Lekarze swoje, Religa swoje
Treść
Lekarze po raz kolejny przystąpili do strajku w celu wywalczenia wyższych płac. Wczoraj na dwie godziny w ok. 300 placówkach medycznych została przeprowadzona wstępna akcja protestacyjna. Zapowiadają, że nie ustąpią, póki ich żądania nie zostaną spełnione. Minister zdrowia Zbigniew Religa zapowiedział wczoraj w Sejmie wprowadzenie mechanizmu stałego corocznego wzrostu pensji lekarzy o 15-20 procent. Podkreślił jednak, że w tym roku nie będzie żadnej dodatkowej podwyżki. Od godz. 11.00 lekarze zatrudnieni przede wszystkim w szpitalach rozpoczęli dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, akcja została przeprowadzona w ok. 300 placówkach. W tym czasie pracowały one jak na ostrym dyżurze. W Warszawie do akcji protestacyjnej przyłączyły się cztery szpitale, między innymi Szpital Kliniczny przy ulicy Banacha. Pracownicy placówki podkreślali, że zależy im na całościowej zmianie systemu opieki zdrowotnej, a podwyżka płac jest tylko jednym z jej elementów. Podczas strajku na każdym oddziale dyżurował jeden lekarz, tak aby w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia pacjenta personel mógł udzielić pomocy. We Wrocławiu strajkowali lekarze z pięciu szpitali, które już wcześniej weszły w spór zbiorowy z dyrekcją. Do akcji włączyło się również kilka placówek na Dolnym Śląsku. Na Lubelszczyźnie w proteście uczestniczyli lekarze z siedmiu szpitali. Do strajku nie przystąpili natomiast lekarze w województwie kujawsko-pomorskim. Także w regionie łódzkim, mimo wcześniejszych zapowiedzi, do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego nie przystąpił żaden ze szpitali, gdyż związkowcy z komitetu strajkowego nie zakończyli mediacji z dyrektorami placówek. Strajkujący żądają podwyżek płac do 5 tys. zł brutto, a dla specjalistów do 7,5 tys. zł brutto. OZZL uważa, że przyznane lekarzom w ub.r. 30-procentowe podwyżki nie spowodowały znaczącego wzrostu płac i nadal zarabiają oni zbyt mało. Zapowiadają, że jeśli żądania płacowe lekarzy nie zostaną spełnione, protest będzie dalej podtrzymywany. Po wczorajszym dwugodzinnym strajku ostrzegawczym OZZL planuje na 15 maja strajk całodobowy i wreszcie - na 21 maja - strajk bezterminowy. Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, podkreślił, że samorząd lekarski choć nie jest organizatorem strajku, to w pełni popiera postulaty protestujących. Coroczne podwyżki dla lekarzy Równolegle z trwającą wczoraj akcją protestacyjną w Sejmie miała miejsce debata na temat aktualnej sytuacji w służbie zdrowia. Minister Religa powtarzał, że 30-procentowe podwyżki były w ubiegłym roku i nie ma więcej pieniędzy. Przyznał, iż mimo ubiegłorocznej podwyżki płac lekarzy ich wynagrodzenia nadal są za niskie i zapowiedział wprowadzenie mechanizmu stałego, corocznego wzrostu pensji lekarzy o 15-20 procent. - Będę proponował, aby w ciągu najbliższych kilku lat w systemie opieki zdrowotnej był co roku wzrost płac. Myślę, że realny, taki, który może zaaprobować rząd przez najbliższe pięć lat, to wzrost o 15, być może 20 procent - powiedział wczoraj rano Religa w radiowych "Sygnałach dnia". Przed debatą szef resortu zdrowia powtórzył dziennikarzom, że w budżecie nie ma pieniędzy na drugą w tym roku podwyżkę płac. Na sali sejmowej powiedział, że realizowana w tym roku podwyżka jest najwyższa od 1945 roku. Wyniosła średnio od 600 do 2 tys. złotych. Religa zaznaczył także, że wysokość zarobków lekarzy nie zależy od ministra zdrowia, lecz od tego, jakiej wysokości kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia podpisała placówka, w której pracuje lekarz. Odnosząc się do postulatu strajkujących lekarzy, domagających się wprowadzenia systemowych zmian w służbie zdrowia, m.in. prywatyzacji, szef resortu zdrowia zapewnił, że nie ma nic przeciwko temu. - Każdy szpital, w tym także mający rangę instytutu naukowego, może być przekształcony w spółkę prawa handlowego. Decyzja należy do właściciela szpitala, czyli do samorządu, a nie do rządu czy ministra zdrowia - wyjaśnił. Ministra Religę wsparli w Sejmie posłowie koalicji. Parlamentarzyści z PiS zastanawiali się, czy obecne strajki mają uzasadnienie moralne w świetle tego, co dla ochrony zdrowia robi rząd. Zwracali także uwagę, że za wyniki finansowe szpitali odpowiadają w dużej mierze ich dyrektorzy i samorządy jako organy założycielskie. Słów krytyki nie szczędziła jednak opozycja. Poseł Ewa Kopacz (PO), przewodnicząca Komisji Zdrowia, uznała, że minione dwa lata zostały stracone dla reformy służby zdrowia. W jej ocenie, protest lekarzy skierowany jest przeciwko tym, którzy nie zadbali o poprawę sytuacji w służbie zdrowia. Magdalena M. Stawarska, "Nasz Dziennik" 2007-05-11
Autor: ea