Dziękujmy Bogu za rodziny
Treść
Okres Bożego Narodzenia, pełen wspaniałych treści religijnych, niesie ze sobą spory ładunek uczuć i przeżyć jak najbardziej ludzkich. Święta i czas bezpośrednio po nich następujący przeżywamy głównie w rodzinie. Trudno większości z nas wyobrazić sobie, aby te święta były przez nas przeżywane z dala od najbliższych, najukochańszych osób. A jednak od czasu do czasu pojawiają się w okresie świąt artykuły prasowe lub informacje telewizyjne o tym, że coraz większa grupa Polaków przeżywa Boże Narodzenie jako koszmar. Na forach internetowych można spotkać wypowiedzi osób, które nienawidzą tych świąt i chciałyby, aby one jak najszybciej przeminęły. Bynajmniej nie chodzi tu o zajadłych wrogów wszystkiego, co kojarzy się z religią, którzy w imię tolerancji walczą ze świętym Mikołajem i choinką oraz w trosce o muzułmańskie (i inne) dzieci w przedszkolach zabraniają wystawiania jasełek. Chodzi mi o tych, którzy nie mogą strawić rodzinnych spotkań i serdeczności, jednym słowem, rodzinnej atmosfery Świąt Bożego Narodzenia. Są to ludzie zranieni uczuciowo, najprawdopodobniej głęboko samotni, którzy nigdy nie doświadczyli prawdziwej miłości swoich rodziców i rodzeństwa. Ludzie wykorzenieni, jak ptaki bez własnego gniazda, okaleczeni duchowo brakiem miłości. Takim właśnie Boże Narodzenie z jego całą atmosferą rodzinności i ciepła staje ością w gardle. Świąt Bożego Narodzenia nienawidzą ludzie pozbawieni delikatnej troski rodziców; tacy, którzy nigdy nie zaznali ciepła rodzinnego domu. Nie piszę o nich, aby ich napiętnować, ale by im współczuć. Oni też przekonują mnie, jak wielkim darem jest szczęśliwa - normalna rodzina. Jeśli zatem Bóg dał nam łaskę przyjścia na świat i wzrastania w rodzinie kochających się osób - dziękujmy Mu za to. To wielka łaska. Nie wolno jej zmarnować egoistycznym postępowaniem. To dzięki naszym rodzicom mogliśmy rozwijać się fizycznie i duchowo, ucząc się żyć z innymi i dla innych. To dzięki rodzeństwu uczyliśmy się dzielić z innymi tym, co posiadamy, i pokonywaliśmy naturalną chęć myślenia tylko o sobie. Odkrywaliśmy, że istnieją bliźni, których potrzeby trzeba brać pod uwagę. Rodzina jest też miejscem naszego spotkania z Bogiem. W niej uczyliśmy się podstawowych zasad wiary, najprostszych modlitw. Odkrywaliśmy, że Bóg jest kochającym Ojcem. To nasi rodzice i dziadkowie byli pierwszymi katechetami odpowiadającymi na tysiące naszych filozoficznych i teologicznych pytań "a dlaczego?". To oni pierwsi pokazali nam piękno naszej wiary i zachęcali do szlachetnego i mądrego postępowania. Rodzinny dom jest niczym sanktuarium, do którego wraca się chętnie, aby odpocząć, nabrać sił duchowych, wyleczyć rany, odnaleźć nadzieję. Tutaj najlepiej rozumiemy, jak ważna jest miłość, którą zostajemy obdarowani i do której jesteśmy zdolni. Bez miłości wszystko jest niczym. Kiedy zastanawiamy się nad cudem szczęśliwego życia rodzinnego, nie będziemy się dziwili, dlaczego Syn Boży zapragnął przyjść na świat w ludzkiej rodzinie, dlaczego wybrał ubogie Betlejem i Nazaret. Kontemplujmy więc życie rodzinne Jezusa, Maryi i Józefa - Świętej Rodziny - i naśladujmy ją w codziennym życiu miłością. Jednocześnie prośmy, aby w naszej Ojczyźnie było jak najmniej rodzin niepełnych, rozbitych, wyziębionych religijnie i emocjonalnie. Aby nie było rodzin, które nie potrafią realizować swego powołania do bycia kolebką życia i miłości. Módlmy się z wdzięcznością i zatroskaniem o nasze rodziny. Pamiętajmy o tych, którzy udali się na emigrację za chlebem i pracą. Ich rodziny są szczególnie narażone na różne pokusy i trudności. ks. Zbigniew Sobolewski, "Nasz Dziennik" 2006-12-29
Autor: ea