Oddała życie, aby żył syn
Treść
Ponad dwadzieścia lat temu Genowefa Górowska z Łososiny Dolnej oddała życie, aby dziś mógł żyć jej syn - Eugeniusz. Chorowała na raka i nie zgodziła się na aborcję. Matka bohaterka. Wielu porównuje ją do św. Joanny Beretty Molli. To działo się w 1983 roku - wspomina ksiądz Władysław Piątek, ówczesny proboszcz w Łososinie Dolnej. - Przypominam sobie, jak pani Genowefa przyszła do mnie do kancelarii. Nie wiedziałem, po co. Usiadła i od razu zadała mi pytanie: "Co mam robić, chociaż jestem zdecydowana, bo zaszłam w ciążę. Lekarz mi radził, abym ciążę przerwała, bo w przeciwnym razie, gdy tego nie zrobię, to szybko umrę, co więcej, dziecko może urodzić się chore". I dodała: "Jeżeli trzeba, to jestem zdecydowana oddać życie, ale dziecka nigdy nie pozwolę zabić". Dla księdza proboszcza to spotkanie było tak wstrząsające, że pamięta je do dziś. Poprosił wówczas panią Górowską, aby przyszła do niego za kilka dni. W tym czasie konsultował się z lekarzami i etykami. - Kiedy przyszła do mnie ponownie, powiedziałem jej, że decyzja należy do niej, ale dziecka zabić nie można. A pani Genowefa na to: "Ja się na to zgadzam. Jestem matką, katoliczką i mam bronić życia swojego dziecka". Tak to powiedziała, jakby miała jechać do Częstochowy albo gdzieś do Nowego Sącza. Mnie to dosyć zdziwiło, bo była spokojna, powiedziała to bez nerwów, bez płaczu. Wyraziła zgodę i odeszła, poszła do swojego domu - mówi ksiądz Piątek. Wspomnienia lekarki - Z panią Górowską spotkałam się dwukrotnie. Pierwszy raz w czasie mojego dyżuru na oddziale zakaźnym w szpitalu w Nowym Sączu, gdzie zostałam poproszona o konsultację na oddziale położniczym, ponieważ pani Górowska "zżółkła". To była już zaawansowana ciąża, niedługo przed porodem. Niestety, żółtaczka nie była zakaźna, tylko spowodowana przerzutami nowotworowymi do wątroby, po wznowieniu raka sutka, na który była wcześniej leczona - rozpoczyna swoją opowieść pani doktor Zofia Jungiewicz i dodaje: - Pani Górowska była bardzo spokojna, pogodzona z chorobą, dobrze zdawała sobie sprawę, jaka to choroba i jaki będzie jej koniec. Nie martwiła się tym. Martwiła się tylko, czy dziecko urodzi się zdrowe. Po raz drugi lekarka spotkała się z panią Genowefą, kiedy ta przyszła do niej na konsultację z urodzonym maluszkiem. - Wtedy była już wyniszczona, w złym stanie ogólnym. Mówiła, że ma przerzuty, że już nie pomaga jej leczenie i że jest pogodzona z tym, iż odejdzie. Martwiła się tylko o przyszłość dzieci. Matka sześciorga dzieci Pani Genowefa wyszła za mąż w 1965 roku. W związku małżeńskim żyła dziewiętnaście lat. W tym czasie urodziła sześcioro dzieci. Kiedy po raz szósty była w stanie błogosławionym, okazało się, że rak piersi, na którego wcześniej chorowała, przerzucił się na wątrobę. Lekarz radził usunąć dziecko i rozpocząć chemioterapię. - Trudno było. Żona płakała, zastanawiała się nad tym, jak to wszystko będzie. Poszła nawet poradzić się księdza. Potem powiedziała: "Nie poddam się zabiegowi, tylko urodzę to dziecko. A co będzie, to będzie" - opowiada Stefan Górowski, mąż Genowefy. - Żona często się modliła. Była jeszcze na pielgrzymce w Częstochowie. Potem było coraz gorzej, aż umarła - mówi mężczyzna, który został w domu z sześciorgiem dzieci. Dzieci państwa Górowskich pamiętają mamę już niemal z ostatnich dni, kiedy leżała chora, jeździła do Krakowa do szpitala. - Kiedy przyjeżdżała, zawsze nam coś przywoziła. Pamiętała o nas, bardzo nas kochała - opowiadają. - Pani Genowefa zdążyła jeszcze ochrzcić syna. Dała mu na imię Eugeniusz. Ten młody mężczyzna właśnie skończył Politechnikę Krakowską, a przed kilkoma laty przy całej parafii oddał się w opiekę Maryi - wspomina ksiądz Władysław Piątek. - Pani Genowefa kochała swoje dzieci miłością doskonałą. Oddała życie dla życia drugiego człowieka jako matka. Cała parafia przyszła na jej pogrzeb, aby oddać hołd matce bohaterce - dodaje. Choć minęło już wiele lat, ludzie pamiętają o pani Górowskiej. Wiele osób przychodzi na jej grób, by się pomodlić nie tylko o spokój jej duszy, ale także by wstawiała się za nimi u Boga. Na jej grobie znajduje się wzruszający napis: "Oddała życie, aby jej dziecko miało. Bogu duszę, ziemi ciało, serce dzieciom. Boże, przyjmij tę ofiarę". Małgorzata Pabis "Nasz Dziennik" 2007-12-10
Autor: wa