac nad ustawą. A to za sprawą preambuły, którą do ustawy chce dołączyć PiS, na co nie było zgody pozostałych klubów. Posłowie PO wciąż powtarzają, że nie chcą słyszeć o preambule do ustawy. Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski zaproponował Prawu i Sprawiedliwości, aby treść preambuły zawarło w sejmowej uchwale. W celu omówienia tej sprawy marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zaprosił na dzisiaj do siebie reprezentantów klubów parlamentarnych. Politycy PiS zwracają jednak uwagę, że uchwała, w przeciwieństwie do ustawy, nie ma wiążącej mocy dla rządu. - Propozycja Platformy nie tylko nie zachęca do jej akceptacji, ale umacnia przekonanie, że chodzi o to, abyśmy ratyfikowali nie ten traktat, który był wynegocjowany, lecz taki, który może być szybko zmieniony - mówił Jarosław Kaczyński. A że szybkie zmiany są planowane, przekonuje chociażby uchwała Sejmu z grudnia 2007 roku, która wzywa rząd do odstąpienia od protokołu brytyjskiego, czyli od wynegocjowanego ograniczonego stosowania Karty Praw Podstawowych, a także słowa premiera Donalda Tuska zapowiadającego działania na rzecz przyjęcia Karty w całości. - Karta to naprawdę rozwiązania niebezpieczne, odnoszące się zarówno do sytuacji własnościowej na ziemiach zachodnich i północnych, a także do integralności kulturowej naszego kraju. Karta stwarza także daleko idące podstawy do ingerencji w orzecznictwo naszych sądów, do tworzenia zupełnie innych i niezwiązanych z wolą Narodu Polskiego, z wolą wyrażaną przez organy wybrane przez Naród Polski, interwencji - mówił wczoraj podczas sejmowej debaty Jarosław Kaczyński, podkreślając jednakże, iż nie podważa dobrego wyniku rokowań prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Lizbonie. Według prezesa PiS, tylko zawarcie treści preambuły w ustawie sprawi, że decyzja co do przyjęcia całości postanowień Karty Praw Podstawowych czy ewentualnego odstąpienia od sposobu głosowania na unijnym forum uwzględniającego kompromis z Joaniny będzie bardzo trudna i wymagać będzie szerokiej zgody parlamentu, rządu i prezydenta. Poprawki na uspokojenie Sprawa poprawki PiS na tyle zirytowała polityków innych partii, że prezes PiS postanowił też w inny sposób wyjaśnić motywy działania swojego klubu. - Poprawki PiS zgłoszone do rządowego projektu ustawy o ratyfikacji traktatu z Lizbony mają na celu uspokojenie tej części społeczeństwa, która ma różnego rodzaju wątpliwości, wynikające z przesłanek patriotycznych. W Polsce patriotyzm jest towarem deficytowym i trzeba o tę część społeczeństwa, która jest patriotyczna, dbać - tłumaczył z trybuny sejmowej Jarosław Kaczyński. Wcześniej prezes PiS zapowiedział, że jeśli Sejm nie uwzględni poprawki PiS, jego ugrupowanie zostanie zmuszone podjąć "radykalne" kroki w postaci głosowania przeciw bądź wstrzymania się w głosowaniu nad ustawą ratyfikacyjną. Po pacie w Sejmie szefów klubów parlamentarnych na rozmowę zaprosił prezydent Lech Kaczyński. Prezydent wyraził nadzieję, że sprawa zakończy się "rozsądnym kompromisem". - Potrzebny jest pewien czas na osiągnięcie takiego kompromisu, który dałby przytłaczającą większość dla ratyfikacji. To nie musi być wiele tygodni, ale dobrze, żeby było kilkanaście dni - dodał prezydent. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski zapowiedział, że do ostatecznego głosowania nad ustawą ratyfikacyjną mogłoby dojść na kolejnym posiedzeniu Sejmu, za dwa tygodnie. "Nasi polscy przyjaciele" - Nie mogę sobie wyobrazić, żeby Polska nie ratyfikowała traktatu, to byłaby tragedia - oświadczył wczoraj w Brukseli przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering tuż przed spotkaniem z unijnymi przywódcami reprezentującymi partie chadeckie. Odbyło się ono na kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu UE w Brukseli. - Wierzę, że nasi polscy przyjaciele znajdą rozwiązanie - dodał Poettering. "Polscy przyjaciele" z pewnością zagłosują "za". Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-03-14
Autor: wa