Dokąd zmierza lewica?
Treść
Lewica i Demokraci stają się zaczynem koalicji centrolewicowej, o której od lat marzył Aleksander Kwaśniewski Jeszcze 12 listopada wieczorem radości i podkreślania sukcesu w wyborach samorządowych nie było końca. Marek Borowski z Wojciechem Olejniczakiem nadal mają na twarzach uśmiechy, ale elektorat lewicy - już mniej. Wszystko wskazuje na to, że Lewica i Demokraci zmierzają nie w kierunku wyraźnej partii socjaldemokratycznej, ale raczej lewicowo-liberalnej, pod patronatem jej współautora - Aleksandra Kwaśniewskiego. Walka o fotel lidera bloku rozegra się między Borowskim a Olejniczakiem. Obu politykom nie brak atutów. Marek Borowski ma za sobą wynik z Warszawy, ponad 10 proc. z ubiegłorocznych wyborów na prezydenta kraju i ciepłe oceny u Platformy Obywatelskiej, która dla takiej formacji byłaby niemal naturalnym współpartnerem do rządzenia. Z kolei Wojciech Olejniczak to bardziej perspektywiczny polityk, gdyż niemal dwa razy młodszy od Borowskiego. Przewodniczy znacznie silniejszej partii - SLD. Ale w przeciwieństwie do Borowskiego nie ma poparcia całej formacji. Poważnym przeciwnikiem zacieśniania współpracy wewnątrz Lewicy i Demokratów jest sekretarz generalny Sojuszu Grzegorz Napieralski. Jest to opozycja umocniona jeszcze w kampanii samorządowej. - Przekonaliśmy się, że żadna z trzech partii tworzących z nami LiD nie ma aktywistów, nie jest w stanie pociągnąć kampanii - mówi nam jeden z młodych członków SLD. Nie ukrywa, że wspiera Napieralskiego. Zginą bez tożsamości Za sekretarzem SLD stoją też osoby, które wolą nie błyszczeć w mediach, by nie psuć Napieralskiemu pozycji. To m.in. Leszek Miller. Wspiera go też "Trybuna", a ostatnio silnym wzmocnieniem okazał się Sławomir Sierakowski. Ten redaktor naczelny "Krytyki Politycznej" mimo młodego wieku uchodzi za guru lewicy. "Zamiast przypochlebiać się potencjalnym koalicjantom czy tzw. mitycznemu centrowemu elektoratowi, LiD może te lata wykorzystać na zbudowanie własnej, wyrazistej tożsamości. I dopiero do niej dobierać sobie koalicjantów albo walczyć o poszerzanie elektoratu. W żadnym razie nie powinni postępować odwrotnie, bo zginą" - mówił ostatnio Sierakowski w jednej z debat. Choć nie wymienia nazwiska byłego prezydenta, jest jasne, że chciałby go widzieć na czele lewicy, a nie tworu, który tylko ma to słowo w nazwie. Kwaśniewski zawsze marzył o doprowadzeniu do historycznego kompromisu. Pierwszym etapem na tej drodze było rozbicie SLD - wówczas, gdy powstało SDPL pod wodzą Borowskiego. Potem, z jeszcze większego ukrycia, eks-prezydent wspierał porozumienie najpierw SLD i UP z SDPL, a potem z Partią Demokratyczną. Kolejnym etapem jest doprowadzenie do koalicji z inną partią niż zawsze słabszy i gotowy na każdy sojusz PSL. Dziś nie ma wątpliwości, że taką siłą jest Platforma Obywatelska. Coraz częściej Donald Tusk ustawia ją na torach obrony dorobku III RP, a nie walki o powstanie IV RP, mówiąc obrazami czytelnymi dziś dla każdego, kto interesuje się polityką. Wspólne tory PO - LiD Porozumienie przed II turą wyborów samorządowych dowodzi, że PO i LiD jadą już tym samym torem. I są tylko trzy przeszkody na drodze do stacji "koalicja". Pierwsza to wciąż mocna pozycja w LiD Sojuszu, a raczej ludzi, których ani Kwaśniewski, ani Borowski najchętniej by tam nie widzieli. Drugą przeszkodą jest sama Platforma, która oczywiście woli stać na rozstaju i każdemu się kłaniać, ale niekoniecznie iść z kimś pod rękę. Trzecia okazuje się prozaiczna: w obecnym parlamencie nie ma potrzeby tworzenia takiej koalicji, bo nic ona nie daje. Co innego za trzy lata, co innego też w samorządach, gdzie PO z lewicą współpracuje bardzo chętnie. "PiS umie postępować tak, że nie wchodzi w żadne kompromisy programowe z innymi partiami - tylko w kompromisy zadaniowe - i dzięki temu może tworzyć najbardziej ryzykowne koalicje, nie rozmazując swojego przekazu i kontaktu z elektoratem. A dzieje się tak dlatego, że jako jedyna poważna siła w Polsce ma jasną tożsamość polityczną" - uważa Sierakowski. Namawia lewicę do znalezienia lewicowej tożsamości, gdyż w przeciwnym razie elektorat "socjalny" przejmie w całości PiS. Tak było już w II turze wyborów prezydenckich, w których Lech Kaczyński pokonał Tuska. Ale lewica zdaje się nie słyszeć tych apeli, co ułatwia fakt wznoszenia ich także przez Millera czy Marka Barańskiego. Perspektywa współpracy z Platformą jest dziś już zbyt mocna, by zejść z tego kursu, a postawienie na lewicowość mogłoby zapewnić jedynie egzystencję. Mikołaj Wójcik, "Nasz Dziennik" 2006-11-30
Autor: ea