Ostrożnie z euro
Treść
Przyjęcie euro jest szansą, ale może skończyć się gospodarczą klapą, jeśli zawczasu nie wzmocnimy polskiej gospodarki – wynika z raportu NBP.
– Wstąpienie do strefy euro stwarza szansę sukcesu, ale nie daje takiej pewności, gdyż zależy to od dwóch głównych komponentów: jak ukształtuje się strefa euro i jak zostanie wzmocniony potencjał polskiej gospodarki – powiedziała Małgorzata Zaleska, członek Zarządu Narodowego Banku Polskiego, prezentując raport „Ekonomiczne wyzwania integracji Polski ze strefą euro”.
Na tle eurostrefy Polska jest krajem o niskim poziomie PKB na głowę mieszkańca oraz o niskim poziomie płac i relatywnie niskim poziomie cen. Obecnie konkurencyjność polskiej gospodarki, skąd-inąd niewysoka, oparta jest głównie na niskich kosztach pracy. Po przyjęciu euro nasza konkurencyjność kosztowa ulegnie jednak obniżeniu, ponieważ rozpocznie się proces konwergencji (tzn. wyrównywania) cen i wynagrodzeń do poziomu eurostrefy – zwraca uwagę NBP. Polscy przedsiębiorcy będą zatem musieli szukać innych przewag konkurencyjnych, żeby utrzymać się na rynku. W grę wchodzi wzrost innowacyjności, jakości, usprawnienie organizacji etc.
NBP podnosi w raporcie, że po przyjęciu euro poziom stopy procentowej ustalanej przez Europejski Bank Centralny najprawdopodobniej będzie zbyt niski w stosunku do potrzeb polskiej gospodarki.
– Kredyt będzie tańszy, co dla klientów jest korzystne, jednak w skali makroekonomicznej grozi to narastaniem tzw. bąbli spekulacyjnych – wyjaśnia Zaleska.
Zbyt niskie stopy prowadzą do narastania nierównowag makro-ekonomicznych, takich jak wysoki deficyt w bilansie płatniczym, nadmierne zadłużenie w relacji do PKB, „bańka” na rynku nieruchomości, które w Grecji, Hiszpanii, Portugalii i innych krajach południowej Europy wywołały trwający już szósty rok kryzys. Dlatego stanowisko NBP wobec przyjęcia euro jest obecnie bardziej wstrzemięźliwe niż to, które bank centralny prezentował w raporcie z 2009 roku.
– Kryzys pokazał, że w przypadku gospodarek, zwłaszcza peryferyjnych, przyjęcie euro może prowadzić do narastania niestabilności makroekonomicznej – potwierdza ekonomista z NBP Michał Rubaszek.
Z raportu wynika, że po przyjęciu euro należy spodziewać się wystąpienia tzw. efektu cappucino, czyli wzrostu cen towarów i usług wynikającego z zaokrąglania cen w górę. NBP zwrócił uwagę na trudności z elastycznym dostosowaniem Polski do funkcjonowania w strefie euro. Przy obecnym poziomie długu publicznego i deficytu strukturalnego rząd praktycznie nie miałby możliwości wdrożyć antycyklicznej polityki fiskalnej w razie nagłego załamania koniunktury, bo nie może zwiększać deficytu budżetowego. Trudności z dostosowaniem miałby także sektor prywatny, ponieważ szybką realokację czynników produkcji i dostosowanie cenowe utrudnia to, że niektóre segmenty rynku mają charakter regulowany i przez to nieelastyczny (np. rynek energii).
– Jeżeli chodzi o samą decyzję o przystąpieniu Polski do strefy euro, to wniosek jest taki, że powinna ona uwzględniać to, co się dzieje w strefie euro i powinna być poprzedzona dostosowaniem polskiej gospodarki do realiów funkcjonowania w strefie euro – podsumował Rubaszek.
– Polska nie odniesie żadnych korzyści z przystąpienia do strefy euro, bo strefa euro nie jest optymalnym obszarem walutowym. Jest rzeczą zadziwiającą, że teraz, gdy możemy naocznie obserwować fatalne konsekwencje wprowadzenia wspólnej waluty w Grecji, Hiszpanii, Portugalii, Włoszech i innych krajach, nadal zastanawiamy się – wejść czy też nie – komentuje raport dr Cezary Mech, finansista, były doradca prezesa NBP. – Moje zastrzeżenia wobec euro, dawniej teoretyczne, zweryfikował kryzys finansowy. Obecnie mamy doświadczenie empiryczne. Wiemy, że przynależność do strefy euro jest przyczyną wymiernych strat gospodarczych krajów peryferyjnych, a jednocześnie źródłem dodatkowych korzyści dla Niemiec – komentuje dr Cezary Mech.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 26 listopada 2014
Autor: mj