Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Czysta energia bez subwencji

Treść

Zdjęcie: Mateusz Matuszak/ Nasz Dziennik

Niemiecki koncern przekonywał w polskim Sejmie posłów pracujących nad ustawą o odnawialnych źródłach energii, żeby zrezygnowali z subwencjonowania tej dziedziny energetyki.

Polacy w ogromnej większości nie śledzą debaty nad przyszłością polskiej energetyki, natomiast są mocno zainteresowani obniżeniem rachunków za prąd – wynika z ankiety przeprowadzonej przez niemiecki koncern RWE. Tańsza energia okazała się dla przeważającej części ankietowanych ważniejsza niż niezależność energetyczna Polski, czystość środowiska czy ochrona własnych danych osobowych.

Na pytanie, ile jesteś gotowy zapłacić za niezależność Polski od importu energii, aż 50 proc. respondentów odparło, że „nic”, dalsze 36 proc. zadeklarowało poniesienie dodatkowych kosztów rzędu zaledwie 5 procent. Aż 40 proc. obywateli udostępniłoby swoje dane osobowe firmom energetycznym za cenę obniżenia rachunków za prąd o 40 zł w skali roku. Ankietowani deklarowali poparcie dla rozwoju nieemisyjnej energetyki odnawialnej, lecz jednocześnie gremialnie odrzucali ponoszenie jakichkolwiek dodatkowych kosztów energii z tego tytułu. Ruchy ekologiczne uchwyciły jednak przyczółek: na partię polityczną, której głównym punktem programu byłaby ochrona środowiska, zagłosowałoby 5 proc. ankietowanych, a dalsze 20 proc. tego nie wykluczyło.

Prezes zarządu RWE Polska Filip Thon, referując wyniki sondażu na posiedzeniu sejmowej komisji nadzwyczajnej ds. energetyki i nowych technologii, podkreślił, że stały się one materiałem wyjściowym do opracowania przez RWE czterech scenariuszy rozwoju technologii na polskim rynku energii do 2050 roku.

Pierwszy z nich, „zachowawczy”, ma charakter pesymistyczny. Zakłada, że w energetyce w nadchodzących latach nic się nie będzie działo, nie powstaną wizjonerskie strategie, nie zapadną żadne istotne decyzje, nie powstaną kluczowe inwestycje, a PKB będzie wzrastał bardzo powoli. Polska energetyka będzie oparta na przestarzałej infrastrukturze bazującej głównie na węglu kamiennym i brunatnym. W ocenie RWE, w początkowej fazie pozwoliłoby to utrzymać w Polsce względnie niewysokie ceny energii, jednak potem zaczęłyby one rosnąć.

Drugi scenariusz, tzw. krajowy, przewiduje wzrost niezależności energetycznej Polski w oparciu o źródła krajowe przy umiarkowanym wzroście PKB. RWE ocenia, że polska energetyka jest w stanie bazować w 80 proc. na krajowych źródłach. Konieczne są jednak inwestycje w infrastrukturę, która jest mocno przestarzała i nieefektywna.

Kolejny scenariusz, „zielony”, zakłada agresywne forsowanie przez Komisję Europejską ambitnych celów klimatycznych. Reakcją na tę politykę byłby, zdaniem RWE, żywiołowy rozwój w Polsce odnawialnych źródeł energii oraz redukcja emisji dwutlenku węgla. Niemiecki koncern uważa, że dotrzymanie przez Polskę wyznaczonego przez Unię celu redukcji emisji CO2 do 2050 r. jest jak najbardziej możliwe.

Postuluje jednak, aby rozwój odnawialnych źródeł energii przebiegał na zasadach rynkowych, bez wsparcia subwencjami, za które ostatecznie płacą europejscy konsumenci energii. Przejście na zieloną energetykę kosztuje Niemcy 20 mld euro rocznie, choć początkowo szacowano, że będzie to najwyżej 600-800 mln euro.

Szef RWE przekonywał, że subwencjonowanie zielonej energetyki na wzór niemiecki nie jest potrzebne, ponieważ ceny urządzeń do produkcji energii odnawialnej błyskawicznie spadają, np. panele fotogalwaniczne staniały w ostatnim dziesięcioleciu aż siedmiokrotnie. Poważnym problemem pozostaje natomiast magazynowanie nadmiaru zielonej energii w celu stabilizacji dostaw. Bardzo droga jest zarówno budowa „magazynów mocy”, jak i technologia „Power to gas” (wykorzystanie energii niekonwencjonalnej, np. wiatrowej, do produkcji metanu).

Ostatni scenariusz zaprezentowany przez RWE to ścieżka innowacyjna, która zakłada szybki wzrost PKB i towarzyszący mu rozwój innowacji w energetyce. Szef RWE zakwestionował sensowność inwestowania w energetykę wiatrową, która okazała się w polskich warunkach tak kosztowna i nieefektywna, że praktycznie bez subwencji nie ostałaby się na rynku. Co zaś do energetyki jądrowej – została uwzględniona w scenariuszu krajowym i zielonym, ale dopiero po 2040 r., ponieważ wcześniejsze wprowadzenie tej niezwykle drogiej technologii nadmiernie podniosłoby, zdaniem RWE, ceny za energię w Polsce.

Żaden ze scenariuszy nie przewiduje rezygnacji przez Polskę z energetyki konwencjonalnej opartej na węglu. Według RWE, wdrażanie zielonej energetyki bez wsparcia ze strony stabilnej energetyki konwencjonalnej jest ryzykowne dla bezpieczeństwa energetycznego państwa. Receptą na to zagrożenie, zdaniem koncernu, jest powstanie „rynku mocy” funkcjonującego obok rynku energii. Chodzi o to, żeby wytwórcom energii konwencjonalnej płacono nie tylko za wytworzoną i sprzedaną energię, ale dodatkowo za gotowość do zapewnienia mocy przez utrzymywanie bloków energetycznych w gotowości. To zaś wiąże się z pomocą publiczną.

Niestety, niezależnie od rozwoju sytuacji w energetyce na obniżenie rachunków za prąd raczej nie ma co liczyć. Wszystkie scenariusze, poza pierwszym, przewidują stabilizację, a nie spadek opłat za dostarczoną energię. Wprawdzie cena energii będzie spadała, ale koszty jej dystrybucji będą rosnąć. Toteż największym zagrożeniem dla koncernów – dystrybutorów energii w nadchodzących latach będą rosnące zastępy prosumentów, tj. konsumentów, którzy sami produkują energię na swoje potrzeby, a w razie jej nadmiaru –sprzedają ją do sieci.

RWE obawia się, że wskutek utraty odbiorców, którzy zostaną prosumentami, pozostali odbiorcy energii nie udźwigną rosnących opłat stałych i zmiennych doliczanych do rachunków. Szef RWE postulował na posiedzeniu komisji, aby te opłaty zostały „sprawiedliwie” rozłożone na wszystkich, także tych, którzy nie odbierają prądu z elektrowni, tylko produkują własny. Część posłów komisji odniosła się krytycznie do tez RWE zawartych w studium na temat przyszłości polskiej energetyki, wskazując, że koncern zaprezentował w nim własne scenariusze biznesowe, a nie rozwiązania optymalne dla Polski.

Małgorzata Goss
Nasz Dziennik, 10 października 2014

Autor: mj