Komisja już może zbadać akta
Treść
Członkowie Komisji Historycznej Konferencji Episkopatu Polski nie przeglądali wczoraj w IPN teczki nowo mianowanego metropolity warszawskiego ks. abp. Stanisława Wielgusa z uwagi na to, że nie zwrócił się on z oficjalnym wnioskiem do komisji. Stało się to dopiero wieczorem na jego spotkaniu z przewodniczącym komisji. Natomiast dzisiaj z tymi materiałami zaczną się zapoznawać naukowcy z grupy powołanej przez rzecznika praw obywatelskich. Według informacji rzecznika Konferencji Episkopatu Polski ks. Józefa Klocha, Komisja Historyczna, której członkowie rozpoczęli kwerendę dokumentów dotyczących inwigilacji Kościoła przez SB. Jednak nie było wśród nich teczki ks. abp. Stanisława Wielgusa. Jak wyjaśniał rzecznik, komisja w przypadku badania indywidualnych przykładów podejrzeń o współpracę z organami bezpieczeństwa PRL może to zrobić na wniosek osób zainteresowanych lub na prośbę Konferencji Episkopatu Polski. Nowo mianowany metropolita warszawski zapowiedział wcześniej, że zwróci się do komisji z takim wnioskiem, ale miało się to stać dopiero po jego ingresie przewidzianym na 7 stycznia. Wczoraj wieczorem ksiądz arcybiskup zmienił jednak zdanie i zwrócił się do Komisji Historycznej o zbadanie swojej teczki w IPN na spotkaniu z jej przewodniczącym prof. Wojciechem Łączkowskim. Zdaniem jednego z członków komisji, ks. Bogdana Stanaszka, "praca komisji musi potrwać; nie ma ram czasowych, bo nie da się szybko udzielić odpowiedzialnych odpowiedzi". Doradca prezesa IPN dr Antoni Dudek tłumaczy, że komisja ma dostęp do inwentarzy archiwalnych IPN i sama zamawia to, co ją interesuje. "Komisja będzie kontynuować kwerendę archiwalną, w wyniku której powstanie wstępne sprawozdanie dla Konferencji Episkopatu Polski" - poinformował wieczorem w swoim oświadczeniu ks. Kloch, dodając, że do komisji "wpływają pierwsze wnioski osób zainteresowanych wyjaśnieniem działań SB wobec nich". "Dobrze, że tą sprawą zajmuje się kościelna komisja, która (...) zaczyna badać akta Instytutu Pamięci Narodowej. I uważam, że w tej sprawie autorytetowi Kościoła, zaufaniu społecznemu służyć będzie jak najlepsze wyjaśnienie tej sprawy" - powiedział marszałek Sejmu Marek Jurek w Radiu Zet. Jak poinformował nas wicedyrektor pionu archiwalnego IPN dr Piotr Gontarczyk, z teczką ks. abp. Wielgusa ma się dzisiaj zapoznać prof. Andrzej Paczkowski, który złożył w tej sprawie odpowiedni wniosek. Paczkowski jest jednym z trzech członków (pozostali to teolog ks. prof. Tomasz Węcławski i redaktor naczelny "Więzi" Zbigniew Nosowski) grupy powołanej przez rzecznika praw obywatelskich Janusza Kochanowskiego. RPO zareagował w ten sposób na list siedmiu senatorów Klubu Narodowego, którzy napisali, że "z rosnącym niepokojem obserwują eskalację doniesień medialnych zawierających insynuacje o agenturalnym charakterze kontaktów ze Służbą Bezpieczeństwa PRL księdza biskupa profesora Stanisława Wielgusa, byłego rektora KUL". Naukowcy zamiast dziennikarzy Rzecznik IPN Andrzej Arseniuk poinformował, że do Instytutu wpłynęło kilka wniosków badawczych w sprawie dokumentów dotyczących ordynariusza płockiego, nie podał jednak żadnych nazwisk. Ze słów Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej", która na swoich łamach zamieściła insynuacje o rzekomej współpracy ks. abp. Wielgusa z SB, wynika że wśród nich są podania naukowców związanych z tym tygodnikiem. Sakiewicz zapowiada bowiem, że w ciągu kilku dni zamieści na stronach internetowych "GP" dokumenty z teczki arcybiskupa. Taki wybieg zastosowano z uwagi na to, że dziennikarze nie mają prawa wglądu do archiwum Instytutu. - Żadni dziennikarze nie dostaną dostępu do tych akt - zaznacza Gontarczyk. W dzisiejszym numerze "GP" opublikowała na pierwszej stronie sygnaturę akt ks. abp. Wielgusa - "J7207". Jak informuje IPN, nie jest to sygnatura stosowana obecnie w odniesieniu do archiwum Instytutu, lecz stosowana przez wywiad PRL i jest autentyczna. "Nigdy - powiadam - nikomu krzywdy nie uczyniłem" - zapewnił we wczorajszym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ordynariusz płocki, stwierdzając, że celem medialnego zamieszania wokół jego teczki jest "zniszczenie" go. Nowo mianowany metropolita warszawski powiedział, że musiał się spotykać z funkcjonariuszami SB w związku ze staraniami o paszport i prowadzić z nimi rozmowy. "To były rozmowy dotyczące ogólnej sytuacji w kraju, politycznej, gospodarczej. Żadne nazwiska, żadne instytucje" - podkreślił. "Ale wiem, że nie mam na sumieniu nikogo. O nikim w trakcie tych rozmów na SB nie powiedziałem nigdy nic złego" - dodaje. Ponadto przed jednym z wyjazdów "mocno dręczył" kapłana komunistyczny wywiad i wówczas opisał, co będzie robił za granicą, dołączając do tego deklarację o niepodejmowaniu żadnych wrogich działań przeciwko Polsce Ludowej. "Napisałem to wszystko i własnoręcznie podpisałem. (...) Ale żadnych raportów na nikogo nie pisałem" - zaznacza. Według historyków, podpisanie takiej swoistej lojalki stanowiło część procedury wydawania paszportu. Arcybiskup przyznaje także, że SB nachodziła go także wówczas, gdy ten był pracownikiem KUL, przychodząc do jego gabinetu lub mieszkania. Ksiądz abp Wielgus podkreśla, że ma do siebie żal, że był tak naiwny. "Trzeba było od razu, zdecydowanie uciąć" - powiedział w wywiadzie, dodając, że tej "gry" prowadzonej z SB dzisiaj by nie podjął. Zenon Baranowski, "Nasz Dziennik" 2007-01-03
Autor: ea