Formuła 1 - Grand Prix Australii
Treść
Wspaniałe kwalifikacje rozbudziły oczekiwania na spektakularny występ Roberta Kubicy (BMW-Sauber) w Grand Prix Australii - pierwszej eliminacji mistrzostw świata Formuły 1. Niestety, wczorajszy wyścig nie był już tak szczęśliwy, a po kolizji z Kazuki Nakajimą z Williams-Toyoty Polak przedwcześnie zakończył zmagania. W Melbourne najlepszy był Brytyjczyk Lewis Hamilton z McLarena-Mercedesa. W sobotę było kapitalnie. Kubica w kwalifikacjach pojechał świetnie i po raz pierwszy w karierze wywalczył drugiej miejsce. A mógł być nawet pierwszy! - Na 12. zakręcie popełniłem jednak błąd, który kosztował mnie około 0,2 sekundy. Zaryzykowałem, nie zawsze się to opłaca - przyznał krakowianin. Szybciej od naszego reprezentanta pojechał tylko Hamilton, obaj do wczorajszego wyścigu ruszali z pierwszej linii. Oczekiwania były ogromne. Kubica dzień wcześniej pokazał wielką klasę, a i okazało się, że bolidy BMW są świetnie przygotowane do sezonu. Niestety, wczorajsze zmaganie nie było już tak udane. Ale po kolei. Tuż po starcie doszło do pierwszych kolizji, w wyniku czego wyścig zakończyli Włoch Giancarlo Fisichella (Force India-Ferrari), Niemiec Sebastian Vettel (Toro Rosso-Ferrari) i Australijczyk Mark Webber (Red Bull-Renault). Jeden z faworytów - Felipe Massa z Ferrari, uszkodził przód bolidu i musiał zjechać do boksu. Brazylijczyk po 29 okrążeniach zrezygnował zresztą z dalszej jazdy. Kubica utrzymał drugie miejsce, a po 16 pętlach - jako pierwszy z czołówki - pojechał na tankowanie. Po raz kolejny udał się tam, gdy na torze pojawił się (drugi już raz) samochód bezpieczeństwa (po kolizji Massy ze Szkotem Davidem Coulthardem z Red Bull-Renault). Polak wrócił jako siódmy kierowca w stawce, ale miał już ogromne problemy z przebijaniem się do przodu. Wreszcie, na 10 okrążeń przed metą, w tył bolidu Kubicy uderzył Nakajima i to oznaczało koniec marzeń o dobrym wyniku. - Na początku wszystko było w porządku, miałem podobną strategię jak Nick Heidfeld i dobre tempo. Potem strategia się zmieniła, co mi się nie opłaciło, bo utknąłem za rywalami, tracąc mnóstwo czasu. A potem uderzył we mnie Nakajima... - skomentował zawiedziony Polak. W ogóle GP Australii obfitowało w dramatyczne zdarzenia, do mety nie dojechał m.in. mistrz świata Fin Kimi Raikkonen z Ferrari (cóż za fatalna inauguracja dla włoskiej stajni). Wygrał Hamilton, który pojechał perfekcyjnie. Drugie miejsce zajął kolega Kubicy z zespołu, Heidfeld (wyrównał życiowe osiągnięcie - strata 5,478 s), trzecie Niemiec Nico Rosberg z Williams-Toyoty (8,163), czwarte Hiszpan Fernando Alonso z Renault (17,181). Do mety dojechało tylko siedmiu kierowców! Piotr Skrobisz "Nasz Dziennik" 2008-03-17
Autor: wa