Pediatra pilnie poszukiwany
Treść
Dotkliwy brak lekarzy na oddziałach pediatrycznych i cały czas likwidowane łóżka na tych oddziałach to najbardziej palące problemy w dziedzinie opieki nad najmłodszymi pacjentami w Polsce. Gdy w Łodzi zabrakło miejsc na oddziałach dla dzieci z zapaleniem płuc, mali pacjenci musieli być przewożeni do pobliskich szpitali w miastach powiatowych, m.in. Bełchatowie i Skierniewicach. Teraz z kolei, gdy prowadzone są remonty w wielu placówkach szpitalnych, podobne problemy występują w innych regionach. Konsultanci wojewódzcy biją na alarm - przykładowo w całym województwie łódzkim w ciągu ostatnich 10 lat liczba łóżek pediatrycznych zmniejszyła się o ponad połowę. W Polsce brak jest jasno wydzielonego organu, który zajmowałby się wszystkimi kwestiami związanymi z opieką lekarską nad dziećmi. Ponad 20 lat temu zlikwidowany został w Ministerstwie Zdrowia departament do spraw matki i dziecka. Długo nie było w jego miejsce żadnego odpowiednika. - Taki departament trzeba koniecznie powołać, aby w sposób profesjonalny zajął się stanem pediatrii w Polsce, stanem zdrowia dzieci w szkołach, przedszkolach i żłobkach - apelowała jeszcze w listopadzie ub.r. w rozmowie z nami prof. Alicja Chybicka, prezes Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego w Polsce. W resorcie zdrowia wciąż nie przywrócono departamentu, który by odpowiadał za wiek rozwojowy, czyli dzieci do 16. roku życia. Posłowie PiS postulują utworzenie sieci poradni i szpitali pediatrycznych, do których lekarze rodzinni zajmujący się dziećmi mogliby zwracać się po porady i wskazówki. - W pracach sejmowej Komisji Zdrowia była dyskusja na ten temat, ale jest to jedna z trudniejszych spraw. Lekarze pediatrzy muszą być włączeni w opiekę nad dzieckiem, bo normalny lekarz rodzinny na dzień dzisiejszy sobie z tym nie radzi - mówi przewodniczący komisji poseł Bolesław Piecha (PiS). Konieczność powołania do życia tego typu poradni widzi również prof. dr hab. Jerzy Stańczyk, konsultant wojewódzki ds. pediatrii w Łodzi. - W tej chwili opiekę nad dzieckiem przejęli lekarze rodzinni. Jest tam pewien procent pediatrów, ale nie ma systemu poradni konsultacyjnych pediatrycznych, a powinny być, żeby lekarz rodzinny mógł w pewnych sytuacjach zwrócić się do specjalisty pediatry o poradę, konsultację. W tej chwili nie ma specjalistycznych poradni pediatrycznych, tego typu placówki nie istnieją w wykazie Narodowego Funduszu Zdrowia - ubolewa prof. Stańczyk. Według informacji, jaką przekazało posłom w grudniu ub.r. Ministerstwo Zdrowia, w resorcie utworzono nową komórkę organizacyjną urzędu w Departamencie Zdrowia Publicznego - Wydział Opieki nad Matką i Dzieckiem. Parlamentarzyści usłyszeli, że działania na rzecz zachowania i poprawy zdrowia dzieci i młodzieży są w Polsce jednym z priorytetów polityki rządu, a działania nowej komórki będą nadzorowane przez dyrektora departamentu, jak również przez jednego z wiceministrów zdrowia. Jednak lekarze i specjaliści uważają, że to nie wystarcza, a sytuacja wcale się nie poprawia, wręcz odwrotnie. Bo wydział to jednak jednostka mniejszej rangi niż odrębny departament, a przecież problem opieki zdrowotnej nad matką i dzieckiem jest bardzo poważny i wymaga gruntownych zmian. - Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego uważa, że ten departament powinien zostać wzmocniony, ponieważ jest szereg zagrożeń w pediatrii, które w tej chwili występują i które mogą doprowadzić do jeszcze trudniejszej sytuacji - przestrzega w rozmowie z nami prof. Jerzy Stańczyk. To już spowodowało, że duża część łóżek pediatrycznych została zlikwidowana. Tak się stało np. w województwie łódzkim, gdzie w ciągu ostatnich 10 lat ich liczba zmniejszyła się o połowę. - Ma to określone implikacje, jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, bo już na początku tego roku w Łodzi była taka sytuacja, że nie było miejsc dla małych dzieci, m.in. dla niemowląt z zapaleniem płuc. I te dzieci trzeba było z Łodzi odsyłać do szpitali powiatowych do Bełchatowa, Skierniewic - przypomina prof. Stańczyk. Pediatria się nie opłaca Trudna sytuacja na oddziałach pediatrycznych ma kilka przyczyn. Po pierwsze, procedury pediatryczne nie są dobrze wycenione przez NFZ i z tego powodu większość oddziałów pediatrycznych przynosi szpitalom straty. - Jak wiadomo, większość szpitali jest zadłużona, szuka jakiegoś rozwiązania, czyli najczęściej redukuje łóżka pediatryczne, zamieniając je na inne, bardziej dochodowe - tłumaczy prof. Stańczyk. Drugi problem na oddziałach pediatrycznych to brak lekarzy pediatrów. Średnia wieku pediatrów w tej chwili wynosi powyżej 50 lat. Jak mówi Jerzy Stańczyk, jeżeli te osoby odejdą na emeryturę albo do prywatnych przychodni, gdzie mogą zarobić więcej niż w szpitalu, to będzie trzeba po prostu zamykać oddziały z powodu braku personelu. Poza tym wiadomo, że niewielu jest dziś młodych lekarzy chętnych do specjalizowania się w pediatrii. I z tego powodu nie ma też kandydatów do zatrudnienia w szpitalach na pediatrii. - To budzi nasz niepokój, że może dojść do katastrofy w najbliższych latach - zaznacza prof. Stańczyk. Co musi się zmienić? - Żeby sytuacja choć trochę się poprawiła w dziedzinie pediatrii w Polsce, muszą być lepiej wyceniane procedury pediatryczne, muszą być tworzone poradnie specjalistyczne pediatryczne, musi być wzmocniona kadra pediatrów - większa liczba miejsc rezydenckich dla ludzi chcących kształcić się w tym kierunku, musi być powołany departament matki i dziecka w Ministerstwie Zdrowia, bo on jest potrzebny. Przede wszystkim bardzo dużo zależy od NFZ, bo jeśli pewne procesy będą wyceniane dobrze, to dyrektorzy będą mogli utrzymać oddziały pediatryczne, jeśli nadal będą wycenione źle, to będzie ciągła tendencja do restrukturyzacji łóżek pediatrycznych - konkluduje prof. Stańczyk. Izabela Borańska "Nasz Dziennik" 2008-07-08
Autor: wa