Manipulacje "Wyborczej"
Treść
Obecny natłok publikacji promujących homoseksualizm na łamach "Gazety Wyborczej" nie jest zjawiskiem przypadkowym, lecz kontynuacją świadomie przyjętego zamysłu. Można wręcz powiedzieć, że promocja dewiacji już od wielu lat należy do głównych założeń programowych "Wyborczej". Dostrzegają to czytelnicy, z których 37 proc. uważa, iż "broni" ona mniejszości seksualnych. "Gazeta Wyborcza" od dawna sugeruje, że "Homoseksualizm jest trendy" ("Wysokie Obcasy", nr 30/2004, s. 6). Hasło to postanowiła uwiarygodnić Weronika Kostyrko (wówczas naczelna dodatku) nie tylko poprzez systematyczne zamieszczanie artykułów o homoseksualistach, ale i sfotografowanie się w t-shircie z napisem "Jestem lesbijką". Zachętą do podejmowania "odmiennej" aktywności seksualnej mają być też wypowiedzi tzw. ekspertów, którzy sugerują, że zachowania homoseksualne są tylko możliwym do wyboru równowartościowym wariantem, który nie powinien budzić społecznego oporu. Z kolei na łamach "Poradnika Domowego", miesięcznika należącego również do Agory, wydawcy "Gazety Wyborczej", Krzysztof Klajs przekonuje w rozmowie z dziennikarką, że: "Byłoby prościej, gdyby społeczeństwo było bardziej tolerancyjne. Wtedy to, czy rozpoznaję w sobie tendencję homo, czy hetero, mieściłoby się w takich samych kategoriach jak to, czy podobają mi się rude, czy blondynki" (Stanisławska I., Trudny temat homoseksualizm, "Poradnik Domowy", nr 7/2006, s. 30-31). Stwarzanie wrażenia, iż zachowania homoseksualne są powszechne, że współżycie seksualne osób tej samej płci jest modne, a poza tym to żaden grzech, mają upowszechnić homoseksualizm. Dla porządku warto w tym miejscu przytoczyć zapisy Katechizmu Kościoła Katolickiego, który wskazuje iż: "'akty homoseksualizmu z samej swojej wewnętrznej natury są nieuporządkowane'. Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane" (Katechizm Kościoła Katolickiego, Poznań 1994, s. 532). Emocjonalny szantaż Postulaty środowiska homoseksualnego prezentowane przez redaktorów "Gazety" i innych czasopism Agory wskazują, że planuje się zburzyć podstawy normalnie funkcjonującego społeczeństwa. Chce się zniszczyć, zwłaszcza w młodym pokoleniu, moralny barometr mówiący o tym, co normalne, a co nienormalne, a wśród ich rodziców poprzez szantaż emocjonalny wymusić przyzwolenie na dewiacyjne zachowania - sugeruje się, że skoro kochają swoje dzieci, to powinni zaakceptować każdy ich występek. Jednakże nawet wymuszone przyzwolenie społeczne dla tego typu zachowań nie uczyni ich zgodnymi z naturą. Nadto czyn moralnie zły, zaprzeczający istocie człowieczeństwa, zawsze wywoła negatywne następstwa. Jednym z żądań homoseksualistów jest umożliwienie zawierania przez ludzi tej samej płci "małżeństw", chociaż z definicji małżeństwo jest to związek mężczyzny i kobiety. Jak deklaruje jedna z lesbijek: "Ludzie prywatnie wymieniają się obrączkami. Ja chcę to zrobić naprawdę" (Ostałowska L., Krzyżaniak-Gumowska A., Kobiecie więcej wybaczam, "Wysokie Obcasy", nr 27/2004, s. 17). Przy tej okazji atakuje się Kościół katolicki, próbując wymusić przyzwolenie dla grzechu. Niektóre z tekstów obwieszczają: "(...) wzięłyśmy ślub. Czysty spontan" ("Wysokie Obcasy", nr 30/2004, s. 42). Wyprzedzając w użytych stwierdzeniach uregulowania prawne, próbuje się sugerować konieczność wprowadzenia zmian. Jednakże prawo stanowione, jeśli ma być właściwym drogowskazem dla zachowań społecznych, musi brać pod uwagę to, kim jest człowiek - a zatem musi być zgodne z prawem naturalnym. Dlatego też wywieranie presji przez środowiska homoseksualne poprzez podawanie przykładów rozwiązań legislacyjnych kwestionujących zasady moralne, a przyjętych w innych państwach, opiera się jedynie na pozytywizmie prawnym i powoływaniu się na zasady mające rządzić państwem, które - jak sugeruje na łamach "Wyborczej" Jacek Kochanowski przedstawiający się "jako Europejczyk, jako obywatel i jako gej" - powinno wyzbyć się oceny moralnej zachowań jednostek przy ustalaniu rozwiązań prawnych (zob. Kochanowski J., Geje nie będą udawać małżeństw, "Gazeta Wyborcza", nr 178, 1.08.2002, s. 11). O szkodliwym działaniu polityków przyzwalających na tego typu uregulowania świadczy jednakże to, iż próbują kamuflować, że legalizacja związków homoseksualnych jest groźna dla danego państwa także z ekonomicznego punktu widzenia. Wystarczy sobie tylko uzmysłowić, że związki osób tej samej płci nie dają nadziei na przyszłość i w przypadku ich rozpowszechnienia skazywałyby państwo na fizyczną, a poprzez to materialną zagładę. Wprawdzie homoseksualiści sugerują, że pary jednopłciowe też mogą mieć dzieci (m. in. poprzez adopcję lub sztuczne zapłodnienie), lecz przecież dziecko ma prawo do życia w normalnej rodzinie i nie może być zabawką w rękach dwóch osób tej samej płci, ulegając w ich otoczeniu psychicznej deformacji. Natomiast przeniesienie należnych małżeństwom praw podatkowych i finansowych na pary homoseksualne, które nie wnoszą żadnego wkładu w rozwój państwa, byłoby jawną niesprawiedliwością wobec normalnych, zdrowych rodzin, które rodzą i wychowują przyszłe pokolenia, ponosząc przy tym niemały trud. Politycy, którzy przyzwoliliby na tego typu unormowania prawne, dopuściliby się zatem zamachu na dobro wspólne nie tylko w aspekcie moralnym, ale i finansowym. Wbrew naturze Opublikowany w "Gazecie" 23 stycznia br. artykuł wojującego geja Roberta Biedronia próbuje wymusić poprzez zastosowanie szantażu emocjonalnego przyzwolenie społeczne dla wprowadzenia uregulowań prawnych obejmujących, jak to określono, "homorodziców". Warto w tym miejscu przypomnieć, że już trzy lata temu Biedroń zapewniał, iż pracuje wraz z kolegami z lewicy nad tym, by Polska zrównała się z państwami, gdzie geje i lesbijki mogą zawierać "małżeństwa", adoptować dzieci. Sam nawet ujawnił, że chciałby przysposobić dziecko. Dzisiaj dodaje: "Geje i lesbijki, którzy chcą stworzyć rodzinę i mieć dzieci, nie muszą dostawać od nikogo pozwolenia - biologia i biotechnika potrafią rozwiązać te problemy" (Biedroń R., Homorodzice są wśród nas, "Gazeta Wyborcza", 23.01.2007, s. 17). Na początku stycznia w "Wysokich Obcasach" opublikowano też artykuł "Dwie mamy Jasia" sugerujący, że kobieta, która chce mieć rodzinę, może ją stworzyć z... kobietą. Wprawdzie natura nie przewidziała takiej możliwości, lecz jak twierdzą autorzy "Wyborczej", tym gorzej dla niej, i dlatego instruują pary lesbijskie, jak doprowadzić do zapłodnienia (sugeruje się, iż w rolę matki mogą wchodzić na zmianę, bo przecież jako kobiety posiadają instynkt macierzyński). Konieczność udziału mężczyzny w poczęciu dziecka prowadzi jednak bohaterkę reportażu "Dwie mamy Jasia" do konstatacji: "Przecież Jaś to miało być dziecko dwóch lesbijek", i wszelkie tłumaczenia w stylu: "Płeć nie jest powiązana z funkcją, którą się pełni w związku. To jest stereotyp, który jest nieprawdziwy", są tylko bezowocną próbą usprawiedliwienia własnego postępowania ("Wysokie Obcasy", nr 1/2007, s. 18, 19). Przypomnijmy, że płciowość uwidacznia się zarówno w aspekcie biologicznym, psychologicznym, jak również w relacjach społecznych. Dlatego też kobieta potrzebuje mężczyzny, a mężczyzna kobiety. Wejście kobiety w rolę mężczyzny nie jest możliwe zarówno w akcie seksualnym, jak i innych aspektach życia. Kwestionowanie odmienności, a zarazem komplementarności kobiety i mężczyzny prowadzi do zafałszowania rzeczywistości, co jest niebezpieczne dla życia zarówno jednostkowego, jak i społecznego. Rozwiązać problemu wywołującego u lesbijek dyskomfort w wyniku zderzenia z prawdą o ludzkiej płciowości nie zdoła nawet klonowanie - a taką sugestię znajdujemy w reportażu sporządzonym według schematu o dwóch mamach w "Poradniku Domowym" (zob. Szamocka M., Inne mamy kochają tak samo, "Poradnik Domowy", nr 7/2006, s. 44-49). Uwidacznia się w tych artykułach, iż przedstawione kobiety chcą się bawić macierzyństwem, a dziecko ma być jedynie maskotką w ich rękach - liczą się ich potrzeby, a nie dobro dziecka, które ma prawo mieć zarówno ojca, jak i matkę. Zauważalną nowością w artykule "Dwie mamy Jasia" jest natomiast płeć dziecka - do tej pory jako dzieci par lesbijskich pojawiały się wyłącznie dziewczynki. Z tych artykułów przeziera też głęboka niechęć do Kościoła katolickiego, który nie pozwala na zacieranie różnic między dobrem a złem. Manipulację w tego typu tekstach widać chociażby w tym, iż są one łudząco do siebie podobne i zawierają tę samą konkluzję: dwóch gejów czy dwie lesbijki wychowujące dziecko to nic sprzecznego z naturą. Dwa wspomniane reportaże nie są pierwszymi tego typu publikacjami w prasie ukazującej się w Polsce. Materiał "Matki lesbijki" zamieszczony w miesięczniku "Marie Claire" w 2004 r. oprócz praktycznie identycznych stwierdzeń zawiera też to samo zdjęcie, które zamieszczono po dwóch latach w "Poradniku Domowym"- gdzie zdecydowano się jedynie na efekt lustrzanego odbicia, aby zminimalizować podobieństwa. Czyżby więc autorzy tych publikacji myśleli identycznie i to tak, jak myśli lobby homoseksualne (zob. Dulkowski K., Matki lesbijki, "Marie Claire", nr 5/2004, s. 62-65)? Agora, zamieszczając artykuły promujące homoseksualizm, zwłaszcza w swoich gazetach skierowanych do kobiet, daje sygnał, że lobby feministyczne i homoseksualne działa wspólnie. Robert Biedroń nie próbuje nawet tego ukrywać, mówiąc: "Razem z kobietami staramy się rozsadzić system zdominowany przez białego, heteroseksualnego mężczyznę" (Jethon M., Tak, jestem gejem, "Marie Claire", nr 3/2004, s. 75). Ta wypowiedź, którą śmiało można zakwalifikować jako rasistowską i nawołującą do dyskryminacji ze względu na płeć oraz tzw. orientację seksualną, dobrze uwidacznia obłudę środowiska homoseksualistów, jak również to, dlaczego politykom lewicy i dziennikarzom jest po drodze z feministycznej manify na tzw. paradę równości. Paweł Pasionek, "Nasz Dziennik" 2007-02-01
Autor: ea