Platforma nie chce zgody prezydenta
Treść
Prawo i Sprawiedliwość proponuje, aby zgoda Polski na zmianę zasad głosowania i podejmowania decyzji na forum Unii Europejskiej wymagała aprobaty prezydenta, rządu i parlamentu. Projekt PiS w tej sprawie został złożony wczoraj w Sejmie. Zapisy przewidziane w projekcie mają stanowić realizację porozumienia, jakie zawarli prezydent Lech Kaczyński z premierem Donaldem Tuskiem przed głosowaniem nad ratyfikacją traktatu lizbońskiego. Trochę inaczej ów kompromis odczytuje Platforma Obywatelska, która nie widzi prezydenta jako jednego z organów, który musiałby wyrazić zgodę na zmianę zapisów traktatu. Nie nowelizację ustawy kompetencyjnej, lecz projekt całkiem nowej ustawy o zasadach postępowania organów i przedstawicieli Rzeczypospolitej Polskiej w niektórych sprawach związanych z naszym członkostwem w Unii Europejskiej przygotował klub Prawa i Sprawiedliwości. Projekt ustawy powstał w drodze konsultacji z Kancelarią Prezydenta. - Otrzymaliśmy zapewnienie z Kancelarii Prezydenta, że projekt odzwierciedla kompromis zawarty między prezydentem a premierem w sprawie traktatu z Lizbony - mówił poseł PiS Karol Karski. Jak wyjaśniał, projekt zmierza do tego, aby ważne dla naszego kraju decyzje - jak chociażby zmiana zasad głosowania w Radzie Unii Europejskiej czy sposób podejmowania decyzji - nie zapadały w zaciszu gabinetów, lecz na forum publicznym. Stąd też zgoda na tego typu decyzje powinna zapadać po porozumieniu prezydenta, rządu, Sejmu i Senatu. Karski zaznaczył, że PiS jest cały czas gotowe na rozmowę z Platformą co do szczegółów realizacji porozumienia prezydenta z premierem w sprawie ustawowego zabezpieczenia zapisów traktatu lizbońskiego odnośnie do m.in. obowiązywania kompromisu z Joaniny czy też stosowania przez nasz kraj w ograniczonym zakresie Karty Praw Podstawowych. Rząd ociąga się jednak z przygotowaniem projektu ustawy w tej sprawie. Projekt nowelizacji ustawy kompetencyjnej regulującej zasady współpracy rządu i parlamentu w sprawach europejskich jeszcze nie ujrzał światła dziennego, choć od jakiegoś czasu jest już "prawie gotowy". Aby zmobilizować rząd i Platformę, Karski podkreślał, że porozumienie prezydenta z premierem ma charakter honorowy i choćby dlatego liczy na to, iż zostanie zrealizowane. Przyjaciół z PO mobilizował również inny poseł PiS Jacek Kurski, który w Polskim Radiu powiedział wczoraj, że ostatnie słowo w sprawie ratyfikacji traktatu należy do prezydenta i prezydent "wcale nie musi tego zrobić". Według Kurskiego, jest oczywiste, że prezydent powinien być jednym z tych organów, których zgoda byłaby wymagana do zmiany przez nasz kraj zapisów traktatu. A jeśli zapisu o tym nie będzie, to będzie "kłopot". Szef klubu PO Zbigniew Chlebowski już jednak ogłosił, że zapis o konieczności uzyskania zgody prezydenta, Sejmu, Senatu i rządu na zmianę zasad głosowania i przyjmowania decyzji w Unii Europejskiej jest niekonstytucyjny. Zwłaszcza jeśli chodzi o udział w tym gronie prezydenta RP. Dalej już w zeszłym tygodniu posunął się marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, twierdząc, że nie ma potrzeby w dodatkowy sposób zabezpieczać zapisów traktatu lizbońskiego, gdyż "w stu procentach" zabezpiecza je Konstytucja. Wicepremier Grzegorz Schetyna zapewniał jednak, że Platforma jest za przyjęciem nowelizacji ustawy kompetencyjnej. - Jesteśmy za tym, żeby ustawę przyjąć, ale żeby była zgodna z Konstytucją - zastrzegł Schetyna. Według wicepremiera, nie powinien w niej znaleźć się zapis, że zmiana postanowień traktatu lizbońskiego wymaga również zgody prezydenta. - Za politykę gospodarczą odpowiada rząd - dodał Schetyna. Według Karskiego, zarzuty niekonstytucyjności propozycji PiS są nieuzasadnione. Tak jak Platforma ma swoje ekspertyzy o niekonstytucyjności rozwiązania zaproponowanego przez PiS, tak Prawo i Sprawiedliwość ma przeciwne ekspertyzy. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-04-29
Autor: wa