Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Formuła 1 - Grand Prix Węgier

Treść

Grand Prix Węgier zajmuje szczególne miejsce w sercu Roberta Kubicy, który właśnie na torze Hungaroring zadebiutował w wyścigu Formuły 1. Nie jest to jednak jedyny powód, dla którego polski kierowca lubi rywalizować na przedmieściach Budapesztu. Z racji niewielkich odległości na tę właśnie imprezę wyjątkowo licznie stawiają się kibice w biało-czerwonych barwach, tworząc jedyny w swoim rodzaju klimat i atmosferę. Krakowianin marzy o podium, ale wie, że będzie to szalenie ciężkie. Dwa lata temu, tuż przed GP Węgier, zespół BMW-Sauber poinformował o zakończeniu współpracy z Jacques'em Villeneuve'em. Oficjalnym powodem takiej decyzji był wypadek Kanadyjczyka w GP Niemiec, nieoficjalnie niemiecki team nie ukrywał rozczarowania ostatnimi wynikami utytułowanego kierowcy. Zastąpił go Robert Kubica, który 6 sierpnia pierwszy raz w karierze stanął na starcie wyścigu F1. Pojechał świetnie, bez kompleksów, stresu i respektu dla bardziej doświadczonych rywali. Metę minął na siódmym miejscu, ale chwilę później przeżył rozczarowanie. Po zakończeniu zmagań okazało się bowiem, że bolid Polaka ważył dwa kilogramy mniej, niż wymaga regulamin (przyczyną było opróżnienie uszkodzonej gaśnicy) i nasz reprezentant został zdyskwalifikowany. Kubica, choć smutny, nie rozpaczał. - Ważniejsze było dla mnie udowodnienie, że potrafię walczyć z najlepszymi - powiedział wówczas. Dziś, dwa lata po debiucie, krakowianin stawia się na Hungaroringu w zupełnie innej roli. W krótkim czasie stał się jedną z gwiazd F1, ma na koncie wygrany wyścig, kilka razy stawał na podium, zdobywał pole position, zajmuje wspaniałe czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej z minimalną stratą do trzeciego Brazylijczyka Felipe Massy z Ferrari i wciąż ma realną szansę na podium na koniec sezonu. Fachowcy przewidują mu wielką przyszłość, komplementując go niemal na każdym kroku. Polak dobrze o tym wie, zarazem jednak ma świadomość, iż realizacja najbardziej ambitnych planów jeszcze dziś wydaje się wyjątkowo ciężkim wyzwaniem. Technologicznie, choć robi postępy, BMW-Sauber wciąż odstaje od McLarena i Ferrari, bolid krakowianina jest wyraźnie wolniejszy, przez co, myśląc o sukcesie, musi nie tylko polegać na swoich umiejętnościach, ale i liczyć na łut szczęścia. Po wspaniałym początku sezonu w ostatnich dwóch wyścigach złapał lekką zadyszkę, nie dojechał do mety w Wielkiej Brytanii, w Niemczech zajął siódme miejsce. Na Węgrzech chciałby znów pojawić się na podium, nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla rzeszy polskich fanów, których na trybunach zjawi się grubo ponad 30 tysięcy. - Grand Prix Węgier jest rozgrywane blisko mojego kraju, zatem spodziewam się bardzo licznej obecności polskich kibiców. Dlatego w pewien sposób będzie to mój domowy wyścig. Nie ukrywam, że to szczególne dla mnie miejsce, dwa lata temu właśnie na Hungaroringu zadebiutowałem w Formule 1. Każdy kierowca ma wyjątkowy sentyment do miejsca, w którym pojechał pierwszy wyścig w karierze - mówi Robert. Ale to nie jedyne powody, dla których krakowianin lubi startować na Węgrzech. Odpowiada mu specyfika krętego toru, jednego z najwolniejszych w całej Formule 1. - Przez większość okrążenia trzeba skręcać, praktycznie nie ma przerwy, a dodatkowym utrudnieniem jest to, że proste są wyjątkowo krótkie. Hungaroring na pewno jest trudnym torem, ale wyzwania są istotą Formuły. A ja je lubię - przyznaje. Rok temu Polak był na Węgrzech piąty. Znakomicie pojechał jego kolega z zespołu, Niemiec Nick Heidfeld, który zajął trzecie miejsce, a wygrał Lewis Hamilton z McLarena. Brytyjczyk będzie zdecydowanym faworytem także jutro. Ostatnio prezentuje wyborną dyspozycję, podobnie spisuje się jego bolid i wykorzystując spadek formy obu kierowców Ferrari, awansował na pozycję lidera klasyfikacji generalnej mistrzostw. Jak będzie teraz? Hamilton myśli tylko o zwycięstwie, Massa i Fin Kimi Raikkonen o znalezieniu na niego skutecznego sposobu, a BMW o podium. - W ostatnich dwóch latach GP Węgier zawsze było dla nas niezwykle udane, w 2006 roku poradziliśmy sobie w wyjątkowo trudnych warunkach pogodowych, przed rokiem podjęliśmy ryzykowną, ale skuteczną strategię [i w jednym, i drugim przypadku na trzecim miejscu metę mijał Heidfeld - przyp. red]. Celem na rok 2008 jest trzecie z rzędu podium. Chcemy, aby obaj kierowcy bez problemów zakwalifikowali się do decydującej części kwalifikacji, a w wyścigu zdobyli jak najwięcej punktów - mówi Mario Iheissen, szef zespołu. Wie, że to spore wyzwanie. - Hungaroring stawia wysokie wymagania odnośnie do aerodynamiki i hamulców. Na pełnym gazie przejeżdżamy zaledwie 58 procent toru, to jeden z najniższych wyników w całym kalendarzu startów. Decydująca dla układu napędowego będzie jednak temperatura. W sierpniu w Budapeszcie jest zazwyczaj gorąco, a niskie prędkości dodatkowo eksploatują system chłodzenia - dodaje. GP Węgier rozegrane zostanie już pod raz 23. "Królem" Hungaroringu jest na razie Niemiec Michael Schumacher, który triumfował tu cztery razy. Szansę na drugie zwycięstwo będę mieli jutro Hamilton, Hiszpan Fernando Alonso, Brazylijczyk Rubens Barrichello i Brytyjczyk Jenson Button (z tym że trzej ostatni jedynie teoretyczne). Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-08-02

Autor: wa