Pogwałcenie nieszkodliwe
Treść
Jan Kulig i Kazimierz Tokarczyk z Rytra zbuntowali się przeciwko bezprawnemu pobieraniu przez gminę opłat oraz wykonywaniu podłączeń przez szwagra wójta "Znikomą szkodliwością czynu" tłumaczy prokuratura w Muszynie powtórne umorzenie śledztwa w sprawie niedopełnienia obowiązków i nadużycia uprawnień przez wójta gminy Rytro. Poszkodowani nie kryją zdumienia. Twierdzą, że przed podjęciem decyzji o umorzeniu prowadząca śledztwo prokurator nie wykonała zaleceń nowosądeckiej Prokuratury Okręgowej. Przypuszczają, że może to mieć związek z faktem, iż "wójt Władysław Wnętrzak jako wysoki urzędnik samorządowy funkcjonuje też na obszarze rejonu muszyńskiego". Domagają się przeniesienia śledztwa poza ten rejon. Przed dwoma miesiącami opisaliśmy, jak dwaj znani mieszkańcy Rytra, przedsiębiorca Jan Kulig oraz sołtys Suchej Strugi Kazimierz Tokarczyk, próbują walczyć z - jak mówią - "lokalnym układem władzy". Batalia dotyczy pozornie błahych nieprawidłowości przy budowie gminnej sieci kanalizacyjnej, tak naprawdę chodzi jednak o sposób sprawowania władzy i jej wykorzystywania wobec niepokornych obywateli. Kulig i Tokarczyk jako jedyni zbuntowali się przed ponad rokiem przeciwko bezprawnemu pobieraniu przez gminę opłat za przyłączenie do kanalizacji oraz wykonywaniu podłączeń przez szwagra wójta. Powołując się na obowiązującą od stycznia 2002 r. Ustawę o zbiorowym zaopatrzeniu w wodę i odprowadzaniu ścieków, przy pomocy uprawnionych monterów, bez korzystania z usług szwagra wójta, przyłączyli się do kanalizacji i wystąpili do gminy o zawarcie umów o odbiór ścieków. Wójt ostrzegł ich, że za "nielegalne odprowadzanie ścieków" grozi kara "ograniczenia wolności albo grzywny do 10 tys. zł". Po kilku dniach wraz z grupą urzędników, w asyście policji, odciął sołtysa od sieci. Potem manewr ten powtórzył na posesji Jana Kuliga, prowadzącego w Rytrze popularny zajazd. Lokalne władze twierdziły, że - zgodnie z uchwałą Rady Gminy z grudnia 1999 r. - każdy, kto chce się przyłączyć do kanalizacji, musi wnieść "opłatę przyłączeniową w wysokości 1 500 zł". Połowę tej kwoty stanowił "skromny udział danego mieszkańca" w rozbudowie gminnej sieci, a drugą połowę - jak wyjaśniał wójt Wnętrzak - "uśredniony koszt wykonania przyłącza od ściany budynku do studzienki kanalizacyjnej". Niektórzy mieszkańcy oburzali się, że przyłącza wykonuje wyłącznie szwagier wójta, ale wszyscy płacili. Radni przegłosowali, że trzeba płacić w imię gminnej solidarności. Wprawdzie Wydział Prawny Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego zwrócił władzom Rytra uwagę, że uchwała Rady Gminy, na którą nieustannie powołuje się wójt, utraciła moc z chwilą wejścia w życie nowej ustawy, a więc od stycznia 2002 r., ale wójt obstawał przy swoim. Jak się wkrótce okazało - niesłusznie. Ustawa mówi wyraźnie, że tym, którzy spełnili warunki przyłączenia do sieci, urząd nie może odmówić zawarcia umowy o odbiór ścieków. Gmina nie może też żądać opłat za przyłączenie. Buntownicy skierowali więc do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Zarzucili wójtowi m.in. bezprawne pobieranie opłat, odmawianie zawarcia umów i wtargnięcie na prywatny teren. Prokuratura w Muszynie przez ponad dwa miesiące nie podejmowała żadnych czynności - po monitach i skargach Kuliga wytknął jej to potem prokurator okręgowy w Nowym Sączu. Po ekspresowym postępowaniu skierowała natomiast do sądu w Muszynie akty oskarżenia przeciwko... Kuligowi i Tokarczykowi. Mieli oni "wprowadzać ścieki do kanalizacji bez umowy". Sąd w postępowaniu nakazowym (bez udziału stron) uznał oskarżonych winnymi i ukarał grzywnami. - Trzeba było zapłacić, jak wszyscy - usłyszał Kulig od urzędników. Rychło jednak sprawa przybrała obrót niekorzystny dla gminnych władz. 24 kwietnia 2006 r. prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ukarał gminę Rytro grzywną w wysokości 9,8 tys. zł za uzależnianie przyłączenia do sieci od wniesienia opłaty przyłączeniowej. UOKiK uznał to za złamanie prawa i zauważył, że "niezwłocznie po wejściu w życie nowej Ustawy o zaopatrzeniu w wodę (...) gmina winna dostosować lokalne prawo do tejże ustawy", zrezygnować z opłat przyłączeniowych, a przede wszystkim - z bezprawnego narzucania mieszkańcom firmy wykonującej przyłącza. Rada Gminy Rytro dokonała tych zmian dopiero... 27 stycznia 2006 r., już w trakcie postępowania antymonopolowego. Do tego czasu pod rządami nowej ustawy do kanalizacji przyłączyły się w gminie Rytro 204 osoby. Od każdej z nich pobrano nielegalnie 1 500 zł. Władze Rytra zapłaciły karę, zaś z Kuligiem i Tokarczykiem zawarły sądową ugodę, na mocy której uznały wykonane przez obu "buntowników" przyłącza za "od początku legalne". W efekcie 9 czerwca 2006 r. muszyński sąd karny uznał, iż nie było żadnych podstaw do ścigania oskarżonych. Koszty ponieśli podatnicy. Natomiast prowadzone przez prokuraturę w Muszynie śledztwo "w sprawie nieumyślnego niedopełnienia obowiązków i nadużycia uprawnień przez wójta" zakończyło się umorzeniem. Podpisała je ta sama Krystyna Rudka, która wcześniej oskarżała buntowników. Po ich skardze prokurator okręgowy w Nowym Sączu częściowo uchylił umorzenie i zwrócił sprawę do Muszyny. Podkreślił, że wbrew twierdzeniom prok. Rudki nie można tłumaczyć działań wójta "wątpliwościami w interpretacji przepisów" (po zmianie ustawy), bowiem "bezspornym w sprawie jest, że nowa regulacja prawna (ustawa) była wójtowi znana - co wprost wynika z jego zeznań". "W świetle powyższego - kontynuuje prokurator okręgowy - wójt swoim zachowaniem wyczerpał znamiona przestępstwa. (...) Zarzut taki należy Władysławowi Wnętrzakowi przedstawić i przesłuchać go w charakterze podejrzanego". Prokurator Rudce nakazano uzupełnienie materiału dowodowego oraz sprawdzenie, czy przestępstw nie dopuścili się przypadkiem inni urzędnicy. Postanowienie w tej sprawie dotarło do Muszyny pod koniec czerwca. 12 września prok. Rudka ponownie umorzyła śledztwo. Przyznała wprawdzie, że wójt w oczywisty sposób złamał prawo, ale w jej ocenie szkodliwość tego czynu ("niedopełnienia obowiązków") była "znikoma"; jej zdaniem gminny włodarz w ogóle nie nadużył uprawnień. - Przecież, jak twierdzi sama prokuratura, wójt doskonale wiedział o wejściu w życie nowych przepisów, więc - przez cztery lata! - łamał prawo z pełną świadomością. Gdyby nie nasz bunt, robiłby to pewnie do dziś! Opłaty pobrał bezprawnie od ponad 200 osób, co daje razem ponad 300 tysięcy złotych! To jest znikoma szkodliwość? - dziwi się Jan Kulig. Kazimierz Tokarczyk dodaje, że - wbrew zaleceniom Prokuratury Okręgowej - prok. Rudka nie przeprowadziła żadnych czynności dowodowych w celu wszechstronnego wyjaśnienia sprawy. - Nie odniosła się nawet do decyzji, w której UOKiK ukarał gminę za złamanie prawa, a przecież przedłożyliśmy ją jako dowód. Pominęła też zupełnie stwierdzenia Regionalnej Izby Obrachunkowej w kwestii zlecania z naruszeniem prawa wykonywania przyłączy szwagrowi wójta - wylicza sołtys. Dlatego obaj powtórnie zaskarżyli umorzenie. Chcą również przeniesienia śledztwa poza rejon muszyński. Nowosądecka Prokuratura Okręgowa uznała na razie ten ostatni wniosek za bezprzedmiotowy. Najpierw musi bowiem zapaść decyzja, czy śledztwo w ogóle będzie kontynuowane... Na wieść o tym, że gmina przez cztery lata pobierała opłaty bezprawnie, do urzędu zaczęły docierać pisma mieszkańców, którzy wnieśli feralne opłaty. Domagają się zwrotu pieniędzy. Podobne "opłaty przyłączeniowe" pobierało, bądź nadal pobiera, wiele gmin. Mieszkańcy najczęściej nie protestują, bo nie znają przepisów lub boją się lokalnych układów. ZBIGNIEW BARTUŚ, ww6.tvp.pl 2006-10-13
Autor: ea