Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pielęgniarki nie chcą ustąpić

Treść

Rząd nadal nie ma recepty na rozwiązanie sporu z pracownikami służby zdrowia. Akcja protestacyjna pielęgniarek coraz bardziej się zaostrza. Rozpoczęta we wtorek pokojowa manifestacja po kilku godzinach przerodziła się w okupację kancelarii premiera. Natomiast propozycja premiera Jarosława Kaczyńskiego spotkania z manifestantami w Centrum Dialogu Społecznego nie została przyjęta przez wszystkie środowiska medyczne prowadzące protest. Zdaniem wiceministra zdrowia Bolesława Piechy "działanie pielęgniarek ma charakter polityczny". Podkreślił, że pielęgniarki oczekują rzeczy niemożliwych do spełnienia, zwłaszcza przed udziałem Polski w szczycie UE. Protest Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych miał zakończyć się przed budynkiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów we wtorek. Tak się jednak nie stało. Pielęgniarki początkowo oczekiwały na przyjęcie przez premiera, a gdy padła propozycja spotkania w Centrum Dialogu Społecznego - nie wszystkie związki z niej nie skorzystały. W jednej z sal w budynku kancelarii premiera pozostały 4 pielęgniarki wraz z przewodniczącą OZZPiP Dorotą Gardias i wiceszefem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Tomaszem Undermanem. - Nie wiem dlaczego zarząd podjął taką decyzję. Chcieli rozmawiać z premierem w kancelarii - powiedziała Maria Ochman, przewodnicząca Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ "Solidarność". - Najważniejsze było to, że premier nas przejął i nasze postulaty, które mogliśmy z grubsza omówić - powiedziała przewodnicząca Ochman po spotkaniu z premierem. - Chociaż trudno jest - dodaje przewodnicząca Ochman - prowadzić rozmowy jeśli spotkanie i negocjacje nie były wcześniej ustalone. - Premier jest dosyć dobrze zorientowany w sytuacji służby zdrowia - dodaje Maria Ochman. - Mówiliśmy o sprawach pracowniczych, nas nie interesują sprawy polityczne. Rozmawialiśmy o zagwarantowaniu podwyżki która teraz jest w służbie zdrowia i żeby nie wygasła w przyszłych latach. Mówiliśmy też o zagwarantowaniu kroczącego wzrostu płac na przyszłe lata oraz o większych nakładach finansowych na służbę zdrowia. Jak pogodzić wzrost wynagrodzeń ze wzrostem nakładów na pacjentów - co jak powiedział premier - jest główną troską ze strony rządu - relacjonowała spotkanie z premierem. Jak dodaje Maria Ochman - chcemy mieć konkretne propozycje, konkretną ofertę współpracy i dialogu. - W poniedziałek ma dojść do spotkania z premierem i ministrem zdrowia, a szczegóły konkretnych zapisów ustawowych będą omawiane we wtorek z udziałem premiera Gosiewskiego - podsumowała wynik rozmów. Według Krystyny Ciemniak, organizatorki manifestacji, przyczyną odrzucenia rozmów z premierem było to, - że strona rządowa nie miała nic ciekawego do zaproponowania. I dodaje - nie chcą konkretnie rozmawiać z nami, nie przekazują żadnych rozwiązań systemowych, tak samo jest od roku. - Jeżeli to ma być rząd prawa i sprawiedliwości, niech dzieli równo i dobrze - stwierdza przewodnicząca Ciemniak. Opozycja krytykuje rząd Platforma Obywatelska oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej szybko skorzystały z możliwości krytykowania rządu. Zdaniem Donalda Tuska, lidera PO "jeśli ktoś w sposób cywilizowany protestuje, to jak widać nie ma szans". Jak zapowiedziała Ewa Kopacz (PO), dzisiaj ma dojść do specjalnego posiedzenia połączonych Komisji Zdrowia: sejmowej i senackiej, w trakcie którego omówiony zostanie trwający protest w służbie zdrowia i sytuacja pielęgniarek. Na posiedzenie zaproszeni zostali przedstawiciele rządu i wszystkich komitetów strajkowych. Z kolei liderzy SLD Izabela Jaruga-Nowacka i Ryszard Kalisz oburzeni są zagłuszaniem telefonów pielęgniarek, koczujących przed gmachem kancelarii premiera. - Wracamy z rozmów z szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ponieważ od wtorku właściwie nie ma kontaktu między reprezentacją pielęgniarek i położnych, które poszły negocjować z pozostałą resztą pielęgniarek i położnych, przybyłych na ogólnopolską, legalną manifestację - powiedziała nam Jaruga-Nowacka. Wieczorem protestujące pielęgniarki odwiedziła również Jolanta Kwaśniewska. Manifestować do skutku Pielęgniarki zapowiadają, że nie ustąpią. - Będziemy manifestować do skutku - podkreślały nasze rozmówczynie, które we wtorek rozpoczęły manifestację. Deklarują, że będą protestowały przed kancelarią premiera nawet do 27 czerwca - takie zgłoszenie przekazały wczoraj do warszawskiego urzędu miasta. - Wtorkowa manifestacja zaplanowana była do godz. 15.00 pod warunkiem, że ktoś z nami podejmie jakieś rozmowy i zainteresuje się nami - mówi nam pielęgniarka z ośmioletnim stażem pracy, z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Dołączyła do protestujących koleżanek, które zarabiają po 600 czy 800 złotych. - To jest naprawdę skandal. Za co mamy utrzymać rodzinę, a jeśli jeszcze dwoje małżonków pracuje w szpitalu to naprawdę jest im bardzo trudno - mówi. Do protestujących pielęgniarek w ciągu dnia przychodzili młodzi pracownicy warszawskich szpitali. - Walczę o reformę służby zdrowia. Niektórzy mówią, że chodzi tylko o pieniądze, albo że jest to jednym z głównych argumentów. Moim zdaniem jesteśmy za reformą służby zdrowia - powiedziała lekarka stażystka ze szpitala wolskiego. Oprócz pielęgniarek i lekarzy do Warszawy wyruszyło wczoraj ze Śląska także grupa związkowców z "Sierpnia ‘80". Również zarząd główny Forum Związków Zawodowych, którego członkiem jest m.in. OZZPiP powołał wczoraj krajowy komitet, który zajmie się przygotowaniem strajku generalnego. Strajk o podłożu politycznym Tej formy protestu nie podzielają jednak związkowcy z "Solidarności", którzy wczoraj po rozmowach z premierem Jarosławem Kaczyńskim, odstąpili od manifestacji. - Naturalnie, że strajk ma podłoże polityczne - uważa Sławomir Łabsz, anestezjolog z Gdańska, który ponad trzydzieści lat pracuje w służbie zdrowia. Jego zdaniem "ten strajk natychmiast należałoby przerwać i pójść do pracy, i spojrzeć na to, że obecny rząd po raz pierwszy od wielu lat podwyższył tak znacząco nakłady na służbę zdrowia i są perspektywy na dalszy nakłady". - Analizując sytuacje lekarzy trzeba powiedzieć, że z jednej strony przyczyniają się oni do złej, a z drugiej do dobrej rzeczy. Złą rzeczą jest to, że w ten sposób chcą wysadzić rząd z fotela. W przypadku gdyby natomiast dostali podwyżki wówczas doszłoby do zwiększenia inflacji - uważa nasz rozmówca. Swojego niezadowolenia nie ukrywa też wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Zdrowia (PiS) Jolanta Szczypińska. Jej zdaniem kłopoty w służbie zdrowia istnieją "nie od wczoraj, a od wielu lat", a problemy protestujących "cynicznie wykorzystują politycy". W jej ocenie wypowiedź poseł Ewy Kopacz, która nawoływała do złożenia wotum nieufności wobec rządu, w przeddzień bardzo ważnych dla Polski negocjacji z UE i wezwanie senatora PO Stefana Niesiołowskiego do strajku generalnego oznaczają wezwanie do niepokoju publicznego. - Cały ten strajk był przygotowywany wcześniej i jest politycznie wykorzystywany do tego, by rząd Jarosława Kaczyńskiego przestał istnieć - podkreśla Szczypińska. Magdalena M. Stawarska, Grzegorz Lipka, "Nasz Dziennik" 2007-06-21

Autor: ea