Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie pozwólmy się zakneblować

Treść

Podobnie jak wy opuściliście Mnie i służyliście obcym bogom we własnym kraju, tak samo będziecie służyć obcym na ziemi, która do was nie należy. (Jr 5,19) Posłowie zdecydowali, że wyłączają Naród z podjęcia żywotnej decyzji o przyszłości Polski. Nie mają bowiem żadnej wiedzy, jaki byłby wynik referendum w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Jest przecież możliwe, że Naród nie stracił rozumu i nie zgodzi się na faktyczne osłabienie pozycji Polski w UE, które zmierza w kierunku zakamuflowanego poddaństwa ośrodkom decyzyjnym. Zdecydowana większość posłów, w tym PiS, chce jak najszybszego zakończenia drogi legislacyjnej w tej sprawie. Pośpiech ten jest wynikiem lęku rządzących przed sytuacją, w której większa część obywateli mogłaby dowiedzieć się prawdy na temat traktatu, w ogóle zapoznać się z jego treścią lub choćby założeniami, i podniosłaby słuszne larum. Nie jest bowiem normalne stwierdzenie, że osłabienie głosu zawarte w traktacie lizbońskim w porównaniu z nicejskim, prawie o połowę w stosunku do Niemiec i o jedną trzecią wobec Francji, jest przejawem silnej pozycji Polski. Umiejętność liczenia na tym poziomie posiadają uczniowie szkół podstawowych, tym bardziej dorośli, którzy w drodze referendum mogliby dać wyraz swojej oceny proponowanego traktatu. Sęk tkwi dla UE w tym, że wszystkie kraje członkowskie muszą go przyjąć, aby mógł obowiązywać. Tym większym zdumieniem napawa ten pośpiech posłów, w tym PiS, skoro o wiele roztropniejszą byłaby postawa wyczekiwania, w jaki sposób wypowiedzą się w tej kwestii Brytyjczycy, Irlandczycy (w drodze referendum) czy Czesi, których prezydent jednoznacznie negatywnie ocenia traktat lizboński. Nasza Ojczyzna o pięknej historii, która opierała się zakusom najeźdźców i dawała przykład innym narodom, dzisiaj, za przyczyną poprawnie politycznych, "ułożonych po europejsku" posłów, staje w szeregu tych, którzy obrali jako przyszłość Europy kształtujący się totalitarny system. Ponieważ jednak jedność w tak skomplikowanym tworze jest utopią, silniejsze landy będą za pomocą prawnych sztuczek zarządzać i wyzyskiwać słabsze. Wszystko będzie dokonywać się oczywiście pod pozorem przestrzegania praw człowieka itp., całej tej zagmatwanej nowomowy i procedur niezrozumiałych dla zagonionych i walczących o przetrwanie obywateli. Społeczeństwo w większości nie wie o zagrożeniach, gdyż nie jest informowane. Zdumiewające, że w czasach tak daleko posuniętej komunikacji i przekazu informacji ogół praktycznie nie orientuje się w strategicznych sprawach. Polaków nie można tak jak Jugosłowian podzielić etnicznie i religijnie, można za to wytworzyć przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi, np. wyróżnić niektóre "regiony", a inne pogrążyć w tzw. zacofaniu, przypisać im rolę nieszkodliwych, a barwnych reliktów mniejszości ludowych. Wiejskie chaty, zagrody, polne ścieżki - to powinno wystarczyć jako weekendowa atrakcja turystyczna dla zmęczonych poruszaniem się po autostradach i mieszkających w luksusowych willach "landczyków" zachodnich. Chyba nie przesłyszeliśmy się, gdy pani minister obecnego rządu przekonywała na temat konieczności skierowania ogromnych środków do miejsc najbardziej rozwiniętych kosztem słabszych? Polityka wewnętrzna suwerennego państwa oczywiście może zapobiec tak jawnie dyskryminacyjnym pomysłom, a samorządność wtedy jest czymś innym niż regulacje wewnątrz landu-regionu, poddanego zewnętrznym ośrodkom decyzyjnym. Pomimo zawłaszczenia przez polityków decyzji w sprawie ratyfikacji traktatu lizbońskiego Naród nie poddaje się, trwa zbieranie podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum ogólnokrajowego w tej sprawie. Akcja ta jest dowodem patriotyzmu i świadomości ogromnej części społeczeństwa, które wbrew zakładaniu mu knebla próbuje walczyć o honor Ojczyzny. Hanna Wujkowska "Nasz Dziennik" 2008-03-03

Autor: wa