Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czyste konto Boruca

Treść

Liga Mistrzów: Polski bramkarz czołową postacią na Parkhead
Celtic Glasgow - AC Milan 0-0

Sędziował Hauge (Norwegia).

Celtic: Boruc - Wilson, McManus, O'Dea, Naylor - Nakamura, Sno, Lennon (81 Gravesen), McGeady - Miller (62 Jarosik), Vennegoor of Hesselink.

Milan: Kalac - Oddo, Kaładze (63 Bonera), Maldini, Jankulovski - Ambrosini, Gattuso, Pirlo, Gourcuff - Kaka, Gilardino (77 Oliveira).

Artur Boruc nie dał się pokonać piłkarzom Milanu. Polski bramkarz, a wraz z nim wszyscy sympatycy "The Bhoys", mają jednak tylko częściową satysfakcję, bowiem mistrz Szkocji jak nie stracił, tak nie zdobył gola.

Boruc miał zajęcie, zwłaszcza w I połowie. Obronił uderzenie Kaki (6 min), strzał głową Gourcuffa (17 min) i próbę Oddo (57 min). Najlepiej spisał się w 26 min, kiedy to nogą wybił na rzut rożny piłkę kopniętą przez Gilardino z odległości zaledwie 5 m. Po kornerze Pirlo zagłówkował za bramkę.

Po zmianie stron Polak znów powstrzymał w bezpośrednim pojedynku Gilardino (71 min). Włoch upadł, oczekując podyktowania rzutu karnego, ale arbiter uznał, że napastnik czerwono-czarnych próbował go nabrać i dał mu żółtą kartkę.

Milan zagrał zachowawczo. To można było zrozumieć, bo włoskie drużyny na wyjazdach zawsze preferują ostrożny futbol. Natomiast gorzej było z gospodarzami. Nie potrafili wykorzystać atutu własnego obiektu. Celtic zaprezentował się niemrawo w ofensywie. Vennegoor of Hessselink i Miller byli mało widoczni, a Nakamura i McGeady strzelali bądź w Kalaca, bądź na aut. Japończyk uporczywie starał się trafić z firmowych rzutów wolnych, jednakże i ta broń go zawiodła. Pozostaje nam nieśmiało wierzyć, że Maciej Żurawski (nie mógł zagrać z powodu kontuzji) zademonstrowałby coś więcej.Paolo Maldini jako piąty piłkarz w historii osiągnął pułap 100 gier w LM.

(MARO)

PSV Eindhoven - Arsenal Londyn 1-0 (0-0)

Bramka: Mendez 61. Sędziował Ovrebo (Norwegia).

PSV: Gomes - Kromkamp, Alex, Da Costa (65 Sun), Salcido - Mendez, Simons, Cocu, Culina - Tardelli (75 Vayrynen), Kone.

Arsenal: Lehmann - Gallas, Senderos, Toure, Clichy - Rosicky, Fabregas, Gilberto, Hleb (75 Baptista) - Adebayor, Henry.

Gospodarze w swym 75. występie w Lidze Mistrzów odnieśli cenne zwycięstwo. Arsenal, który także miał jubileusz - 100. gra w LM - może jednak odrobić te stratę na własnym boisku.

Obie drużyny przystąpiły do meczu w osłabionych składach. W PSV zabrakło Moensa, Afellaya, Reizigera, Alcidesa, Kluiverta i najlepszego strzelca drużyny Farfana, a w Arsenalu nie wystąpili Eboue, Hoyte i van Persie. PSV w ubiegłym roku zaliczył passę 19 gier bez porażki w lidze, ale początek roku miał kiepski. Tymczasem Arsenal do wczoraj nie przegrał aż 12 ligowych i pucharowych meczów. Spotkanie nie miało zdecydowanego faworyta.

Grający pressingiem gospodarze na początku meczu uzyskali przewagę, jednak obrona gości nie popełniła większych błędów. Kilka skutecznych interwencji miał Gallas, który rozgrywał dopiero drugi mecz po trzymiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. W 13 min Rosicky próbował pokonać Gomesa strzałem z daleka. W połowie tej części gry PSV zaczęło grać bardziej defensywnie i szukać okazji do zdobycia gola z kontrataków. Lehmanna usiłowali zaskoczyć strzałami z dalszej odległości Mendez i Culina. Ataki "Kanonierów" skutecznie likwidowali dobrze grający obrońcy PSV. W końcówce pierwszej połowy ożywił się Henry, ale jego strzał minął bramkę gospodarzy.

Na gola miejscowi kibice doczekali się dopiero po godzinie gry. Najpierw bezskutecznie Lehmanna próbowali pokonać Mendez z rzutu wolnego, Kone zza pola karnego i Cocu po rzucie rożnym. W końcu Kone zagrał do Mendeza, a ten z około 30 metrów ulokował piłkę w siatce. Od tego momentu gra stała się nerwowa, ostra. Sporo było fauli. W ekipie PSV w LM zadebiutował... Chińczyk Xiang Sun. Mendez strzelił z 30 metrów, ale Kahn był czujny. Na bramkę PSV szarżowali Henry i Clichy, ale bez powodzenia. (FIL)

Real Madryt - Bayern Monachium 3-2 (3-1)

Bramki: Raul 10 i 28, van Nistelrooy 34 - Lucio 24, van Bommel 88. Sędziował De Bleeckere (Belgia).

Real: Casillas - Torres, Cannavaro, Helguera, Carlos (59 Bravo) - Beckham, Gago, Guti, Raul - van Nistelrooy, Higuain (53 Robinho).

Bayern: Kahn - Sagnol, Lucio, van Buyten, Lahm - Demichelis (46 Salihamidzić), Hargreaves, van Bommel, Schweinsteiger (79 Scholl) - Makaay, Podolski (61 Pizarro).

Był to jeden z klasyków pucharowych rozgrywek. Obie drużyny w Pucharze Europy/Lidze Mistrzów spotkały się ze sobą po raz 17. Real wygrał po raz 6 (przy 9 zwycięstwach Bayernu i 2 remisach). Real nie przegrał ostatnich 6 meczów Ligi Mistrzów i strzelił w nich 17 bramek. Bayern doznał z kolei pierwszej porażki w tej edycji rozgrywek LM.

W Realu nie zagrali m.in. Ramos i Diarra (z powodu kontuzji) oraz Cassano (przez decyzję trenera). W Bayernie zabrakło Ismaela (uraz).

"Królewscy" zaatakowali od początku meczu. Już w 3 min w dogodnej sytuacji znalazł się van Nistelrooy, ale strzelił nad poprzeczkę. 7 min później ten ostatni ładnie zagrał do Raula, który kapitalnym strzałem pokonał Kahna. Radość miejscowych kibiców nie trwała długo. Po "główce" Lucio monachijczycy doprowadzili do wyrównania. Real znowu rzucił się do ataku i po strzałach Raula oraz van Nistelrooya objął prowadzenie 3-1.

Po przerwie "Królewscy" byli bliscy podwyższenia wyniku, ale strzał Beckhama ładnie obronił Kahn. Wkrótce potem Capello zmienił przeciętnie grającego Higuaina na Robbena. Z kolei w Bayernie mało widocznego Podolskiego zastąpił Pizarro. Gospodarze oddali pole rywalom, nastawili się na grę defensywną, spokojnie rozgrywali piłkę na własnej połowie boiska i szukali okazji do kontrataku. Tymczasem goście próbowali pokonać Casillasa zarówno strzałami nawet z 40 metrów (Schweinsteiger), jak i akcjami na polu karnym (Pizarro). Raz golkipera Realu wspomógł pomocnik Gago. Napór niemieckiej drużyny w końcu przyniósł efekt w postaci gola Van Bommela. Real stracił więc 2-bramkową zaliczkę i w rewanżu czeka go trudne zadanie. Co ciekawe, za każdym razem kiedy Bayern pokonywał Real w fazie pucharowej PE/LM - dochodził do finału rozgrywek (1976, 1987 i 2001). (FIL)

OSC Lille - Manchester United 0-1 (0-0)

Bramka: Giggs 84. Sedziował Braamhaar (Holandia).

Lille: Sylva - Chalmé, Plestan, Tavlaridis, Tafforeau - Fauvergue (57 Cabaye), Obraniak (89 Bastos), Makoun, Debuchy - Bodmer, Odemwingie (75 Audel).

MU: van der Sar - G. Neville, Ferdinand, Vidic, Evra - C. Ronaldo (67 Saha), Carrick, Scholes (90 O'Shea), Giggs - Rooney, Larsson.

Goście zaczęli mecz z van der Sarem w bramce. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że złamany nos Holendra umożliwi debiut w LM Kuszczakowi, ale menedżer MU, sir Alex Ferguson postawił na bardziej doświadczonego golkipera.

Gospodarze, którzy w ubiegłym sezonie w fazie grupowej Ligi Mistrzów na Old Trafford zremisowali 0-0, a w Paryżu wygrali 1-0 (wczoraj grano w Lens), ani myśleli był aniołkami w starciu z "Czerwonymi Diabłami". Odważnie zaatakowali bramkę van der Sara. "Główka" Fauvergue nie uczyniła jednak krzywdy Holendrowi. Gra była zacięta, wyrównana. Toczyła się jednak z reguły w środkowej strefie boiska, mało było groźnych sytuacji podbramkowych. Gospodarze kilka razy złapali Larssona na spalonym. Defensywę Lille bez powodzenia próbował rozmontować Rooney. C. Ronaldo w końcówce pierwszej połowy groźnie strzelił z rogu pola karnego, jednak rywale zablokowali piłkę.

Po przerwie MU zaatakował, ale Sylva najpierw wyłapał piłkę po centrze Rooneya, a potem obronił strzał C. Ronaldo. Chwilę później Rooney spudłował. W 66 min nieoczekiwanie C. Ronaldo został zastąpiony przez Sahę. Portugalczyk nie wyglądał na zadowolonego, gdy schodził boiska. Saha już po pierwszym kontakcie z piłką mógł zdobyć gola, ale Sylva był na posterunku. Van der Sara dwa razy niepokoił Odemwignie, którego potem zmienił Audel i dwa razy chybił. Z kolei z trudnej pozycji chybił Larsson. W 83 min sędzia podyktował rzut wolny dla gości. Giggs nie czekając na jego gwizdek strzelił nad murem i piłka wpadła do bramki obok nieprzygotowanego na interwencję Sylvy. Ten ostatni za prowokowanie kolegów do zejścia z boiska (!) otrzymał żółtą kartkę. Na boisku trwało zamieszanie, na trybunach kibice gwizdali. Choć sędzia przedłużył mecz o 3 min, gospodarze nie kwapili się do ataku, sprawiali wrażenie zdekoncentrowanych tym, co się wydarzyło w końcówce meczu. (FIL), "Dziennik Polski" 2007-02-21

Autor: ea