Gdzie jest Polska solidarna?
Treść
Z Ministerstwa Finansów napłynęły krzepiące informacje. Oto wzrost gospodarczy w pierwszym kwartale 2007 r. osiągnął 7 proc. PKB. Piękny wynik! Informację tę podała wiceminister resortu finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska na spotkaniu z Business Center Club. I chyba nie bez kozery właśnie tam. Gdyby z radosną wiadomością trafiła do osiedlowego sklepu, warsztatu samochodowego, zakładu usługowego, hurtowni (z wyjątkiem branży budowlanej) - zostałaby wyśmiana. Wszyscy naokoło twierdzą, że tak złej sytuacji na rynku od dawna nie widzieli. Jedynymi beneficjentami wzrostu są właściciele i menedżerowie wielkich firm, zwłaszcza sektora finansowego, których symbolem jest BCC. Dzięki polityce resortu finansów i organów nadzoru finansowego nie muszą dzielić się owocami wzrostu ze swoimi pracownikami i drobnym biznesem. Oto w supermarketach pojawiają się kasy bezobsługowe, na rynku następują konsolidacje powodujące zwolnienia pracowników (patrz: fuzja PKO SA z BPH), rekiny rynku poprzez dyktat cenowy ograbiają swoich dostawców z zysku w imię zbijania cen. Wszystko to robią dla abstrakcyjnego "konsumenta". Tyle że za to, co zyska konsument Kowalski - pracownik Kowalski zapłaci. A zysk z całej operacji trafia do globalnych firm, ich menedżerów i akcjonariuszy. I tak to się toczy od lat siedemnastu. PiS wygrał, bo obiecał z tym zerwać. Nie zerwał. Miała być Polska solidarna - jest Polska elitarna. Gospodarka rośnie, minister finansów triumfuje, a Kowalski coraz mocniej zaciska pasa. Właściwie teraz zaciskają pasa jego dzieci - bo szczególnie mocno uderza ta polityka w młodzież. Za miesiąc ciężkiej pracy na noce młody człowiek otrzymuje nierzadko 700 złotych. Za co ma mieszkać, żyć, założyć rodzinę? Toteż wolą wyjechać zawczasu, nim stracą siły i zdrowie. Małgorzata Goss, "Nasz Dziennik" 2007-03-14
Autor: ea