Polska rodzina cierpi od lat
Treść
Z JE ks. abp. Stanisławem Gądeckim, przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, metropolitą poznańskim, rozmawia Sławomir Jagodziński
Ksiądz Arcybiskup będzie reprezentował Kościół w Polsce na rozpoczynającym się w niedzielę Zgromadzeniu Nadzwyczajnym Synodu Biskupów na temat rodziny. Co wykazały przedsynodalne ankiety w naszych diecezjach?
– Na poziomie deklaratywnym rodzina jest dla Polaków wartością nadrzędną. Zdecydowana większość twierdzi, że rodzina jest dla nich najważniejszą wartością i pragną ją zbudować w oparciu o sakramentalne małżeństwo. Niestety, deklaracje te nie zawsze pokrywają się z codziennym życiem wielu rodzin. Ankiety przedsynodalne ujawniły najpierw liczne bolączki życia małżeńskiego i rodzinnego.
Pośród zjawisk negatywnych obserwujemy przede wszystkim rosnącą liczbę konkubinatów, małżeństw „na próbę” i małżeństw zawieranych tylko cywilnie, które spotykają się nie tylko z milczeniem, ale czasami wręcz z aprobatą ze strony rodziców, a nawet dziadków. W niektórych diecezjach nawet 80 procent narzeczonych przygotowujących się do zawarcia sakramentu małżeństwa mieszka wcześniej ze sobą. Wielu młodych ludzi nie kwestionuje wartości sakramentalnego małżeństwa, ale wybiera życie bez ślubu kościelnego z obawy przed pełnym zaangażowaniem, wątpiąc, czy potrafią w małżeństwie wytrwać. Często powodem takiego stanu rzeczy jest brak pozytywnych doświadczeń wyniesionych z domu rodzinnego.
Mentalność antykoncepcyjna i rozpowszechniony indywidualistyczny model antropologii powodują znaczny spadek demograficzny. Jak pokazały to badania przeprowadzone przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego, akceptacja takiej mentalności wśród młodych zbliża się do 50 procent. Negowanie daru płodności i zamknięcie się na potomstwo sprawiło, że w 2013 roku Polska znajdowała się na 211. miejscu w raporcie demograficznym ONZ dotyczącym przyrostu naturalnego.
Innym elementem utrudniającym przyjęcie Ewangelii o rodzinie jest migracja zarobkowa, bezrobocie oraz źle pojmowane zaangażowanie społeczne, z wymogiem wszechobecnej poprawności politycznej oraz z nachalną ideą państwa laickiego jako wyrazu nowoczesności i rozwoju. Rodzina polska cierpi od wielu lat z powodu nieobecności jednego lub obojga rodziców w procesie wychowawczym. Często spowodowane to jest wyjazdem za granicę w poszukiwaniu środków finansowych na utrzymanie rodziny. Brak jednego bądź obojga rodziców skutkuje często zaniedbaniem w procesie wychowania, zwłaszcza w sferze przekazywania wiary.
Wyzwaniem są także rodziny zranione, w tym dzieci, które wzrastają w związkach niesakramentalnych, co bardzo często odbija się na ich wychowaniu do wiary i życia sakramentalnego.
Problemy te pogłębia plaga rozwodów…
– Obserwujemy z niepokojem stały wzrost liczby rozwodów, zwłaszcza wśród małżeństw młodych stażem. To zjawisko jest szczególnie widoczne w dużych miastach. W Warszawie w 2011 r. współczynnik rozwodów sięgnął 49 procent. Wzrost liczby rozwodów rodzi wśród młodych przekonanie, że miłość małżeńska jest piękna, ale niemożliwa do realizacji.
Inną grupę stanowią pary żyjące w separacji lub po cywilnym rozwodzie. Zjawisko wzmaga się w ostatnich latach. W niektórych diecezjach odsetek par żyjących po rozwodzie lub w powtórnym, cywilnym związku sięga nawet 20 procent. Ochrzczeni, którzy żyją w takich związkach, w różnoraki sposób przeżywają swoją „nieuregulowaną sytuację”. Różnice te wynikają głównie z poziomu zaangażowania w życie wiary i lokują się między obojętnością a duchowym cierpieniem. Duża część osób, która żyje w związkach niesakramentalnych, a jest mocno zaangażowana w życie wiary oraz zna nauczanie Kościoła na temat małżeństwa i rodziny, nie mogąc przystępować do Komunii Świętej, nie ma poczucia odrzucenia przez Kościół i nie rości sobie prawa do absolucji czy Komunii Świętej. Im zaangażowanie w życie wiary jest mniejsze, tym wyraźniej zaznacza się pozycja roszczeniowa w tej kwestii.
Wielu ludzi nie zna nauki Kościoła na temat życia rodzinnego, etyki seksualnej, kwestii bioetycznych. Pobieżna znajomość nauki Kościoła na temat małżeństwa i rodziny wśród części polskich katolików sprawia, że bardzo często jest ona przyjmowana w sposób selektywny. Inni – choć znają naukę Kościoła na temat przekazywania życia i etykę seksualną małżeńską – to jednak odrzucają to nauczanie jako niemożliwe do zrealizowania. Życie rodzinne jest traktowane jako sprawa prywatna, oderwana od eklezjalnego wymiaru wiary. Dotyczy to szczególnie kwestii moralnych: czystości przedmałżeńskiej, antykoncepcji, konkubinatu oraz in vitro.
Poza tym – od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku – polska rodzina mierzy się także z agresywną propagandą wielu organizacji, które – wykorzystując przepisy unijne – usiłują wprowadzić w kraju wychowanie w stylu ideologii gender, związki partnerskie, zapłodnienie in vitro oraz tzw. politykę „równościową”. Działania te – prowadzone zarówno na poziomie rządowym, fundacji prywatnych, jak i przez środki masowego przekazu – wprowadzają wiele zamętu w małżeństwa i rodziny.
„Wielu katolików nie zdaje sobie sprawy, że w świecie toczy się nieprawdopodobna walka przeciw chrześcijaństwu” – zwracał niedawno uwagę Ksiądz Arcybiskup. Jakie przejawy tej walki są szczególnie groźne, jeśli chodzi o rodzinę?
– Obecnie groźnym wyzwaniem jest – lansowana pod płaszczykiem programu równościowego – ideologia genderyzmu. Niektórym rodzicom podoba się uczenie chłopców, że winni po sobie sprzątać, a nie czekać, aż zrobią to za nich dziewczynki. Pociągające jest również hasło, że wszyscy ludzie są sobie równi i mają prawo do szczęścia. Lecz jednocześnie rodzice często nie uświadamiają sobie tego, że w imię przezwyciężania stereotypów uwarunkowanych kulturowo ukazuje się przy okazji różne modele partnerskie jednopłciowe jako równoważne rodzinie.
„Nie jest tajemnicą – mówił w swoim czasie ks. Prymas Kowalczyk – że analityczna kategoria płci kulturowej znajduje swoje liczne zwolenniczki i zwolenników nie tylko pośród feministek i feministów, ale również wśród przedstawicieli tzw. mniejszości seksualnych. To oni bardzo żywo zainteresowani są sukcesem ’eksperymentu gender’, gdyż staną się jego niewątpliwymi beneficjentami”. Sprzeciw naukowców wobec promocji „standardów równościowych” promowanych przez organizacje międzynarodowe w odniesieniu do środowisk LGBTQ nie jest wymierzony przeciw komukolwiek. Jest raczej wyrazem troski o to, aby stanowienie prawa odbywało się na fundamencie takiej antropologii oraz aksjologii, która nie tyle winna zapewniać przywileje jednostkom czy grupom, ile autentycznie służyć dobru osoby ludzkiej oraz społeczeństwa.
Tymczasem trzeba wyraźnie powiedzieć, że dobre małżeństwa, składające się z mężczyzny i kobiety, i trwałe rodziny są skarbem nie tylko Kościoła, ale także narodu. Sługa Boży kardynał Stefan Wyszyński często przypominał, że naród to „rodzina rodzin”. „Jakie będą rodziny, taki będzie i naród. Gdy rodziny będą zwarte, wierne, nierozerwalne – narodu nikt nie zniszczy” (Zakopane, 1957). Te słowa Prymasa Tysiąclecia nie straciły nic na swej aktualności. Przeciwnie, stały się dzisiaj jeszcze pilniejszym wyzwaniem w trudniejszych dla rodzin czasach. Historia uczy nas, że kryzys rodziny może prowadzić nawet do upadku narodów, kultur, cywilizacji. Starożytna Grecja, Rzym, monarchia frankońska, Cesarstwo Niemieckie upadały wtedy, gdy rodzina popadła w kryzys. Podobnie jak choroba całego organizmu zaczyna się od zaburzeń w funkcjonowaniu małej komórki, tak też choroba państwa zaczyna się od choroby najmniejszej komórki społecznej, jaką jest rodzina.
„Poziom omamienia społeczeństwa przez rządzących jest dziś bardzo wysoki. Dzięki mediom kontrolują oni ludzką świadomość, dlatego tak istotne jest dziś nabycie umiejętności krytycznego spojrzenia na rzeczywistość” – wskazywał niedawno Ksiądz Arcybiskup w jednej ze swoich homilii. Czy to nie określone media stały się narzędziem psucia obyczajów?
– Istotnie, odnosi się wrażenie – zwraca uwagę ks. bp Lepa – że w polskiej mediosferze podważa się wartości chrześcijańskie w sposób zorganizowany. Do takiego wniosku prowadzi refleksja nad strukturą i funkcjonowaniem mediów w Polsce. Wystarczy przypomnieć, że transformacja ustrojowa w 1989 roku doprowadziła do powstania oligarchicznego modelu mediów, który charakteryzuje się niebezpieczną dominacją mediów lewicowych i liberalnych. W rękach tych dwóch ugrupowań politycznych znajduje się prawie 90 procent mediów. Ponadto od 1989 roku wciąż w tych samych rękach pozostają najbardziej opiniotwórcze ośrodki. A przecież nie jest tajemnicą, że środowiska te wręcz z definicji atakują Kościół i wartości chrześcijańskie, gdyż stoją one na przeszkodzie w dążeniu tych środowisk do pełnej dechrystianizacji Polski.
Do tego faktu dochodzi trudność konfrontowania odbiorcy z niespotykaną dotąd lawiną informacji docierających do nas każdego dnia, których przeciętny człowiek nie jest w stanie zweryfikować, często więc przyjmuje je w sposób bezkrytyczny. Potrzeba więc zachęcania ludzi do refleksji nad rzeczywistością i wypracowanie własnego zdania, za które można wziąć odpowiedzialność. Zasadniczym jednak problemem nie są media ani informacje, lecz brak wiary i lekkomyślne traktowanie małżeństwa i rodziny przez nas samych. Brak formacji małżonków. Brak ich osadzenia na silnym fundamencie Słowa Bożego i wynikającego stąd nauczania Kościoła.
Tematem, który najbardziej elektryzuje dziennikarzy w kontekście synodu biskupów, jest wspomniana przez Księdza Arcybiskupa kwestia dopuszczenia do Komunii Świętej osób rozwiedzionych i żyjących w nowych związkach. Czy oczekiwanie na jakąś „rewolucję” tu nie jest naiwnością?
– Działanie Kościoła wobec osób znajdujących się w trudnej czy nieuregulowanej sytuacji rodzinnej powinno, owszem, odzwierciedlać miłosierdzie, z jakim Bóg traktuje wszystkie swoje dzieci. Medycyna miłosierdzia winna dążyć do ratowania statku z burzy i zaproponowania rozbitkom troski i niezbędnej pomocy, nie zaś do przyczynienia się do jego zatonięcia. Jeśli nie zrozumie się tej podstawowej intencji, wypaczy się to, co ten synod ma do powiedzenia o sytuacji osób w separacji, rozwiedzionych, o rozwiedzionych żyjących w nowych związkach czy też na temat konkubinatu i związków osób tej samej płci.
Nie ma to jednak nic wspólnego z proponowaniem „katolickiego rozwodu”, którego niektórzy się spodziewają. Gdy idzie o rozwiedzionych, którzy zawarli ponowne związki, jest to sprawa niezwykłej wagi, to decyzja o tym, kto pozostaje w komunii z Kościołem, a kto jest z tej komunii wykluczony. Solidne opracowanie tego problemu opublikowała Kongregacja Doktryny Wiary w 1998 roku (drugie wydanie w 2010 r.) w dokumencie o duszpasterstwie rozwiedzionych, którzy zawarli nowe związki. Trzeba pamiętać – o czym pisał już Wincenty z Lerynu i bł. kard. Jan Henryk Newman – że nauczanie chrześcijańskie ulega rozwojowi. Dogmaty są niezmienne, ale nieustannie pogłębiamy ich rozumienie. W ten nurt rozważań należy wpisać refleksję, do której wezwał nas Papież Franciszek, na temat sytuacji, w jakiej znajdują się we wspólnocie Kościoła osoby rozwiedzione i pozostające w nowych związkach.
Trudne sytuacje związane z duszpasterstwem rodzin rozbitych to obecnie wielkie wyzwanie. Czy nie za mało zwraca się dziś uwagę na związek takiej, a nie innej kondycji małżeństw i rodzin z formacją młodego pokolenia w dziedzinie życia rodzinnego w duchu chrześcijańskich zasad?
– Chrześcijańskie zasady, na których winny opierać się małżeństwa i rodziny, są jasne i przy różnych okazjach przypominane (katecheza, homilie, przygotowanie przedmałżeńskie). Problem sprowadza się raczej do tego, że są one lekceważone w konfrontacji z konsumpcyjnym stylem życia i nastawieniem na życie przyjemne. Hasła, że wszyscy mają prawo do przyjemności, są bardzo nośne, dlatego wielu im ulega, nie dostrzegając związanych z tym zagrożeń.
Ponadto dzisiaj człowiek zdaje się uważać pracę za swoje jedyne poważne zajęcie. Po pracy poszukuje rozrywki i w takim rytmie spędza swój czas. Mało go interesuje to, jaki jest on sam i jaki mógłby być, bardziej interesuje go, ile ma i ile mógłby mieć. Mniej poszukuje prawdy o sobie, bardziej poszukuje prawdy o rzeczach. Zawsze gotów jest doskonalić rzeczy, natomiast niechętnie doskonali samego siebie.
Dlatego tym bardziej potrzebna jest chrześcijańska asceza; umiejętność rezygnacji z wartości niższych ze względu na wartości wyższe. W omawianym przypadku tą wartością, o którą trzeba się troszczyć – nawet za cenę poważnych wyrzeczeń – jest miłość i wierność małżeńska oraz jedność w rodzinie. Dopóki asceza chrześcijańska będzie nam się kojarzyć z bezsensowną rezygnacją z przyjemności, dopóty chrześcijańskie zasady życia będą postrzegane jedynie jako źródło uciążliwości. To właśnie dlatego Papież Franciszek kładzie nacisk na konieczność radosnego głoszenia piękna życia opartego na Ewangelii.
W mediach chętnie mówi się o „problemach rozwiedzionych”, ale już wskazywanie na to, co robić, aby ludzie byli sobie wierni, aby nie dochodziło do zdrad, do rozwodów, jest politycznie niepoprawne…
– Mówieniu o problemach rozwiedzionych mogą przyświecać różne intencje. Jeżeli ktoś pochyla się nad tym, przekonany, że rozwiedzeni są napiętnowani i w różny sposób dyskryminowani, że ich sytuacja emocjonalna i materialna jest trudna, a jednocześnie patrzy się na rozwód jako na coś normalnego, jako na zwyczajny sposób rozwiązywania konfliktów małżeńskich, to wówczas trudno oczekiwać, by mówił o wierności małżeńskiej jako antidotum na omawiane problemy.
Jeżeli natomiast punktem wyjścia dyskusji o problemach rozwiedzionych jest sam dramat rozbitej rodziny, w szczególności dzieci, dramat postrzegany w kontekście wartości wierności i miłości między ludźmi, to wówczas zwrócenie uwagi na faktyczne źródło cierpienia tych ludzi w postaci niewierności, zdrady jest czymś naturalnym.
Kiedyś Ksiądz Arcybiskup powiedział, że chłopak i dziewczyna, podejmując przed ślubem współżycie, sami czynią się niepełnosprawnymi w miłości. Dziś niestety np. mieszkanie młodych razem bez ślubu stało się niemal powszechne. To zaszkodzi kondycji rodziny w przyszłości…
– Wspólne zamieszkiwanie młodych przed ślubem staje się coraz powszechniejsze, chociaż stanowi to samookaleczanie ich miłości. Już sam rozum ludzki podsuwa niemożliwość jego akceptacji, wykazując, jak mało jest przekonywające „eksperymentowanie” na osobach ludzkich, których godność wymaga, aby były zawsze i wyłącznie celem miłości, obdarowania bez jakichkolwiek ograniczeń czasu czy innych okoliczności.
Zwykle takiej sytuacji nie można zmienić, jeśli osoba ludzka nie została wychowana od dzieciństwa do odważnego, z pomocą łaski Chrystusowej, opanowywania budzącej się pożądliwości i do nawiązywania z innymi więzów miłości czystej. Nie osiąga się tego bez prawdziwego wychowania do autentycznej miłości i do właściwego korzystania z płciowości, to znaczy takiego, które włącza osobę ludzką w każdym jej wymiarze, a więc także cielesnym, w pełnię tajemnicy Chrystusa (por. Familiaris consortio, 80).
Trzeba też zwrócić uwagę na jeszcze niebezpieczniejsze zjawisko, jakim jest wspólne zamieszkanie nie tylko przed ślubem, ale w ogóle wykluczenie ślubu w przyszłości. To skutek coraz bardziej rozpowszechnianej „kultury tymczasowości”, przed którą przestrzega Papież Franciszek. Dlatego ważne jest ukazywanie przez Kościół życia i powołania człowieka w perspektywie odwiecznego Bożego planu, za którego realizację jesteśmy odpowiedzialni, by osiągnąć zbawienie.
„Dopóki rodzina nie będzie silna, przyszłość Kościoła i społeczeństwa będzie bardzo niepewna. O tym przede wszystkim powinniśmy pamiętać na synodzie” – powiedział ks. kard. Wilfrid Napier z RPA. Jakie konkretne owoce dla duszpasterstwa rodzin katolickich mogą przynieść obrady synodalne?
– Przyszłość ludzkości idzie poprzez rodzinę! Trzeba więc, by każdy człowiek dobrej woli zaangażował się w sprawę ratowania oraz popierania wartości i potrzeb rodziny. Działania, które może podejmować duszpasterstwo rodzin wobec trudnych wyzwań współczesności, opisane są w jasny sposób w adhortacji „Familiaris consortio”. Obok właściwego przygotowania narzeczonych oraz wykorzystania samego obrzędu ślubu szczególny akcent należy położyć na duszpasterstwo młodych małżeństw, które nie będąc jeszcze gotowe do zaangażowania się w konkretny ruch kościelny, pozostawiane są często samym sobie.
Wśród wyzwań stojących współcześnie przed duszpasterstwem rodzin jest też m.in. pomoc rodzinom zagrożonym rozbiciem i patologią, rodzinom ideologicznie podzielonym oraz rodzinom z osobami starszymi. Ponadto dotarcie do tych, którzy z różnych względów zawierają jedynie związki cywilne. W obszarze szczególnego zainteresowania duszpasterstwa rodzin winny znaleźć się osoby rozwiedzione oraz posiadające dzieci poczęte metodą in vitro. Troska o tę ostatnią grupę jest wyzwaniem złożonym i wymaga szczególnego rozważenia i namysłu.
Ważne jest większe zaangażowanie w pracę z rodzinami chrześcijańskimi, które nie są dotknięte powyższymi problemami, a które również wymagają wielkiej uwagi i troski, aby mogły się jak najlepiej rozwijać.
Potrzeba też właściwego przygotowania alumnów do pracy z rodzinami, istnieje konieczność większego zaangażowania kapłanów w parafialne duszpasterstwa rodzin oraz aktywnego promowania duchowości małżeńskiej.
Papież Franciszek pragnie nadać zbliżającemu się synodowi charakter duszpasterski. Synod ten nie będzie poddawał pod dyskusję nauczania Kościoła, wielokrotnie potwierdzonego w minionych latach w różnych wystąpieniach Magisterium. Chodzi raczej o refleksję nad duszpasterskimi sposobami aplikacji tego nauczania i nad tym, w jaki sposób na nowo je proponować, zaczynając choćby od nowego języka.
Czy możemy liczyć na blog Księdza Arcybiskupa z synodu, tak jak to było w 2012 roku?
– Jeśli to będzie możliwe, postaram się coś przekazać. Nie wiem natomiast, co z biegu obrad będzie objęte tajemnicą.
Dziękuję za rozmowę.
Sławomir Jagodziński
Nasz Dziennik, 4 października 2014
Autor: mj