Gospodarze po walce
Treść
Po meczu Biegoniczanka - Limanovia 1-0 Skromnym zwycięstwem Biegoniczanki zakończyło się jej spotkanie z Limanovią. Mecz ten rozegrany został w ramach ostatniej kolejki rundy jesiennej. Mimo opadów śniegu, które nawiedziły ostatnio Sądecczyznę, zawody toczyły się na nienagannie przygotowanej płycie. Oto opinie trenerów obydwu drużyn: Tadeusz Kantor, Biegoniczanka: - Do meczu przystąpiliśmy bez dwóch środkowych pomocników: Artura Małka i Dominika Saroty. Ich brak dawał się odczuć, choć przyznać muszę, że zastępujący ich gracze stanęli na wysokości zadania. Zawody, szczególnie w pierwszej połowie, stały na zaskakująco wysokim poziomie. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że moi podopieczni potrafią się tak sprężyć. Zrobili mi na koniec rundy przyjemną niespodziankę. Przed rozgrywkami mówiłem "Dziennikowi Polskiemu", że obawiam się trochę pierwszej części sezonu. Drużyna nie była po prostu tak przygotowana, jak bym sobie tego życzył. Poprzednie rozgrywki straszliwie się wydłużyły, w związku z czym zabrakło czasu na obozy czy zgrupowania. Zważywszy na to, miejsce Biegoniczanki w środku tabeli uznać muszę za zadowalające. A wiosną powinno być jeszcze lepiej. Paweł Pięta, Limanovia: - Cóż, jest mi po prostu smutno. Przegraliśmy to typowe spotkanie walki, w którego drugiej połowie nadawaliśmy ton wydarzeniom na boisku. Należał nam się rzut karny za ewidentny faul bramkarza gospodarzy na Królu. Uważam więc, że najsprawiedliwszym rezultatem byłby remis. Bramkę strzeliła jednak Biegoniczanka, nie my, więc przegraliśmy. Jaka była dla nas ta runda jesienna? Na szczegółową analizę przyjdzie oczywiście czas, ale gdybym już teraz musiał ocenić ją jednym słowem, to powiedziałbym, że w sumie udana. Do rozgrywek przystępowaliśmy w ciemno, nie znając możliwości rywali. Teraz wiemy już na czym stoimy i nad którymi elementami musimy popracować w przerwie zimowej. Przekonaliśmy się w każdym razie o jednym: do każdego meczu musimy przystępować z nastawieniem na walkę od 1 do 90 minuty. Żal mi jedynie limanowskich kibiców. Większość punktów wywalczyliśmy bowiem na boiskach przeciwników. Na własnym stadionie szwankował atak pozycyjny, który był naszą piętą achillesową. (DW), "Dziennik Polski" 2006-11-06
Autor: ea