Kolejny sędzia przed prokuratorem
Treść
Janusz O., były sędzia I- i II-ligowy oraz były działacz Radomiaka Radom, jest kolejną osobą zatrzymaną w związku ze śledztwem dotyczącym korupcji w polskiej piłce nożnej. Na pewno nie ostatnią - o czym informują prowadzący sprawę wrocławscy prokuratorzy. Janusz O. jest podejrzewany o to samo, co ogromna większość osób zatrzymanych w śledztwie dotyczącym korupcji: o przyjmowanie korzyści majątkowych w zamian za korzystne dla jednej ze stron ustawianie wyników meczów piłkarskich. Konkretne zarzuty usłyszy jednak dopiero dziś. O. prowadził ligowe spotkania w latach 2000-2005. Po wielu "trudnych" miesiącach jest wreszcie szansa na polepszenie przepływu informacji między wrocławskimi prokuratorami a Polskim Związkiem Piłki Nożnej. Nowy szef wydziału dyscypliny związku Michał Tomczak zawarł bowiem porozumienie w tej sprawie z prowadzącymi śledztwo. Obie strony liczą na to, że teraz współpraca będzie się układała bardziej owocnie. Do tej pory pytani o postawę futbolowej centrali prokuratorzy Robert Tomankiewicz i Krzysztof Grzeszczak tylko się uśmiechali. - Faktem jest bowiem, że doświadczenia mieli nie najlepsze. Teraz wynieśli dobre wrażenia ze spotkania - podkreślili. Ze swojej strony obiecali przekazywać wydziałowi dyscypliny wszystkie żądane przez niego informacje, o ile oczywiście nie będzie to stało w sprzeczności z dobrem śledztwa. Liczą jednak na zasadę wzajemności, że fakty korupcji, jakie są znane włodarzom PZPN, będą również przekazywane do ich wiadomości - powiedział nam Leszek Karpina, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Zawarte porozumienie oznacza najprawdopodobniej, iż jeszcze przed rundą wiosenną kluby zamieszane w aferę korupcyjną mogą zostać ukarane. Chodzi m.in. o trzech przedstawicieli Orange Ekstraklasy - Arkę Gdynia, Górnika Łęczna i Zagłębie Lubin. Jak do tej pory w śledztwie dotyczącym korupcji w polskiej piłce zatrzymano prawie 70 osób: sędziów, obserwatorów, działaczy, piłkarzy, prezesów klubów. Wśród nich jest jeden członek zawieszonego przez ministra sportu zarządu PZPN. Końca śledztwa nie widać. - Jeszcze sporo pracy przed nami, wiele zdarzeń i okoliczności do wyjaśnienia - dodaje Leszek Karpina. Piotr Skrobisz, "Nasz Dziennik" 2007-02-14
Autor: ea