PE za przymusowym płaceniem za aborcję
Treść
Parlament Europejski utrzymał zapisy zmuszające europejskich podatników, w tym Polaków, do finansowania procederu zabijania poczętych dzieci. W ostatniej chwili centroprawicowi posłowie zgłosili trzy poprawki mające na celu zapobieżenie temu. Niestety, nie udało się ich wykreślić. - Ponad 200 posłów głosowało za usunięciem odniesień do finansowania aborcji ze środków UE. To jednak za mało, by wyeliminować takie zapisy ze sprawozdania na temat polityki rozwojowej - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Konrad Szymański (PiS), deputowany do PE. - W liście spraw, które mogą być finansowane przez instrument finansowania polityki w zakresie rozwoju, chcieliśmy wykreślić finansowanie tego, co jest w prawie międzynarodowym nazywane "prawami reprodukcyjnymi". To jest kryptonim szerszego, pojemnego dość zjawiska, które zawiera również aborcję - tłumaczy poseł PiS do PE. Zgodnie z definicjami Światowej Organizacji Zdrowia, sformułowanie to zawiera również "dostępność" do takich "zabiegów". W czasie wystąpień plenarnych zarówno sprawozdawca Parlamentu Guy Mitchell z Irlandii (EPP), jak i Konrad Szymański (PiS) apelowali we wtorek do parlamentarzystów o poparcie ich poprawek. - Myślę, że jesteśmy jednomyślni co do uznania naszych humanitarnych zobowiązań. Dlatego z tym większym sprzeciwem przyjąłem wprowadzenie zapisów dotyczących tzw. praw reprodukcyjnych i seksualnych, które implikują nasze wsparcie polityczne i finansowe, m.in. dla aborcji. Nie było tej propozycji w pierwotnym projekcie Komisji Europejskiej. Pojawiła się dopiero w tym Parlamencie. To bardzo zły sygnał dla tych Europejczyków, którzy nie godzą się moralnie z aborcją i nie chcą płacić na takie działania, które kryją się pod technicznym sformułowaniem "prawa reprodukcyjne" - podkreślił Szymański. Niestety, jego głos i części eurodeputowanych w tej sprawie nie dotarł do wszystkich. Konrad Szymański zapowiedział, że posłowie będą wracali do tematu, "ponieważ ze wspólnych pieniędzy nie powinno się finansować celów, które nas dzielą". Jak tłumaczył w rozmowie z nami, parlamentarzyści zaangażowani w to, by wyeliminować szkodliwe zapisy, będą optowali za tym, by wprowadzić na grunt unijny węższą definicję "praw reprodukcyjnych". Taką, która na przykład wyrzuciłaby z niej aborcję i która zastąpiłaby obecną definicję WHO. Aneta Jezierska, "Nasz Dziennik" 2006-12-14
Autor: ea