NFZ przekazuje za mało pieniędzy na szpitale
Treść
– Są takie kolejki, gdzie oczekuje się około 4-5 lat, ale są kolejki, gdzie czas oczekiwania wynosi powyżej 15 lat – powiedział dr Witold Bieleński, dyrektor szpitala im. Degi w Poznaniu.
Dyrektor szpitala im. Degi w Poznaniu załamuje ręce. W placówce specjalistyczne operacje mogłyby być wykonywane częściej. Szpital dysponuje wysokiej klasy sprzętem i specjalistami, ale sztucznie ogranicza liczbę operacji. Powodem jest zbyt mała ilość pieniędzy przeznaczona na placówkę z puli Narodowego funduszu Zdrowia.
– Wiem, że każdy cierpi, że każdy ma swoje problemy, bóle. Natomiast my możemy operować tyle, ile mamy pieniędzy – dodał dr Witold Bieleński.
Pieniędzy brakuje, a w kolejkach na operacje czeka 30 tysięcy pacjentów. Długie terminy oczekiwania to wynik limitów określonych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Dyrektor szpitala ma żal do NFZ o sposób dystrybuowania pieniędzy na placówki ortopedyczne w Wielkopolsce. Według niego podział pieniędzy jest niesprawiedliwy.
– Nasz szpital posiada np. 25 procent łóżek ortopedycznych w Wielkopolsce, a otrzymuje 18 procent kontraktu ogółu środków przeznaczonych na ortopedię. Z racji statusu naszego wyjątkowego szpitala, posiadającego najwyższe referencje, uważam to za niepoprawne, niewłaściwe – podkreślił dr Witold Bieleński.
W tej sprawie, po zapoznaniu się z argumentami dyrektora szpitala im. Degi w Poznaniu, wypowiedział się rzecznik Narodowego Funduszu Zdrowia.
– Mogę odpowiedzieć tylko w ten sposób, że szpital ortopedyczny, który jest szpitalem klinicznym, ma najwyższy kontrakt – jeśli chodzi o szpitale kliniczne w Wielkopolsce w zakresie ortopedii i traumatologii narządu ruchu – mówiła Małgorzata Lipko, rzecznik wielkopolskiego oddziału NFZ.
Według NFZ winni są sami pacjenci. Zdaniem NFZ-u pacjenci mogliby czekać na zabiegi krócej, gdyby wykonywali je w szpitalach powiatowych. Tam kolejki nie są tak długie. Problem w tym, że pacjenci preferują szpital im Degi, bo tu mają gwarancję, że lekarz operujący ma długoletnie doświadczenie. Operacja w szpitalu powiatowym to ryzyko powikłań i komplikacji.
– Często pacjent jest operowany na sali, gdzie wcześniej był operowany ropny wyrostek czy jakiś ropny woreczek żółciowy. Pacjent leży na sali, gdzie są różne powikłania. No, to sala nie jest czysta. W związku z tym są te powikłania – powiedział dr Witold Bieleński.
W szpitalu im. Degi, mimo starań dyrekcji, nie wszystkie łóżka na oddziale są wykorzystywane. Jeśli nic się nie zmieni operacje mogą być ograniczone, albo z powodu braku pieniędzy będzie trzeba je wstrzymać aż do odwołania. Mimo to NFZ nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Oczywiście mając świadomość potrzeb jakie są i potrzeb pacjentów, jeżeli tylko oddział jest w posiadaniu środków to natychmiast przekazuje je tam, gdzie te potrzeby są najbardziej bolące, najbardziej pilne – dodała Małgorzata Lipko.
Szpital im. Degi miał otrzymać w październiku dodatkowy milion złotych. Ale na tak dużą placówkę to tylko kropla w morzu potrzeb.
TV Trwam News/RIRM
Źródło: radiomaryja.pl, 06 grudnia 2015
Autor: mj