Nord Stream 2 będzie podlegać unijnemu prawu
Treść
Projekt rurociągu Nord Stream 2 będzie musiał podlegać unijnemu prawu – takie stanowisko przyjęła dziś Komisja Europejska. Polski rząd wielokrotnie podkreślał, że jest to projekt wymierzony przeciwko naszej ojczyźnie – ale nie tylko – również przeciwko krajom państw bałtyckich.
Nord Stream 2 to projekt dwunitkowej magistrali gazowej łączący Rosję i Niemcy o mocy przesyłowej 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Nitka o długości ponad 1200 km będzie biec przez Morze Bałtyckie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku. W tym samym roku Rosja będzie mogą zaprzestać przesyłania gazu rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy i Polski. Kraje naszego regionu sprzeciwiają się niemiecko-rosyjskiemu projektowi.
– Nie możemy zgodzić się, żeby ten projekt się zrealizował. Dodatkowo do Niemiec przez Nord Stream 2 wpłynie kilkadziesiąt miliardów metrów sześciennych gazu; łącznie będzie się zamykało po tamtej stronie w granicach 110 mld metrów sześciennych gazu. To powoduje, że mamy do czynienia z czystym monopolem, co nie służy nie tylko Polsce, ale również krajom ościennym – mówi Łukasz Kroplewski, wiceprezes zarządu ds. rozwoju PGNiG.
Za blokadą projektu jest Szwecja i Dania. Na Nord Strem 2 najwięcej zyskają Niemcy. Rosja i Niemcy w podobny sposób uderzyły w Polskę budując gazociąg OPAL. Pomogła Komisja Europejska.
– Tutaj Rosjanie zdominowali możliwość bukowania i rezerwowania wolumenu gazu. Zresztą paradoksalnie doszło do takiej sytuacji, że po stronie Komisji Europejskiej – Gazprom Export stanął jako interwenient uboczny – zaznacza Łukasz Kroplewski.
W ubiegłym roku Komisja Europejska zezwoliła na zwiększenie przesyłu gazu OPAL-em. Po interwencji Polski Trybunał Sprawiedliwości UE decyzję zawiesił, ale nie uchylił. Unijni urzędnicy uzależniają Europę od rosyjskiego gazu. Nord Stream, OPAL, teraz Nord Stream 2 – tego typu przewaga rosyjskiego koncernu, to również przewaga na gruncie cen – zwraca uwagę ekspert rynku energetycznego Remigiusz Nowakowski. W odpowiedzi na działania Rosji operatorzy Polski i Dani rozpoczęli dziś procedurę open season dla projektu Baltic Pipe. Ma on połączyć Polskę, Danie i Norwegię.
– W tej sytuacji, gdyby nie powstawał Nord Stream, potem w tej chwili dyskutowany projekt Nord Stream 2 – być może takiej potrzeby by nie było, albo priorytet tej inwestycji nie byłby tak wysoki. W sytuacji, w której jesteśmy, to jest absolutnie najważniejsza dzisiaj inwestycja z punktu widzenia sektora gazowego i interesów energetycznych Polski – wskazuje Remigiusz Nowakowski.
Gazociąg Baltic Pipe ma połączyć polską sieć gazową ze złożami na szelfie norweskim Morza Północnego. Przepustowość rury łączącej złoża norweskie z Polską ma wynieść 10 mld metrów sześc. Celem jest uruchomienie połączenia przed końcem 2022 r., kiedy to wygasa kontrakt jamalski. Wyraźne „tak” dla Baltic Pipe płynie ze strony ekspertów. Za konieczne dr Piotr Paszko uważa działania dywersyfikacyjne, które otwiera m.in. uruchomiony dziś projekt.
– Stanowi to nowy, znaczący kierunek dostaw, który pozwala na dywersyfikację i pojawienie się zdrowych zasad konkurencji – podkreśla dr Piotr Paszko, wiceprezes Zarządu Dolnośląskiego Instytutu Studiów Energetycznych.
Ciągle jednak głównym graczem na rynku gazu w Europie pozostaje Rosja. Niewątpliwie budowa Nord Stream 2 będzie jej kolejnym „asem” w rękawie. Takie przyzwolenie – zdaniem dra Bogdana Sedlera – zagraża Polsce.
– Nord Stream 2 za ok. 10 mld euro będzie miał przepustowość 55 mld metrów sześciennych na rok. Jest to wielokrotnie więcej, niż zużywa Polska i w zasadzie odetnie nas od Jamalu. Polska i Ukraina jako kraje tranzytowe staną się właściwie niepotrzebne – wskazuje Bogdan Sedler, prezes Fundacji Naukowo-Technicznej „Gdańsk”.
Budowa nitki Nord Stream 2 o długości 1200 km ruszy już w listopadzie. Pierwsze partie gazu mają pojawić się w niemieckich gazoportach pod koniec 2019 r.
TV Trwam News/RIRM
Źródło: radiomaryja.pl, 6 czerwca 2017
Autor: mj