Czy to "Inka" i "Zagończyk"?
Treść
Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik
Na cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku odkryto cztery tajemnicze pochówki. W jednej z trzech jam leżą obok siebie szczątki dwóch osób.
Istnieje kilka przesłanek, które mogą pomóc w identyfikacji Danuty Siedzikówny i jej przełożonego mjr. Feliksa Selmanowicza.
Jedna z nich mówi o tym, że ich szczątki mogą spoczywać w jednej jamie grobowej. Choć jest jeszcze za wcześnie, by móc stwierdzić, czy odnalezione szkielety to szczątki „Inki” i „Zagończyka”, to odkrycie wyraźnie poruszyło ekipę.
– Z pewnością są to bardzo tajemnicze pochówki, na głębokości, na której nigdy nie powinny się znaleźć. Mamy je tutaj na głębokości ok. 40 cm, 4 półtrumny obok siebie, tzn. bardziej drewniane skrzynie albo trumny bez wieka, posiadające tylko spodnią część – relacjonuje „Naszemu Dziennikowi” prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Wykop ze szczątkami, które spoczywają w trzech grobach, jest pod fragmentem chodnika, który ekipa systematycznie zdejmuje.
Przy szkieletach znaleziono kilka rzeczy osobistych, wśród nich medalik i jakąś klamerkę. Z medalika na razie niczego nie można odczytać.
– W tej chwili eksplorujemy jamę grobową. Po podjęciu szczątków, ich oczyszczeniu i analizie przez lekarza medycyny sądowej będziemy mogli coś więcej powiedzieć o tych szkieletach. Czy są to szkielety męskie czy żeńskie, czy mamy jakieś ślady po uszkodzeniach czy nie, czy możemy określić, że te osoby były zamęczone czy stracone – mówi prof. Szwagrzyk.
Historycy mają szereg hipotez, które wciąż czekają na potwierdzenie przez wyniki badań medycznych. Dopytywany o prawdopodobieństwo natrafienia na grób Siedzikówny i Selmanowicza dr Łukasz Szleszkowski z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu pracujący w Gdańsku odpowiada, że na razie to myślenie życzeniowe.
– Musimy być krytyczni. Na razie jesteśmy na etapie analizowania danych, które zbieramy. Ciała spoczywają obok siebie w jednej jamie grobowej, czyli byli pochowani w jednym grobie. Szczątki trzeba podjąć i oczyścić, by cokolwiek móc powiedzieć – dodaje Szleszkowski. Ekipa jest na razie na etapie odsłaniania i opisywania szczątków.
– Sam będę teraz opisywał ich ułożenie. Mogę tylko powiedzieć, że jedne szczątki są z jakimiś obrażeniami głowy, czaszka nosi ślady wielokrotnego złamania. O jakim charakterze, tego jeszcze nie wiadomo – tłumaczy lekarz.
Pochówki więzienne
Odkryte płytkie pochówki są wyjątkowo zastanawiające. Nie wiadomo jednak, czy ziemia w tym miejscu nie była kiedyś spychana. Nielakierowane, zbite skrzynie, bez żadnych ozdób, w których spoczywają kości, przypominają „trumny” z cmentarza we Wrocławiu.
– Na pewno nie jest to typowa trumna do pochówku. Takie trumny spotykaliśmy na Osobowicach. Tam wszyscy więźniowie, a było ich 299, spoczywali w takich prostych trumnach, ale na pewno nie na tak małej głębokości – wskazuje dr Szleszkowski.
– Chciałbym znać odpowiedź na pytanie, czemu te pochówki są tak płytko. Mamy kilka hipotez, ale wydaje mi się, że żadna z nich nie jest na tyle interesująca czy umotywowana wynikami naukowymi, żebym mógł ją ujawniać –dodaje prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Kwatera, która jest odsłaniana, przestała być używana na początku lat 50. Potem przez ponad 40 lat składowano tutaj różnego rodzaju śmieci, wysypywano gruz. W 1995r. dopuszczono tu kolejne pochówki.
– Teren był niwelowany, być może ta warstwa, na której w tej chwili stoimy, nie jest to warstwa pierwotna, być może zostało tu zdjęte pół metra ziemi i stąd jest taka głębokość. Ale nawet gdybyśmy te pół metra dodali, to i tak nie są to pochówki naturalne. Są to jakieś dziwne pochówki, o których dzisiaj jeszcze na pewno nie powiem, że są więzienne. Za wcześnie na to – stwierdza profesor.
Kwatera eksplorowana przez ekipę prof. Szwagrzyka ma co najmniej trzy poziomy pochówków. Współczesne, wykonane po 1995r., z lat 40. i początku lat 50. oraz pochówki z lat 20.
– Myślę, że pod chodnikiem mogą być następne pochówki, sądząc po układzie tego pierwszego szkieletu znalezionego przy pomniku i tych czterech odkrytych. Żeby to potwierdzić, potrzebujemy jeszcze kilku dni pracy – informuje prof. Krzysztof Szwagrzyk.
Pierwszy szkielet, na który natrafiono w czwartek, znajdował się na głębokości około 60 cm, ofiara była pochowana w półtrumnie. Znaleziono przy niej klamerkę. –To szczątki mężczyzny w wieku ok. 40 lat, na czaszce nie widać obrażeń – opowiada dr Szleszkowski.
Pozostałe sondaże przyniosły na razie wynik negatywny. Na głębokości prawie 3 metrów ciągle zalega w nich wyłącznie gruz. A to oznacza, że istniało w tym miejscu jakieś wielkie obniżenie terenu, być może lej po bombie. Nie znaleziono tu żad- nych szczątków.
Piotr Czartoryski-Sziler Gdańsk
Nasz Dziennik, 13 września 2014
Autor: mj