Przejdź do treści
Przejdź do stopki

44 pracowników na przystanku bezrobocie

Treść

LIMANOWA. Nowy właściciel PKS wybrał do pracy kogo chciał. Nie wszyscy też chcieli jego

Z 158 pracowników limanowskiego PKS, Wojciech Gawron, nowy właściciel firmy, zatrudnił od września 86 ludzi. Grupka 24 znalazła już sobie pracę gdzie indziej, cztery osoby zostają na kilka miesięcy przy likwidatorze do pomocy. Z prostego rachunku wynika, że 44 pracowników nie załapało się na razie nigdzie i spadło na głowę urzędu pracy. To w skali niewielkiej Limanowej jest problemem społecznym. Likwidator zapewnia, że gdyby dalej musiał rządzić firmą, to i tak zwolnienia byłyby konieczne.

Rozmowy z pracownikami prowadzono indywidualnie. Do 1 września, kiedy likwidator działający w imieniu wojewody sprzedał PKS spółce Wojciecha Gawrona i Romana Pasyka, trwały gorące spekulacje, ilu ludzi załapie się do nowej pracy i kogo na pewno nie zatrudni. Szefowa "Solidarności" Ewa Pacholarz próbowała zdobyć listę przejętych, czy raczej tych, którym cofnięto wcześniejsze wypowiedzenia. Bezskutecznie.

- Mam protokół z zebrania likwidatora Józefa Kowalczyka ze związkami zawodowymi z 23 czerwca, w którym jest mowa o minimum 95 pracownikach, do których przejęcia zobowiąże się nowego właściciela, a tymczasem słyszymy o mniejszej liczbie - upomina się Ewa Pacholarz, dziś także bezrobotna.

Dla Józefa Kowalczyka sprawa wygląda inaczej:

- Ustalono listę konkretnych osób, z którymi były rozmowy. Ja je prowadziłem w imieniu przyszłego właściciela, bo Wojciech Gawron przed dopełnieniem aktu kupna-sprzedaży nie miał formalnego prawa. W sumie proponowałem pracę 110 ludziom, czyli więcej o 15 niż ustalone minimum. Jednak z tej grupy tylko 86 wyraziło zgodę na przejście do nowego pracodawcy. Nie mogłem przymuszać go do zatrudniania kogoś z tej reszty, z kim nie chciał pracować.

Dotyczy to między innymi szefów związkowych. Na pytanie, dlaczego ich nie zatrudnił, Wojciech Gawron odpowiada, że dobierał sobie najlepszych i że na razie tych 86 pracowników mu wystarczy. Przytacza swoje zamiary z biznesplanu. Kupuje 10 małych mercedesów, z tego pięć do połowy października. W kolejnych latach chce pozyskać cztery autobusy i trzy wysokiej klasy autokary na trasy międzynarodowe. Jako kierownik działu zaplecza technicznego, pracujący od 21 lat w limanowskim PKS, zna firmę na wylot. Będzie się ona, według jego zapewnień rozwijać, z czasem jeszcze zatrudni około 20 osób. Gawron ma też ośrodek szkolenia kierowców i od pięciu lat swoją firmę międzynarodowego transportu drogowego.

- Trzeba zainwestować, żeby się to wszystko kręciło - mówi nowy szef. A likwidator tego zrobić nie mógł. Większość z pracowników, dla których nie znalazło się miejsce w Przedsiębiorstwie Komunikacji Samochodowej Pasyk-Gawron, to kierowcy. Po zmniejszeniu liczby kursów rok temu, już nie było dla nich pracy. - Gdyby do zakupu firmy nie doszło, musiałbym dokonać sam zwolnień, mniej więcej jednej trzeciej załogi - mówi Józef Kowalczyk. - O tym było powszechnie wiadomo. Ten sposób likwidacji, zakończony sprzedażą majątku, jest pierwszym w kraju w państwowym PKS. Może stąd tyle emocji.

Wojciech Chmura

"Dziennik Polski" 2005-09-06

Autor: ab