Marszałek zamknie usta opozycji?
Treść
Czy wkrótce posłom opozycji trudniej będzie w Sejmie zabrać głos czy też zgłosić własny projekt ustawy, a parlament nie będzie miejscem dyskusji, lecz stanie się maszynką do głosowania za rządowymi projektami ustaw? Może się tak stać, jeśli przyjęte zostaną wszystkie propozycje zmian w regulaminie Sejmu zaproponowane przez marszałka Bronisława Komorowskiego. Prace nad zmianą regulaminu powinny zakończyć się jeszcze w tym roku. Zmiany w regulaminie Sejmu mają być jednym z tematów, którymi posłowie zajmą się podczas rozpoczynającego się w przyszłym tygodniu nowego sezonu sejmowego. Według marszałka Sejmu , praca nad zmianami w regulaminie nie będzie ani sztucznie przyspieszana, ani spowalniana. Wśród jego propozycji znalazła się m.in. inicjatywa wprowadzenia instytucji konstruktywnego wotum nieufności wobec marszałka Sejmu. Posłowie, którzy chcieliby wyrazić wotum nieufności dla marszałka, musieliby we wniosku wskazać nowego kandydata, a pod wnioskiem powinno się podpisać co najmniej 46 posłów. Marszałek proponował również, aby przewodniczący sejmowej komisji miał prawo usunąć z sali posłów zakłócających obrady i niereagujących na uwagi przewodniczącego. Interesującą inicjatywą jest propozycja skrócenia czasu, przez który projekt ustawy może być przetrzymywany przez marszałka Sejmu, zanim zostanie rozpatrzony przez Sejm. Obecnie marszałek może trzymać projekt w "zamrażarce" przez sześć miesięcy. Komorowski proponuje skrócenie tego okresu do czterech miesięcy. Pomysł ten powinien zadowolić zwłaszcza parlamentarzystów PiS, którzy, jeśli chodzi o przygotowanie i zgłaszanie nowych propozycji legislacyjnych, pracują sprawniej od rządu Donalda Tuska. Jak się okazuje, jednak niekoniecznie. - Projekt skrócenia przetrzymywania projektów ustaw jest jak najbardziej godny pochwały. Ale jeżeli przepis w tej sprawie miałby wejść razem z innymi propozycjami pana marszałka, np. o tym, że marszałek miałby prawo odrzucać większość projektów z góry ze względów formalnych, to cała inicjatywa może być tylko takim propagandowym zabiegiem. W rzeczywistości marszałek nie będzie musiał nawet przetrzymywać projektów przez te cztery miesiące, bo będzie mógł je od razu wyrzucić do kosza - powiedział Łukasz Zbonikowski (PiS). Marszałek Sejmu, dyscyplinując posłów, chce bowiem, aby zgłaszający projekt ustawy wskazywali źródło finansowania projektu. Czyli pokazali konkretnie w budżecie państwa, komu zabrać, aby dać komuś innemu. Na osłodę marszałek proponował powstanie specjalnego zespołu ekspertów, który pomagałby posłom wyliczać finansowe skutki zgłaszanych projektów. Logiczna z pozoru zasada nie zdaje jednak egzaminu w praktyce, gdyż rzeczywistość bywa bardziej skomplikowana, niż się wydaje. - Jak można było na przykład wyliczyć skutki finansowe arcyważnej ustawy, którą w zeszłym roku z inicjatywy posłów uchwalono, o spółdzielniach mieszkaniowych, dającej możliwość uwłaszczenia się Polaków na swoich mieszkaniach. Przecież tego tak naprawdę nawet ministerstwa nie były w stanie wyliczyć. A przy takim zapisie regulaminowym można by z góry, nawet nie dyskutując o tym projekcie, wyrzucić go do kosza. Są to niebezpieczne zapisy - dodaje Zbonikowski. Marek Suski (PiS) zapowiedział, że PiS będzie zgłaszało własne propozycje zmian do regulaminu Sejmu. Jak zaznaczył, projekt zmian w regulaminie w 80 proc. zawiera to, nad czym pracowano jeszcze podczas poprzedniej kadencji Sejmu i są to przepisy niebudzące kontrowersji. Do tego dodano jednak propozycję przepisów, które de facto ograniczają prawa opozycji w Sejmie w zakresie np. zabierania głosu czy zgłaszania projektów ustaw. Artur Kowalski "Nasz Dziennik" 2008-08-29
Autor: wa