Droga złotówka bruździ w unijnych funduszach
Treść
Wysoki kurs złotego w stosunku do innych walut oprócz korzyści związanych z tym, że za wakacyjny zagraniczny wyjazd zapłacimy taniej albo kupimy atrakcyjny przedmiot z importu, ma też swoje złe strony. Jedną z nich jest zagrożenie dla inwestycji współfinansowanych ze środków Unii Europejskiej. - W perspektywie programów 2007-2013 konsekwencja jest taka, że będzie zrealizowana mniejsza liczba projektów - mówi Krzysztof Hetman, wiceminister rozwoju regionalnego. - To jest czysta konsekwencja różnic kursowych - tłumaczy. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego ocenia, że najtrudniejszą sytuację w perspektywie finansowej na lata 2004-2006 mają inwestycje wpisane w Fundusz Spójności. Ponieważ tylko w tym programie umowy były podpisywane w euro. Inne programy podpisywano z beneficjentami w złotówkach i koszty niekorzystnej różnicy kursowej w rozliczeniu z Unią ponosił budżet krajowy. Problematyka relacji kursu złotego w stosunku do euro w kontekście inwestycji realizowanych z funduszy unijnych zdominowała wczorajsze posiedzenie Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej. - Problemy z różnicami w kursie euro i złotego trzeba rozpatrywać na tle problemów z przekroczeniem kosztów inwestycji w około 60 proc. w funduszu spójności. Wartość przekroczeń jest oszacowana prawie na 2,3 mld euro, co stanowi około 30 proc. wartości kosztów kwalifikowanych funduszu spójności - ocenia wiceminister Hetman. Sposobem, w jaki samorządy próbowały sobie radzić z ryzykiem walutowym, było rozpisywanie przetargów i podpisywanie umów nie w złotówkach, ale w euro. Jednak rynek po pewnym czasie zareagował na tę sytuację i firmy stające do konkursów zaczęły wliczać ryzyko kursowe w koszt usługi. Wśród trudności postrzeganych przez MRR są czynniki zależne i niezależne od beneficjenta. - Nie jest to zasadą generalną, ale wśród czynników zależnych od beneficjenta jest niedoszacowanie kosztów projektów - mówi wiceminister Hetman. - Wśród czynników niezależnych, oprócz wzrostu siły złotego, na problematykę wpływa również wzrost cen usług i towarów na rynku budowlanym - dodaje. O ile Ministerstwo Rozwoju Regionalnego i Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska widzą potrzebę przeciwdziałania negatywnym skutkom relacji ceny złotego do euro, to inaczej sytuację ocenia resort finansów. - Bezpośrednio do Ministerstwa Finansów nie wpływają żadne sygnały od samorządów. My nie mamy żadnej korespondencji, która wskazywałaby, że samorządy mają problem z realizacją zadań. Również temat ten nie był podnoszony na posiedzeniu komisji wspólnej rządu i samorządu - poinformowała ze stoickim spokojem wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. Lwia część pytań ze strony samorządowców, jak np. wiceprezydenta Łodzi Włodzimierza Tomaszewskiego, pozostała bez odpowiedzi. Dotyczyły one głównie kwestii, czy rząd zastanawia się nad stworzeniem mechanizmu ubezpieczeń związanych z ryzykiem kursowym albo też czy państwo dzięki oszczędności na obsłudze długu zagranicznego przeznaczy zaoszczędzone w ten sposób pieniądze na pomoc w zagrożonych projektach. Z doświadczeń łódzkich wynikało, że 50-procentowe dofinansowanie, którym miały być objęte restrukturyzacje infrastruktury wodno-kanalizacyjnej, tak naprawdę będzie na poziomie 30 procent. Również spostrzeżenia poczynione przez Bogdan Ciepielewskiego ze Związku Województw Rzeczypospolitej Polskiej nie nastrajają zbyt optymistycznie. - W Regionalnym Programie Operacyjnym w samym województwie pomorskim jest mniej środków o 327 mln zł, co stanowi blisko 11 proc. całości w programie wojewódzkim - mówi Ciepielewski. A niestety, jeszcze gorzej jest w przypadku Programu Operacyjnego Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego Konwergencja dla Regionu Pomorskiego w Polsce podpisanego we wrześniu 2007 r., gdzie po roku strata wynosi 511 mln zł, co stanowi 15 proc. środków. Według monitoringu MRR, na 130 projektów z samorządu terytorialnego 15 zgłasza trudności. - W pozostałych projektach, gdzie wiemy, że są przekroczenia, beneficjenci dokonali zakontraktowania tych środków, czyli mieli pokrycie w środkach na podpisanie tych kontraktów. Nie ma jednego rozwiązania, tylko dla każdego przypadku trzeba szukać go indywidualnie - zaznacza Monika Pałasz z MRR. - Jedną z metod jest szukanie innej realizacji założonego celu. Często proponowane rozwiązania nie są efektywne i trzeba się zastanowić, czy daną jednostkę samorządu stać na wybudowanie określonej infrastruktury, ale też czy ją będzie stać na jej utrzymanie - dodaje. Jej zdaniem, ministerstwo musi pokazywać beneficjentom, czy budowa kilkudziesięciu kilometrów kanalizacji dla być może niewielkiej grupy ludzi jest najwłaściwszym rozwiązaniem. - Bardzo często namawiamy, aby zmieniać zakres rzeczowy i wyjaśnić Komisji Europejskiej, że z różnych przyczyn staramy się osiągnąć cel, ale inną metodą - ocenia Pałasz. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-07-25
Autor: wa