Kompromisem jest już polska propozycja
Treść
Z minister Ewą Ośniecką-Tamecką, sekretarzem stanu w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, o eurokonstytucji rozmawia Aneta Jezierska Środowa "Rzeczpospolita" poinformowała, że Warszawa zamierza złagodzić swoje stanowisko i gotowa jest iść na ustępstwa w sprawie eurokonstytucji. Mowa głównie o systemie głosowania w Radzie UE. - Byłam zdziwiona tym artykułem. Traktuję go jako pewnego rodzaju nieporozumienie. Dziennikarze "Rzeczpospolitej" sugerują, że ustępstwa strony polskiej mają dotyczyć polskiej propozycji podejmowania decyzji w Radzie UE przy pomocy systemu pierwiastkowego. Sama polska propozycja jest już kompromisem. Z panem dr. Markiem Cichockim [doradcą prezydenta, negocjatorem ds. traktatu - przyp. red.] nie wiemy o innych ustępstwach. Nikt niczego nie zgłaszał poza propozycją równego wpływu obywateli. Rozumiem tym samym, że Warszawa nie bierze pod uwagę sugestii sprawozdawców Parlamentu Europejskiego w sprawie nowego traktatu UE, że w zamian za zgodę na niekorzystny dla nas system głosowania zostanie zwiększona reprezentacja Polski w PE... - Pierwszy raz taką propozycję przeczytałam dzisiaj w agencjach. W tej chwili nie jesteśmy na etapie negocjacji w sprawie traktatu. A taka propozycja jest już typowym handlem, jaki się odbywa w trakcie konferencji międzyrządowej. Cieszymy się, iż mamy także szansę na zwiększenie liczby polskich mandatów w PE. Wiemy, że taką decyzję Rada będzie podejmowała jednomyślnie. Wiemy, że uzgodniono także, iż maksymalna liczba mandatów to 96, a minimalna 6. A to, co pomiędzy, będzie podlegało negocjacjom. Ale to nie dotyczy w tej chwili w sposób bezpośredni dyskusji na temat mandatu na konferencję międzyrządową. To nie ma bezpośredniego związku z polską propozycją. Skoro nie mamy obecnie do czynienia z negocjacjami, to o jakim etapie rozmów możemy mówić? - W tej chwili rozmowy strony polskiej i innych krajów dotyczą określenia, jak ma wyglądać mandat na konferencję międzyrządową. Nie dokonujemy obecnie rozstrzygnięć traktatowych czy zgody bądź niezgody na pewne propozycje, które będą umieszczone w traktacie. Za to będzie odpowiadała konferencja międzyrządowa, która rozpocznie się zaraz po przyjęciu mandatu. Istotą dzisiejszych rozmów jest sformułowanie właśnie mandatu na tę konferencję. Celem Polski jest umieszczenie w mandacie tych obszarów do dyskusji, które uważamy za istotne. Dlatego też zgłaszamy swoje propozycje, w tym system głosowania, ale też postulujemy konieczność dyskusji na temat rozdzielenia kompetencji Unii od kompetencji krajów członkowskich. Ponadto popieramy postulaty zgłaszane przez inne kraje dotyczące na przykład elementów dekonstytucjonalizacji, czyli uniknięcia takich symboli, które sugerowałyby, że Unia jest superpaństwem. Czyli jeśli jakiegoś postulatu nie byłoby w mandacie, istniałaby szansa na to, że nie znajdzie się on również w trakcie? - Niekoniecznie. Ale istnieje takie ryzyko. Dlatego z powodu istnienia tego ryzyka Polska zabiega o to, ażeby obszar nas interesujący znalazł się w mandacie. Polską propozycję systemu pierwiastkowego popierają Czechy... - Już pod koniec kwietnia rząd czeski przyjął rezolucję "Stanowisko rządu czeskiego w sprawie konstytucji", w której jest odniesienie, iż Czechy uważają, że jest potrzeba dyskutowania w trakcie konferencji międzyrządowej o systemie głosowania w Radzie. To, co czeski wicepremier Alexandr Vondra w tej chwili zrobił, to nic innego, jak kontynuowanie tego poparcia. Czy traktat ma szansę na przejście w obecnej formie? - Nie, oczywiście, że nie. I sądzę, że nikt nie ma takich złudzeń. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2007-05-24
Autor: ea