Głodowe emerytury
Treść
Nowa, kapitałowa formuła obliczania świadczeń emerytalnych zrobi z polskich emerytów armię żebraków.
Pani Ewa z Giżycka, rocznik 1953, po skończeniu 55 lat przeszła na wcześniejszą emeryturę i – pobierając świadczenie – kontynuowała pracę na pełnym etacie. Po osiągnięciu w 2013 r. wieku emerytalnego udała się do ZUS, aby ten na nowo przeliczył świadczenie. Jakież było jej zdziwienie, gdy usłyszała, że jej pełna emerytura będzie niższa o 300 złotych. – Jak to możliwe, skoro mam dłuższy o 5 lat staż pracy i cały czas opłacałam składkę na ZUS? – pyta pani Ewa. W ZUS poinformowano ją lakonicznie, że miała szczęście, iż poszła na emeryturę pięć lat temu, bo potem „zmieniła się baza”.
Tego „szczęścia” zabrakło panu Jackowi D., rocznik 1954, właścicielowi warsztatu samochodowego w okolicach Warszawy. Pan Jacek ma przed sobą jeszcze ponad 5 lat pracy. Przez 40 lat miał opłacane składki emerytalne: w latach PRL płacił je zakład komunikacji miejskiej, w którym był kierowcą, w latach 90., gdy miał dobrze prosperującą firmę handlową, płacił składkę ryczałtową jak większość drobnych przedsiębiorców. Kilka lat temu wyliczono mu, że będzie miał ok. 2,2 tys. zł emerytury. Niestety, wkrótce potem zmieniono zasady ustalania świadczenia. Według nowych pan Krzysztof może liczyć najwyżej na połowę tej kwoty.
– To dotyczy 90 proc. Polaków, którzy będą teraz przechodzić na emeryturę. Jest to efekt wprowadzania nowej, kapitałowej formuły wyliczania świadczeń ZUS, która streszcza się w słowach: ile włożyłeś, tyle wyjmujesz – wyjaśnia prof. Józefa Hrynkiewicz, poseł PiS.
Formuła kapitałowa została wprowadzona w 2009 roku. Wdrażano ją stopniowo, żeby nie było szoku, gdy emerytury nagle spadną o 1000- 1200 złotych. Dlatego przez cztery lata podnoszono o 20 proc. rocznie udział formuły kapitałowej kosztem poprzedniej – solidarnościowej i od 2014 r. została tylko kapitałowa.
Ponure rachunki
Żeby po nowemu wyliczyć emeryturę, należy kwotę zgromadzonych składek podzielić przez przewidywane dalsze lata życia na emeryturze (obecnie przyjmuje się 18 lat), a następnie podzielić na 12 miesięcy. Wyliczona kwota jest świadczeniem miesięcznym brutto, a więc należy od niej odjąć 18 proc. podatku PIT oraz 1,25 proc. składki zdrowotnej, żeby obliczyć, ile wyniesie emerytura na rękę.
Jeśli np. ktoś uzbierał na koncie w ZUS 360 tys. zł, to dzieląc tę kwotę przez 216 miesięcy (18 x 12), otrzymamy emeryturę brutto 1666 złotych. Po odliczeniu PIT i składki zdrowotnej zostaje netto ok. 1300 złotych. Żeby jednak odłożyć 360 tys. zł, trzeba zarabiać powyżej 3 tys. zł miesięcznie, o czym wielu może tylko pomarzyć. Jeśli ktoś zarabia 2,5 tys. zł miesięcznie, to przez 35 lat uzbiera na koncie w ZUS prawie 205 tys. złotych. Wtedy miesięczna emerytura wyniesie netto tylko 766 złotych. – To będą świadczenia na poziomie 27-30 proc. ostatniego wynagrodzenia – twierdzi prof. Hrynkiewicz.
Przy wynagrodzeniu 2 tys. zł przez 35 lat pracy, bez żadnego zwolnienia, urlopu wychowawczego czy okresu bezrobocia, zgromadzone składki nie wystarczą na najniższą emeryturę, która wynosi obecnie 831 zł brutto – wynika z wyliczeń poseł Józefy Hrynkiewicz. Dopiero przy wynagrodzeniu 2200 zł można będzie liczyć na takie świadczenie. Tymczasem w Polsce przeciętne wynagrodzenie, od którego płaci się składkę na ZUS, wynosi 1860 złotych. Wniosek nasuwa się sam: przeciętna emerytura będzie wynosić poniżej minimalnej (wypłaty z OFE zostały tu pominięte jako nieznaczące). Państwo jako gwarant dorzuci do poziomu minimalnego, ale nic ponadto. Gros emerytów będzie otrzymywać więc świadczenia poniżej progu egzystencji.
Odbudować więzi
– Nie wiem, jak rządzący sobie z tym poradzą – mówi poseł Hrynkiewicz. Opowiadanie o „emeryturach obywatelskich” ocenia jako bezczelność. – Proponują to ci, którzy chcą się wymigać od utrzymywania starszego pokolenia, któremu wcześniej zabrali cały wypracowany majątek! Bardzo ładnie udało się rozwalić społeczeństwo przez ostatnie 25 lat. To największe osiągnięcie transformacji, kompletne zniszczenie jakichkolwiek więzi, struktur i zasad – mówi z goryczą Józefa Hrynkiewicz. Należy, jej zdaniem, wrócić do dyskusji o wzajemnych obowiązkach pokoleń, nie tylko moralnych, ale i prawnych, oraz pokazywać ludziom, jakie są standardy europejskie.
Sprawa jest pilna, bo emerytury w formule kapitałowej będą z roku na rok coraz niższe. Powód? W Polsce prawie wszyscy młodzi, zwykle nie z własnej woli, pracują na umowach śmieciowych, od których nie odprowadza się składek. A jak się zdarzy nieszczęście, wypadek przy pracy albo ciężka choroba – co wtedy? Renta wyniesie 400 złotych. Jak z tego utrzymać rodzinę, mieszkanie i jeszcze się leczyć?
Zmianę w ustawie o emeryturach i rentach Sejm uchwalił 21 listopada 2008 r. pod pretekstem przygotowania oprzyrządowania prawnego do wypłaty pierwszych emerytur z otwartych funduszy emerytalnych. Przyjęto w niej kapitałową formułę obliczania świadczeń emerytalnych z OFE i zastosowano ją – rzutem na taśmę – także do świadczeń z ZUS. Chodziło o to, aby po cichu obciąć wypłaty emerytalne, których zadłużone finanse publiczne wkrótce nie udźwigną. Od 1 stycznia 2009 r. zaczęto na tej podstawie wypłacać pierwsze emerytury z OFE, po 30 zł miesięcznie, a w międzyczasie stopniowo usuwano dawny solidarnościowy mechanizm obliczania świadczeń ZUS, zabierając ludziom po kilkaset złotych miesięcznie.
„Przewał” stulecia
Manewr z podmianą formuły powiódł się politykom znakomicie: mainstreamowe media milczały, nie było debaty, sprawa nie dotarła do opinii publicznej. Specjalnie wydana przez Główny Urząd Statystyczny praca naukowa na ten temat, gdzie prof. Grażyna Ancyparowicz bardzo dokładnie pokazała konsekwencje, trafiła na przemiał, a prezesa GUS prof. Jerzego Oleńskiego ukarano utratą posady.
Prezydent Kaczyński miał zaskar- żyć ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, ale zginął w katastrofie smoleńskiej, Bronisław Komorowski zaś nie podjął tego tematu. Jeżeli dzisiaj spotyka się jeszcze emerytury w granicach 3,5-4 tys. zł, to są to najczęściej emerytury ludzi, którzy pracowali w administracji państwowej na wysokich stanowiskach, i to długo, powyżej 40 lat. Pozostali dostaną po kilkaset złotych. Najwyższy czas zastanowić się, z czego mają się utrzymywać ludzie. Na razie jedyną ofertą, którą dla nich przygotowano, jest „odwrócona hipoteka”, czyli umowa dożywotniej renty w zamian za przejęcie przez bank mieszkania po śmierci emeryta.
Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 23 lipca 2014
Autor: mj