Prokurator Janeczek: Blida miała usłyszeć zarzuty
Treść
- Było tajemnicą poliszynela, że organy ścigania nie radziły sobie na Śląsku z działalnością tzw. mafii węglowej, zorganizowanych grup przestępczych czy nawet z pojedynczymi osobami wyprowadzającymi wielki kapitał ze spółek węglowych, z kopalń. Prowadzone postępowania śledcze były lekkiego kalibru - powiedział były prokurator apelacyjny w Katowicach Tomasz Janeczek, zeznając wczoraj przed sejmową komisją śledczą badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy. Jego zdaniem, z całą pewnością zachodziły przesłanki do wydania postanowienia o przedstawieniu Blidzie zarzutu związku z mafią węglową. - Na dzień 25 kwietnia ubiegłego roku Blida powinna zarzut usłyszeć - powiedział Tomasz Janeczek przed sejmową komisją śledczą. Zaznaczył, że w jego opinii, prowadzący sprawę nie mogli z góry wykluczyć, czy Blida ewentualnie nie będzie objęta jeszcze innymi zarzutami, np. przywłaszczenia mienia, przyjęcia korzyści majątkowej, a ekstremalnie, w skrajnym przypadku, wyłudzenia kwoty 80 tys. zł, gdyby tejże nie przekazała Zbigniewowi B. Wątpliwości w tej kwestii musiałyby być rozwiane na dalszym etapie prowadzonego postępowania, w ramach zaplanowanych czynności. Janeczek zeznał, że referenci suwerennie zadecydowali, aby w kwietniu 2007 r. przedstawić Blidzie zarzut pośredniczenia w przekazaniu pieniędzy. - Moim zdaniem, zachodziły istotne przesłanki dowodowe i faktyczne, by uznać, że Blida była współsprawcą przestępstwa udzielenia korzyści majątkowej, a nie tylko pomocnictwa - powiedział. Wyjaśnił też, iż przesłanie wezwania na przesłuchanie do prokuratury Barbarze Blidzie mogłoby zachęcić ją do kontaktów z jej znajomymi i ewentualnego ustalenia wersji wyjaśnień. - Dostarczenie Blidzie wezwania, aby odpowiadała z wolnej stopy, a nie zatrzymanie jej, zniweczyłaby śledztwo. Gdyby Blida była jedynym podejrzanym w śledztwie, to dostarczenie jej wezwania do prokuratury byłoby uzasadnione. Tymczasem równolegle w tym śledztwie występowało pięciu innych podejrzanych - przypomniał Janeczek. - Nie naciskałem na tok śledztwa, a zarzuty postawione Barbarze Blidzie były uzasadnione, podobnie jak całe postępowanie prokuratury w sprawie mafii węglowej - zaznaczył prokurator. Tomasz Janeczek był prokuratorem apelacyjnym w Katowicach od listopada 2005 r. do grudnia 2007 roku. Dwie śledcze naraz Posiedzenie wczorajszej sejmowej komisji śledczej rozpoczęło się od ostrej przepychanki słownej między przewodniczącym komisji Ryszardem Kaliszem a posłanką Beatą Kempą. W Sejmie w tym samym czasie trwały dwie komisje śledcze: komisja badająca okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy oraz komisja ds. nacisków władz na śledztwa dotyczące polityków i mediów. Tylko ta druga była transmitowana na żywo, na dodatek przez dwie stacje telewizyjne. Poseł Kempa zaproponowała przerwę w posiedzeniu komisji badającej okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy do czasu, aż komisja ds. nacisków zakończy przesłuchiwanie Elżbiety Janickiej, byłej szefowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Panie przewodniczący, uważam, że te dwie czynności, jak przesłuchanie pani prokurator Janickiej, jak i pana prokuratora Janeczka, nie powinny nakładać się w czasie. Na to zwrócili mi również uwagę zwykli obywatele, którzy chcieli obejrzeć również posiedzenie naszej komisji śledczej - zwróciła się Kempa do przewodniczącego Kalisza. Nic to jednak nie dało, bo - jak stwierdził Kalisz - "bardzo trudno ustalić takie terminy obydwu komisji śledczych, które by na siebie nie nachodziły". Jak mówiła później posłanka PiS, jest pewna tego, że Kalisz umówił się z Andrzejem Czumą, przewodniczącym komisji śledczej ds. nacisków, by przesłuchania tych świadków przed komisjami odbywały się równolegle. Tym bardziej wydaje się to prawdopodobne, że poseł Wojciech Szarama (PiS) chciał przełożenia przesłuchania prokuratora Janeczka o dwie godziny, aby mogło być transmitowane przez telewizję. Jednak i ten wniosek nie zyskał poparcia posłów PO i Lewicy. W rezultacie przesłuchanie prokuratora Janeczka w ogóle nie było transmitowane na żywo. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-06-19
Autor: wa