Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Nie było zwyczaju filmowania zatrzymań

Treść

Z zeznań złożonych przed komisją śledczą powołaną do wyjaśnienia okoliczności śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy przez katowickiego prokuratora w stanie spoczynku Jacka Krawczyka, pierwszego śledczego prowadzącego postępowanie w sprawie Barbary K., zwanej śląską Alexis, wynika, że prokuratura nie zdobyła zeznań ani dowodów potwierdzających, aby Barbara Blida miała coś wspólnego z interesami podejrzanej i innych osób oskarżonych. Krawczyk był pytany wczoraj o to, czy kiedykolwiek zalecał filmowanie zatrzymań dla celów procesowych. - W mojej karierze zatrzymywaliśmy wiele znanych osób, ale nigdy nikomu do głowy nie przyszło, żeby filmować przebieg zatrzymania - zeznał wczoraj Jacek Krawczyk. - Można filmować, i to jest wskazane, przeprowadzenie oględzin miejsca przestępstwa, natomiast nigdy nikomu do głowy nie przyszło, żeby filmować moment zatrzymania - powiedział. - W postępowaniu, które prowadziłem, nie istniała sprawa Barbary Blidy; Blida była w nim tylko świadkiem - powiedział wczoraj przed sejmową komisją śledczą prokurator Jacek Krawczyk, który od października 2004 roku do początków 2006 roku zajmował się śledztwem dotyczącym Barbary K. i wyłudzenia dotacji na pokrycie szkód górniczych. Postępowanie to, jak przyznał Krawczyk, zostało wszczęte na podstawie informacji medialnych. - Miało zachodzić podejrzenie, to wynikało z informacji prasowych, iż przy procederze, jaki uprawiała K., miała jej pomagać Blida; przeprowadziliśmy czynności weryfikujące tę informację; (...) żadne dowody nie potwierdziły, żeby miała coś wspólnego z działaniami osób objętych aktem oskarżenia - powiedział Krawczyk. Według niego, nazwisko Barbary Blidy zostało użyte w prośbie o pomoc przy załatwieniu dotacji skierowanej prawdopodobnie do Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska. Jej autorem było stowarzyszenie "Nasz Dom", w którym pracowała Barbara K. Wątpliwości prokuratury w owym czasie związane z powiązaniem jej i Blidy dotyczyły pożyczki udzielonej byłej posłance na budowę basenu przy domu w Świerku. Sprawa ta była wyłączona z głównej sprawy i przekazana do wyjaśnienia przez Urząd Skarbowy w Siemianowicach Śląskich. Filmowanie nie przyszłoby nikomu do głowy Danuta Pietraszewska (PO), nawiązując do wątpliwości z brakiem filmu z zatrzymania Blidy, pytała również prokuratora o to, czy kiedykolwiek zalecał filmowanie zatrzymań dla celów procesowych. - W mojej karierze, wspólnie z prowadzącymi postępowania funkcjonariuszami, zatrzymywaliśmy wiele znanych osób, ale nigdy nikomu do głowy nie przyszło, aby filmować przebieg zatrzymania - odpowiedział Krawczyk. Według niego, nie istniały naciski na prokuraturę. Jak zeznał, w grudniu 2005 r. po objęciu resortu sprawiedliwości przez Zbigniewa Ziobrę dostał polecenie opisania sytuacji w śledztwie, m.in. w sprawie wątku Blidy. Również w lutym 2006 r. po publikacji prasowej dotyczącej zeznań byłego posła Ryszarda Z., obciążających Barbarę Blidę, Krawczyk tłumaczył się co do sposobu podziału wątków sprawy. Brak zaufania Barbary K. do prokuratury Krawczyk przyznał, że w prowadzonym przez niego postępowaniu Barbara K. nie wskazywała konkretnej osoby w swoich zeznaniach, ponieważ sama uznawała się za niewinną. Przed komisją zeznawał również prokurator Emil Melka, który prowadził na wstępnym etapie postępowanie w sprawie tzw. afery węglowej. - Pani Barbara K. oświadczyła funkcjonariuszom ABW, że ma do nich pełne zaufanie. Pani Barbara K. jednocześnie oświadczyła, że nie ma tego zaufania do prokuratury - powiedział Emil Melka. - Z czego to wynikało, bardzo wysokiej komisji bym chciał powiedzieć, ale dotyczy to tajemnicy służbowej i opowiem to, jeśli komisja zwolni mnie z jej zachowania - dodał. - Wniosek z naszych pierwszych czynności był taki, że prokurator nic od Barbary K. nie uzyska, gdyż ta osoba nie ma zaufania do prokuratury jako takiej - mówi prokurator. Dlatego czynności trwały w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a prokuratura jedynie je nadzorowała. Melka planował prowadzić weryfikację zeznań Barbary K. do końca marca 2007 r., co było powodem różnicy zdań z prokuratorem okręgowym Krzysztofem Sierakiem, który chciał, aby postępowanie prowadzić jak najszybciej. Zdaniem Melki, nie było też tajemnicą, iż ocena ówczesnego prokuratora okręgowego na temat jego pracy była negatywna. Ostatecznie Melka w pierwszej połowie listopada 2006 r. przestał prowadzić śledztwo w sprawie afery węglowej. Po tej decyzji skupił się na innych postępowaniach, w tym dotyczącym katastrofy hali MTK w Chorzowie. Prokurator Emil Melka, pytany o decyzję podziału postępowania przez pracujący po nim czteroosobowy zespół, podkreślił, że to bardzo dobrzy prokuratorzy i prawnicy i pewnie ich ocena była zasadna. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-04-30

Autor: wa