Frankowicze dystansują się od pomysłu PO
Treść
- Proponujemy, aby policzyć dzisiejszą wartość kredytu do spłaty w walucie i przeliczyć ją po kursie z dnia podpisania umowy restrukturyzacyjnej – wyjaśnia Krystyna Skowrońska PO.
Ustawa obejmuje zadłużonych, którzy mają mieszkanie nie większe niż 75 m2, a dom nie większy niż 100 m2. Ograniczenie nie dotyczyłoby rodzin z min. trójką dzieci. Dodatkowe obwarowanie – wartość kredytu, to minimum 120 procent wartości zabezpieczenia. To warunki dość wyśrubowane.
- To nic innego, jak dzielenie Polaków na „lepszych” i „gorszych”. Ograniczenia zaproponowane dla tzw. frankowiczów dyskwalifikują, wykluczają dużą część tych, którzy brali taki właśnie kredyt – mówi Rafał Czepil posiadacz kredytu we frankach.
Szacunki posłów PO wskazują, że z przepisów skorzysta nie więcej, jak co dziesiąta rodzina zadłużona we frankach. Kto za to zapłaci? Po połowie banki i klienci. Dlatego opozycji projekt ustawy się nie podoba.
- Miała pomóc obywatelom, a pomaga bankom, które dziś mają gigantyczny problem z kredytami – podkreśla Patryk Jaki z Solidarnej Polski.
Przy podziale kosztów po połowie banki nie zarobiłyby w przyszłości od 9 do 9,5 mld złotych. Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich, mówi, że to znacząca strata.
- Żeby kredytować gospodarkę w kolejnych latach z takim tempem wzrostu, jak do tej pory, my musimy odpowiednio budować fundusze własne, czyli musimy odpracować zyski, których większość jest przeznaczana na fundusze tu w Polsce – wyjaśnia Krzysztof Pietraszkiewicz.
Jednak projekt ustawy przewiduje, że banki od umorzonej części kredytu nie płaciłyby podatku dochodowego. Nic dziwnego, że pojawiają się komentarze, iż to ustawa pisana na zamówienie.
- PO robi wszystko, żeby nie dotknąć bankowców - ocenia Dariusz Joński z Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
TV Trwam News/RIRM
Źródło: radiomaryja.pl, 10 lipiec 2015
Autor: mj