Premier Tusk w roli wybawcy dzieci
Treść
Premier Tusk zupełnie mnie zaskoczył. W swoim pierwszym orędziu, skierowanym do Narodu, obiecał solennie, że będzie w (najbliższej?) przyszłości w szczególny sposób troszczył się o los emerytów i o los dzieci. Jako pedagoga i psychologa zainteresowała mnie szczególnie troska premiera o los dzieci. Już choćby dlatego, że sytuacja najmłodszych Polaków zależy zdecydowanie bardziej od losu ich rodziców niż od sytuacji społecznej i finansowej ich dziadków. Premier Tusk przedstawił genialnie prostą receptę na poprawę sytuacji polskich dzieci. Oto państwo powinno zafundować każdemu niedożywionemu dziecku jeden gorący posiłek dziennie i dać mu w prezencie komputer. "Wiele dzieci ma swoje komputery, godzinami buszuje po internecie (...), ale równie wiele polskich dzieci dostępu do komputera nie ma, a w dzisiejszym świecie to najprostsza droga do wykluczenia" - oto credo premiera naszego rządu. Tymczasem w rzeczywistości o losie dziecka rozstrzyga nie posiłek czy dostęp do komputera, lecz sposób wychowania. Niestety, w przemówieniu pana Tuska nie ma słowa o tym, co najbardziej wpływa na los dzieci i młodzieży. Nie ma mianowicie ani słowa o dojrzałości i odpowiedzialności ich rodziców, o solidnych więziach chronionych równie solidnymi wartościami, bez których dziecko nie poczuje się bezpieczne, o wychowaniu opartym na mądrej miłości i na solidnych wzorcach. Z zawartości orędzia wnioskować można, że dla pana premiera ideał to dziecko, które spożywa gorący posiłek, a następnie siedzi przed komputerem i "bawi się" grami, które "uczą" bezmyślności i gloryfikują przemoc. Pan premier nie wspomniał ani słowem o tym, że obecnie w większości przypadków głodne dzieci to ofiary "nowocześnie" wychowanych rodziców, którym nie chce się pracować, którzy popadli w uzależnienia, którzy się rozwodzą i zupełnie nie troszczą o los małżonka ani o los dzieci, którym przekazali życie. Pan premier nie wspomniał też o tym, iż przynajmniej niektórym z tych rodziców państwo prawa powinno odebrać prawa rodzicielskie. Można bowiem wyręczyć rodziców w dawaniu dziecku gorącego posiłku, ale nie można zastąpić rodziców w trudzie wychowania dzieci. Jeśli rodzice krzywdzą swoje dzieci, to państwo powinno interweniować i znaleźć rodziny zastępcze. Z pewnością nie powie o tym na głos żaden z tych polityków, który chce mieć poparcie wszystkich grup społecznych. Niestety, pierwsze orędzie premiera Tuska nie było wystąpieniem męża stanu, który realistycznie analizuje aktualną sytuację państwa i który w obliczu rzeczywistych problemów proponuje rozwiązania prawdziwe, a nie "rozwiązania" łatwe. Obejrzeliśmy - chyba bardziej niż wysłuchali! - wystąpienie politykiera, który liczy na to, że większość społeczeństwa to ludzie, którzy przestali już logicznie myśleć i którzy dadzą się nabrać na telewizyjną reklamę, zwaną orędziem premiera. Najmniej w tym ważne jest to, iż premier Tusk zafundował sobie taką (anty)reklamę (?) za pieniądze podatników. Akurat te pieniądze wielu z nas chętnie przeznaczyłoby na posiłki dla dzieci. ks. Marek Dziewiecki "Nasz Dziennik" 2008-05-05
Autor: wa