Jak zagospodarować czas dzieciom
Treść
Zbliżają się wakacje. Dla wszystkich dzieci chodzących do szkoły jest to upragniony czas wolności od wyczerpujących, uciążliwych codziennych obowiązków, lekcji, prac domowych czy kartkówek. Mało kto pamięta, że termin wakacji został wyznaczony tak, aby dzieci przez okres żniw mogły pomagać rodzicom w polu. Ale kto pamięta współcześnie, że dzieci mają obowiązek pomocy w pracach domowych.
Wakacje dłuższe od urlopu
Obecnie dla rodziców wakacje dzieci stanowią często problem logistyczny i pedagogiczny, bo czas wakacji jest dłuższy niż czas urlopu, a wyemancypowane pod wpływem antyrodzinnych ideologii dzieci nie chcą razem z rodzicami spędzać nie tylko wakacji, ale każdego innego czasu wolnego. Dla rodziców katolickich ten problem przejawia się w pytaniu: jak zorganizować ten czas, aby dziecko wzrastało w Bogu, a przynajmniej aby nie zgrzeszyło. Bo wakacje to nie tylko słoneczny czas wypoczynku i nabierania sił, ale czas wyjątkowych pokus i czas grzechu.
Wakacje są przejawem większego problemu, jaki jest obecny we współczesnej cywilizacji. Jest to problem organizacji i spędzania czasu wolnego. Czas wolny jest to, jak podaje Encyklopedia Pedagogiczna, czas, jaki pozostaje człowiekowi po wykonaniu czynności związanych z zaspokojeniem potrzeb i spełnieniu obowiązków. W stosunku do dzieci czas wolny jest tym, jaki pozostaje po wykonaniu obowiązków szkolnych i nielicznych obowiązków domowych.
Czym jest czas wolny dla dzieci? Jest czasem poszukiwania przyjemności. Bowiem dziecko z definicji wybiera przyjemność. Dlatego organizatorzy czasu wolnego oferują przyjemne spędzanie czasu. Dlatego rodzice ulegają presji, aby czas wolny dzieci był czasem przyjemnym. Również szkoła ulega presji przyjemności. Powstaje tylko pytanie, czy przyjemność jest odpowiednią metodą wychowawczą. Czy dziecko wyćwiczone w przyjemności nabędzie cnót intelektualnych i moralnych?
Tyrania przyjemności
Współcześni rodzice boją się zabronić albo odebrać czegokolwiek dzieciom. Ulegając tyranii przyjemności i atrakcji jako koniecznej formie odpoczynku oddają swoje dzieci wulgarnej i przemocowej telewizji, ciemnej, satanistycznej muzyce, magicznej książce, seksualnym filmom, demoralizującym sportom, wyuzdanym dyskotekom, krwawym grom komputerowym, wirtualnym społecznościom. Tworzenie środowisk przyjemnych dla dzieci staje się wymogiem czasu.
Iluż rodziców pozwala na demoralizację wakacyjną dzieci? Gdzie są rodzice dzieci biorących udział w imprezach typu Woodstock…? Hedonistyczna i konsumpcyjna antykultura złudnej wolności czasu bez obowiązków przyczynia się do zniszczenia podstawowego systemu wartości wychowawczych. Dzieci i rodzice uczestniczą w walce o intensyfikację przyjemności. Ona rozgrywa się od szczytów władzy po żłobek.
Uleganie ideologii czasu wolnego sprawia, że we współczesnych rodzinach rodzice i dzieci prowadzą życie w różnych środowiskach, nabywają odrębnych doświadczeń. Wszyscy bardziej lub mniej świadomie stają przed wyborem: wychowywać czy uprzyjemniać czas. Następuje indywidualizacja postaw rodzinnych i postaw dzieci.
W jednej klasie spotykamy dzieci, a co za tym idzie – rodziców skupionych na przyjemności i konsumpcji, i takie, których rodzice starają się pokazać swoim dzieciom i ocalić inne wartości. Koncentracja rodzin na przyjemności sprawia, że zmienia się układ ról w rodzinie. Wychowawcze dobro dzieci zaczyna konkurować z samorealizacją rodziców. Następuje zróżnicowanie norm i wartości członków rodziny. Jednocześnie dzieci uczą się prawa do chronienia swoich pomysłów i potrzeb, swoich przyjemności, nie respektując dobra wspólnego całej rodziny.
Według własnej miłości
Współczesne dziecko często samo organizuje swój czas wolny i rytm dnia. Ono rozwija osobiste aktywności, niezależne od rodziny. Ono rozwija osobistą estetykę ubioru, wyposażenia pokoju, przyborów szkolnych, wybiera oferty kulturalne, takie jak muzyka, filmy, książki, programy. Ono dobiera sobie osoby przez portale społecznościowe, komunikację sieciową oraz telefoniczną.
W rezultacie czas wolny dzieci sprowadza się do przeżywania egoistycznie rozumianej miłości według wskazówek renesansowego bohatera współczesnej cywilizacji Leonarda da Vinci, który mówił, że każdy ma żyć według własnej miłości. My, rodzice, często tak naprawdę nawet nie umiemy powiedzieć, czym konkretnie zajmuje się nasze dziecko w swoim czasie wolnym.
Jak przełamać monopol i dyktat wzoru spędzania czasu, w którym kształtuje się osobowość egoistyczną, osobowość podążającą ku przyjemności?
Ku dobru
Nie jest przecież tak, jak twierdził Leonardo da Vinci, że każdy żyje według swojej miłości, ale jest tak, jak mówił św. Augustyn – że ta miłość może być dobra albo zła. Dlatego celem czasu wolnego jest uwolnić, zabezpieczyć i wzmocnić miłość – prawdziwe dobro. Jak pisze św. Tomasz, „celem życia czynnego jest działanie zwrócone ku temu, co jest dobrem właściwym dla bliźnich”. Chodzi o stałą i wytrwałą wolę w dążeniu do najwyższego celu życia przez roztropną, sprawiedliwą, mężną i opanowaną pracę dla bliźnich.
Dlatego rodzina staje się miejscem indywidualizacji i jednocześnie uniwersalizacji dobra. Naznaczamy się indywidualnym dobrem rodzinnym, a gdy ono jest godziwe, jest to jednocześnie dobro wspólne. Ten wspólny dorobek rodziny opiera się na równym podmiotowym wkładzie moralnym męża i żony, bo oni budują jednoczące dobro z jednakową odpowiedzialnością. Mają ich łączyć jednocześnie troskliwość, usilna opieka i szacunek.
Nauczanie domowe
Dlatego problem wolnego czasu znika w edukacji domowej. Dziecko będące w domu z rodzicami jest w zupełnie innej sytuacji. Ma więcej czasu. Nie szykuje się do szkoły, nie dojeżdża do niej, omijają go szkolne przerwy, zastępstwa, klasowe oglądanie filmów… Nie siedzi kilka godzin dziennie na lekcjach, na których korzysta zaledwie z części czasu.
W ciągu półtorej godziny jest w stanie zrealizować materiał zaplanowany w szkole na cały dzień… Kiedy przegląda się przesycone często treściami z różnych, nawet bardzo odległych dziecku dziedzin podręczniki, trudno w nich znaleźć tematy wychowujące – kształtujące charakter, wolę, sumienie, a także, a może przede wszystkim wiarę…
Dziecko będące w domu dzięki troskliwości rodziców ma szansę na uporządkowanie swojego czasu i pełen, nie tylko intelektualny rozwój. Dużo łatwiej jest nam uniknąć tendencji, by lgnąć wyłącznie ku przyjemnościom i atrakcjom, bo nie ma środowiska, najczęściej rówieśniczego, które by te tendencje napędzało. Rodzice nie tracą autorytetu. Mają wpływ na plan i przebieg dnia. Mogą też monitorować i korygować nawet drobne nieżyczliwe czy nieszlachetne zachowania swoich dzieci na bieżąco.
Czas dla najmłodszych
Wszyscy doświadczamy, że w relacjach, a szczególnie w wychowaniu bardzo ważną rolę odgrywa to, by „mieć czas”, by być obecnym. Bez obecności nie da się wychowywać. Dzieci wymuszają na nas, rodzicach, ten czas dla nich, czasem boleśnie, a nawet bezlitośnie. Jeżeli nie zmobilizujemy się do towarzyszenia im i uczestniczenia w ich życiu, kontrolowania ich czasu, a przede wszystkim kształtowania ich czasu, stracimy bliskość z naszymi dziećmi, a z czasem możliwość wpływania na nie. Nasze miejsce, ale także miejsce Pana Boga czy Matki Bożej jako kluczowych osób w wychowaniu, oczywiście z wielką szkodą dla dziecka i dla nas, zajmą na początek telewizja, gry komputerowe, muzyka czy rówieśnicy…
Jak więc zagospodarować czas dziecka, gdy zostajemy z nim sam na sam… Warto zacząć od przełamania w sobie lęku, że dzieci szybko się nudzą, więc na każdy dzień musimy wymyślić moc atrakcji, by utrzymać uwagę i zachowanie dziecka w cuglach. Lepiej od początku włączać pociechy w prace domowe, w które obfituje każdy dzień. Śniadanie, sprzątanie, pieczenie ciast, mycie samochodu – to wszystko czynności codzienne, niewymagające nakładu finansowego, w które można i trzeba wtajemniczać dziecko, z czasem wyznaczając mu jego własne obowiązki. Takie zaproszenie dziecka do wspólnej pracy można praktykować codziennie zarówno w domu, jak i na wyjazdach wakacyjnych.
Jak wypoczywać
Warto proponować dzieciom proste, bliskie im aktywności, jak spacer, wycieczka do lasu, zwiedzanie okolicy, by uczyło się bardziej kontaktu z osobami niż szukania przyjemności. Dobrą propozycją jest też chodzenie z dziećmi po górach czy wycieczki rowerowe, a nawet piesze, gdzie razem musimy pokonać pewien trud, by osiągnąć cel.
Warto pomyśleć o tym, by czas wolny proponowany dzieciom służył Bogu i bliźnim, aby wzrastały w łasce u Boga i ludzi. Niech wakacje będą na przykład wielką historyczną drogą przywracania pamięci o niezwykłych Polakach i miejscach naszej tożsamości. Warto wstąpić do starych kościołów, uklęknąć z dzieckiem na krótkiej modlitwie, obejrzeć tablice, epitafia i nagrobki.
Niech wakacje będą wspólną wędrówką w głąb kultury narodowej, bo jest to kultura prawdziwej wolności. Dzięki jej mocy można było obronić wolność chrześcijańską pod Cedynią, Legnicą, Płowcami, Grunwaldem, Kircholmem, Orszą, Żółkwią, Chocimiem, Jasną Górą, Wiedniem, Racławicami, Olszynką, Warszawą, na wszystkich frontach kampanii napoleońskiej, na azjatyckich, afrykańskich i europejskich bitwach I i II wojny światowej, w Poznaniu, Gdańsku, Szczecinie, Radomiu…
Jak dobrze móc oprzeć się o historię Narodu znaczoną ofiarami w obronie przedmurza chrześcijaństwa, w obronie człowieczeństwa, za wolność naszą i waszą. Jak dobrze móc świadczyć dzieciom o godności człowieka wraz z Chrystusem idącym przez dzieje Polski i mieszkającym w polskich rodzinach.
Jak dobrze, że rodzina polska może uświęcać czas czasem liturgicznym i że innego kalendarza od wieków nie zna. Jak dobrze jest czytać Ewangelię w języku polskim i wchłaniać jej ducha w tylu ewangelicznych dziełach polskich twórców. Dobrze jest być bogatym w ewangeliczną kulturę Narodu, która pozwala być otwartym na potrzeby drugiego. Jak dobrze móc w każdym polskim kościele znaleźć ślad historii Polski.
Takie wakacje mogą naszym dzieciom i nam otworzyć oczy. Mogą zmobilizować nasze rodziny, by przezwyciężyć mężnie zło i mieć wciąż nadzieję, ale nie tę lichą, marną, światową, lecz tą wieczną, budowaną w ochronnym cieniu Ojczyzny, której korzeniem jest Chrystus.
Dr Andrzej Mazan
Dr Andrzej Mazan jest wykładowcą pedagogiki na Wydziale Studiów nad Rodziną na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Agata Rybczyk jest żoną i matką czworga dzieci (Jana, Piotra, Maksymiliana i Marii), od trzech lat uczy swoje dzieci w domu, jest prezesem Fundacji Dobrej Edukacji Maximilianum, która skupia wokół siebie rodziny uczące swoje dzieci w domu, w duchu katolickim, patriotycznym i rodzinnym. Fundacja służy także radą i pomocą rodzicom, którzy zastanawiają się nad jej rozpoczęciem. Prowadzi warsztaty tematyczne i organizuje konferencje pokazujące problemy dzisiejszego szkolnictwa i współczesne zagrożenia dla dzieci – www.fundacjamaximilianum.pl.
Nasz Dziennik, 21 czerwca 2014
Autor: mj