Formuła 1 - polski mistrz świata?
Treść
- Wygrana w Grand Prix Kanady na pewno była najbardziej spektakularnym sukcesem w mojej karierze, ale osobiście wyżej cenię mistrzostwo Włoch w kartingu, które zdobyłem w 1998 roku jako pierwszy cudzoziemiec w ich 41-letniej historii - powiedział w Warszawie Robert Kubica. Pierwszy Polak w Formule 1 i zarazem aktualny lider klasyfikacji mistrzostw świata był gościem specjalnym Pit Lane Parku BMW-Sauber, który po raz drugi zjechał do naszej stolicy. A już za kilka dni krakowianin stanie na starcie kolejnej eliminacji cyklu, GP Francji, na torze Magny-Cours. Karting, czyli frajda Kubica jest dziś najbardziej popularnym i znanym polskim sportowcem w świecie. Jeździ w elitarnym cyklu wyścigów jako jeden z zaledwie dwudziestu kierowców, oklaskiwany i podziwiany w każdym zakątku globu. Potwierdza swój talent, odnosi spektakularne sukcesy i zapisuje się na kartach historii. Mimo to pozostaje tym samym skromnym człowiekiem, któremu sława i wielkie pieniądze nie zawróciły w głowie. Po triumfie w Montrealu wciąż twardo stoi na ziemi. - Największą radochę i frajdę miałem, jeżdżąc w kartingu, naprawdę. Powtórzyć to w Formule 1 będzie bardzo ciężko, ale kto wie - przyznał. Robert w 1998 i 1999 r. był mistrzem Włoch w tej konkurencji, nigdy wcześniej podobnych sukcesów nie święcił żaden cudzoziemiec. A liga włoska uważana jest za zdecydowanie najmocniejszą w świecie. Oczywiście od tej chwili minęło już sporo czasu, Kubica dojrzał jako człowiek i kierowca. Dziś jest jedną z gwiazd Formuły 1, otwierają się przed nim nowe drzwi i możliwości. - Wiem doskonale, ile osób ogląda Formułę, ile tam gości pieniędzy, jak jest odbierana w całym świecie. Mimo to podchodzę do niej tak samo jak kiedyś do kartingu i wszystkich pozostałych serii, w jakich jeździłem. W danym momencie wyznaczam sobie konkretny plan do wykonania i nie obchodzi mnie wtedy, czy zasiadam za kierownicą bolidu F1 czy np. Formuły 3. Kiedy miałem możliwość pierwszy raz siąść w samochodzie F1, tratowałem to jako przygodę i nie myślałem, że szybko zagoszczę w nim na dłużej. Wiedziałem, że nie pochodzę z kraju mającego duże tradycje w tym sporcie, organizującego wyścig Grand Prix, a to pomaga. Musiałem liczyć na łut szczęścia i ono się do mnie uśmiechnęło. Teraz też mam swój cel, ale nie jest sekretem, że nie mam zamiaru gościć w Formule 1 za długo. Oczywiście w życiu wszystko zdarzyć się może - dodał. Co to oznacza? Najważniejsza jest pasja Robert nie traktuje swej kariery jak maszynki do zarabiania pieniędzy. Wyżej stawia pasję i radość, jaką sprawia mu realizowanie swych marzeń. Często podkreśla, że chciałby spróbować swych sił w rajdach samochodowych i być może kiedyś faktycznie tak się stanie. Na razie jednak to odległa przyszłość. Teraźniejszością, coraz bardziej wspaniałą, jest Formuła 1. Kilkanaście dni temu Kubica wygrał w Kanadzie pierwsze GP w karierze. - Cały weekend był bardzo zmienny, w wyścigu były momenty, w których miałem nadzieję dojechać do mety na piątym, szóstym miejscu, mimo iż byłem najszybszym kierowcą w stawce zawodników jadących na dwa pit-stopy. Gdy wreszcie udało mi się wyprzedzić wszystkich rywali i znalazłem się na pierwszym miejscu, inżynier zespołu przekazał mi, że aby je utrzymać, muszę wypracować przewagę 24 sekund nad kolejnym kierowcą. W ciągu ośmiu okrążeń udało mi się odjechać na 25 sekund, wtedy spokojnie zjechałem na drugie tankowanie. I muszę przyznać, że to były chyba najszybsze okrążenia w mojej dotychczasowej karierze, postawiłem wszystko na jedną kartę, przejechałem je w tempie kwalifikacyjnym, nie oszczędzając bolidu i paliwa, wyciskając z samochodu dosłownie wszystko. Z kolei ostatnie 15 kółek - jeśli chodzi o mój rytm - było strasznie nudne, jechałem tak, by dojechać do mety - wspominał. Dziś Polak jest liderem klasyfikacji generalnej mistrzostw świata. To budzi emocje, uwalnia wyobraźnię, bo już dawno żaden nasz sportowiec nie otwierał stawki w tak popularnej, prestiżowej i znanej w każdym zakątku globu dyscyplinie. - Plan na ten rok był następujący: chcieliśmy wygrać wyścig. Udało się go już zrealizować, może nawet trochę wcześniej niż sami się spodziewaliśmy. Mamy szansę osiągnąć coś więcej, zajść jeszcze dalej i gdybyśmy odpuścili - zaprzepaścilibyśmy dużą szansę. Nikt z nas nie może przecież zagwarantować, że za dwa, trzy lata będziemy mieli okazję walczyć o coś podobnego. Fakty na dziś są jednak mniej optymistyczne niż klasyfikacja generalna. Ferrari i McLaren wciąż dysponują szybszym bolidem. Patrząc realnie, będę robił ze swej strony wszystko, co mogę, wyciskając z auta maksimum, i starał się zawsze dojeżdżać do mety na jak najwyższym miejscu. Co nam potrzeba, by skutecznie walczyć o tytuł? Lepszego bolidu i lepszych czasów na okrążeniu. Dopóki nasi rywale będą mieli problemy, a my będziemy jeździli równo - zachowamy szansę. Niestety, jak pokazuje historia w F1, z reguły zwyciężają najszybsi, nie zaś najbardziej regularni - powiedział. Znaleźć ułamki sekund W zeszłym tygodniu zespół BMW-Sauber przez kilka dni testował bolidy w Barcelonie. Cały sztab ludzi pracował nad ulepszeniem maszyny, w której Kubica i Nick Heidfeld jeździć będą do końca obecnego sezonu, jak i ustawieniami pod kątem przyszłego roku. - Nie znaczy to jednak, że już testowaliśmy bolid na 2009 rok, ale pewne rzeczy były niejasne i musieliśmy zobaczyć, w jakim pójść kierunku, by je wyeliminować. Staraliśmy się znaleźć te ułamki sekund, które w ostatecznym rozrachunku decydują o sukcesie. Kierowca nie buduje bolidu, ma minimalny wkład w jego powstawanie, ale odgrywa ogromną rolę przy jego modyfikacjach, ulepszeniach. W styczniu i lutym nasz samochód nie spisywał się tak, jak oczekiwaliśmy. Potem jednak wszyscy - inżynierowie, projektanci i my, kierowcy - wykonaliśmy kawał bardzo dobrej roboty. Podczas pierwszych trzech eliminacji mistrzostw świata bolid był niesamowicie konkurencyjny i byliśmy szybsi od czołówki. Niestety, ostatnio znów wzrosła przewaga Ferrari i McLarena, co mnie trochę niepokoi. Mam nadzieję, że znajdziemy skuteczną receptę - przyznał Robert. Krakowianin dodał przy okazji, iż doświadczenie kierowcy F1 pozwala mu samodzielnie regulować tempo i odnajdywać popełnione błędy. - Jestem w stanie wyczuć, jak pojechałem dane okrążenie, mogę się pomylić o około 0,2 sekundy. Często popełniałem błędy w kwalifikacjach i bez patrzenia w wykresy i analizowania przekazywałem do zespołu, iż straciłem tyle i tyle, i rzadko się myliłem. Teraz Robert i cała kawalkada Formuły 1 przeniesie się do Francji, gdzie w niedzielę staną na starcie kolejnej eliminacji MŚ. - Ubiegłoroczny wyścig był dla mnie bardzo udany, zająłem wysokie, czwarte miejsce, na więcej stać mnie nie było. Niby byłem tuż za czołówką, ale z różnych względów nie mogłem z nią skutecznie walczyć. W tym roku nasz bolid wydaje się być dużo mocniejszy, ale to nieco złudne. Nie sądzę, żeby dokonał się tak gigantyczny postęp, po prostu pewne rzeczy funkcjonują dużo lepiej. Obecne sukcesy doskonale obrazują, jak kluczową rolę odgrywają szczegóły i niuanse, których na zewnątrz nawet nie widać - opowiedział Kubica. Co za rok? Na razie kibice nie mogą go oglądać w kraju za często. Polska nie jest organizatorem wyścigu Grand Prix i nic nie wskazuje na to, aby w bliższej lub dalszej przyszłości mogło się to zmienić. Nie ma toru i choć raz na jakiś czas pojawiają się informacje o planach budowy - na nich się kończy. Zresztą nawet gdyby takowy powstał, nie byłoby wcale gwarancji, że nad Wisłę zawitałaby kawalkada F1. Jedyną okazją zobaczenia swego idola na żywo jest zatem specjalny Pit Lane Park, który gościł w Warszawie już po raz drugi. - Bolid F1 można zobaczyć w stu procentach na torze, ale Pit Lane daje szansę zbliżenia się do tej dyscypliny, wczucia w rolę członka zespołu. Polacy nigdy nie mieli dostępu do tego typu atrakcji, nigdy nie mieliśmy Grand Prix, kierowcy, jeszcze kilka lat temu Formułę oglądała garstka ludzi. Teraz ogromnie zyskała na popularności, ale wystarczy, że zamiast wygrywać, będę przyjeżdżał na metę na piętnastym miejscu, to połowa ludzi pewnie odejdzie od telewizora - powiedział Robert z typowym dla siebie dystansem, humorem i trzeźwą oceną rzeczywistości. Zaraz potem jednak dodał coś bardziej optymistycznego: - Na szczęście dzięki BMW mam bolid, w którym jestem w stanie, z pewnymi problemami oczywiście, walczyć z Ferrari i McLarenem. Miejmy nadzieję, że taka sytuacja pozostanie jak najdłużej, no i jak najszybciej dościgniemy liderów. W przyszłym roku nastąpią ogromne zmiany, jeśli chodzi o budowę bolidu, aerodynamikę, regulamin i może się zdarzyć, że topowy zespół spadnie do środka stawki. Co się jednak wydarzy w 2009 r., co się wydarzy w 2010 r. - dziś trudno powiedzieć. Kubica w przyszłym sezonie nadal będzie jeździł w BMW-Sauber, a później? Od kilku miesięcy, ostatnio coraz częściej, pojawiają się informacje o jego ewentualnym przejściu do Ferrari i choć wszyscy je dementują - niczego nie można wykluczyć. Włoskie media niedawno spekulowały, iż Ferrari Polaka przygarnęłoby z otwartymi ramionami, a jego miejsce w BMW mógłby zająć Niemiec Nico Rosberg. Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-06-18
Autor: wa